Rok 2013. Seattle - Chicago
Wspominam...
"Nie trać czasu na czekanie, bo i tak nie wrócę
Teraz chciałabym przypomnieć sobie wszystkie rady mojej matki
I wszystkie…
I wszystkie zagubione dusze mówią..."
Pierwsza noc.
Pamięta ją jak pustą kartkę. Nic nie znaczącą. Białą i wyrwaną z pamiętnika, a potem spaloną jakby na czystej powłoce były zapisane jakieś niewidoczne słowa. Może nie chce tego pamiętać? Kojarzy, że dostała pokój. A James był obleśnie uroczy. Sama nie wiedziała czy ma się bać, czy dziękować za uratowanie. Może lepsza byłaby śmierć. Może, teraz już tego się nie dowie, tak jak wiele innych rzeczy i ta sprawa pozostanie tajemnicą. Bała się zasnąć w nowym łóżku. W przydzielonym jej pomieszczeniu miała posłanie, szafę z dość skromnymi ciuchami, mało co zakrywały, a co najdziwniejsze były jakby uszyte na miarę. Idealne dla niej. Nie mogła wybrzydzać, umyła się wtedy i przyodziała w koronkową, czerwoną sukienkę przez którą było widać czerwony komplet bielizny. Czuła się poniżona, widoczna dla wszystkich. Próbowała się czymś zakryć, ale James patrzył na nią zimno, więc z tego zrezygnowała. O tak. Do dziś pamięta jego spojrzenie. I do dziś robi wszystko aby jeszcze raz nie zostać nim obdarzoną. Wytłumaczył jej wtedy zasady i to w jakim miejscu się znajduje kim jest i kim ona się stanie. Nie podobało jej się to, ale nie śmiała się sprzeciwić, wiedziała, że to nie skończyło by się dobrze. Choć chciała umrzeć bała się śmieci, tego w jaki sposób mogłaby zginąć. Bała się bólu, bo zbyt wiele wycierpiała. Nie miała siły na więcej, nie chciała więcej. Chciała czuć się bezpiecznie. A Moore zapewnił jej, że przy nim będzie. Więc ona, co miała zrobić, zgodziła się.
Pierwszy taniec.
To wydarzenie pamięta wspaniale. "Byłam przerażona. Byłam za kurtyną oraz za krwistą linią, która oddzielała zaplecze od klubu nocnego dla mężczyzn. Z tancerkami i dziwkami, którym rządził James. Kazali mi się ubrać w czarny komplet bielizny z czerwonymi kokardkami bo boku bioder, oraz między piersiami. Moje nogi zdobiły poprzecieranie w niektórych miejscach pończochy i podwiązki zapinane klamrą. Na nogach miałam czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Wyglądałam... Zależy. Gdybym tak miałabym się ubrać dla chłopaka, którego kocham i który darzy mnie tym samym uczuciem to wyglądałam seksownie. Ale na to miejsce... Na klub nocny, wyglądałam tak jak tam powinnam, czyli jak prostytutka. Dziś to mi nie przeszkadza, ale wtedy i owszem. Nie chciałam wychodzić do tych obleśnych pierdolonych zboczeńców. Ale musiałam. Moore stał tuż za mną i mnie pilnował. Nie mogłam zrobić kroku w tył, ponieważ wtedy i on był tuż koło mnie i pchał mnie do przodu, na scenę z metalową rurą do tańca erotycznego. I tak do mnie podszedł. Zawiązał mi na biodrach czarną, przeźroczystą chustę. I mnie wypchał. Bałam się, więc zaczęłam robić to co mi kazał. Podeszłam seksownym ruchem do rury i zaczęłam tańczyć, a potem się rozbierać. Czułam się upokorzona i brudna. Stałam się dziwką już wtedy. Nie podejrzewałam, że to mi się spodoba... A spodobało."
A potem...
Wszystko stało się rutyną. Dla niej. Czuła coraz mniej bólu, strachu... Była pusta, a James napawał ją nienawiścią do świata, sympatią do siebie. Z czasem zaczęła ufać tylko jemu. A on... On już nie widział w niej tylko 'nowej zabawki'. Isabella stała się jego ulubienicą. Nawet zaczął coś do niej czuć, ale na pewno nie czystą, piękną miłość. Tylko pokręcone, psychopatyczne uczucie. Wiedział, że będzie z niej zysk. To on ją rozdziewiczył. Kobieta się nawet nie sprzeczała, Bella była nim głupio zauroczona. Nie widziała w nim żadnej skazy. Same zalety. Był jej panem, Bogiem, był dla niej wszystkim. Odpowiadało mu to, chciał jej, pragnął. I dostał to czego chciał. Tak jak zawsze. Była na jego zawołanie.
Następnie...
Gdy Moore stwierdził, że jest już wystarczająco doświadczona... Zaczął ją sprzedawać. Przypadały jej najlepsze fuchy i klienci. Wieczorki kawalerskie, zabawka dla ludzi biznesu, gwiazd. James był dobry w tej branży. Coraz więcej ludzi znało go i przychodziło skorzystać z usług jego kobiet. A Bella... Ona była ulubienicą Jamesa, więc była ulubienicą wszystkich. Każdy przyjaciel Jamesa ją posiadał. Miał ją. Na życzenie, na polecenie, na już. A jej to już nie przeszkadzało. Też korzystała z tego, miała i przyjemność i pieniądze. Wszystko czego chciała, musiała być tylko dziwką. Dla niej tylko.
James Moore stał się człowiekiem obrzydliwie bogatym, ale ciągle było mu za mało. Więc... Otworzył drugi klub. W Chicago. Chciał aby ten interes był tak samo udany jak tamten w Seattle. I doszedł do tego za pomocą swojej ulubienicy. Bella. To ona była przyczyną jego sukcesu. Robił wszystko dla niej, a ona wszystko dla niego. Jak nakręcana porcelanowa laleczka. Na baterie.
A jak się czuła Bella...?
Nie było Belli... Było już tylko jej ciało, a jej duszę zastąpiła dorosła Isabella. Ból, strach i cierpienie było jej już obce, a przynajmniej tak się jej wydawało. Miała ułudę szczęścia. Nie żałowała, że poznała Jamesa. Była już dorosłą kobietą, która była dumna z tego kim jest. Nie było widać już śladu tej młodej zranionej dziewczynki, która straciła rodziców, a potem miała masę problemów z powodu matki. Winiła Renee, ale wiedziała, że większa wina leży po stronie Charliego. To jego nienawidziła... Zresztą. Ona darzyła tym uczuciem wszystkich oprócz Jamesa. Nie widziała tego, że była jego maszynką do pieniędzy. A może i widziała...? Widziała. Ale jej to nawet nie przeszkadzało. Dlaczego? Po pierwsze kochała seks i pieniądze. Więc jak można nie kochać seksu za pieniądze? Nie można. Więc jej taki układ pasował. Była tym kim chciała. "Bo przecież najważniejszym w życiu jest łączyć pracę z przyjemnością. Moja praca jest bardzo przyjemna. Co prawda czasami zdarzają się brutalniejsi klienci, ale co z tego? Nikomu nie zaszkodzi odrobina ostrości...". Tak... Nie widziała nic złego w tym co robi. Kochała wszystko co nielegalne, a ona sama była przeraźliwie trująca. Była sama w sobie narkotykiem, uzależniała swoją osobą mężczyzn. Wiedziała co z nimi robić, aby wrócili. Bardziej starała się przy tych, którzy ją satysfakcjonowali i dobrze płacili. Tak. Jest egoistką, nie była, ale się nią stała. I teraz już nie przewidywała zmian w jej życiu, ale ono lubi zaskakiwać.
Prawda...?
Wracam do rzeczywistości...
-I jak na razie nie ma zmian... - powiedziała przeczesując swoje włosy. Stała przed lustrem i patrzyła w swoje odbicie. Była już prawie gotowa. Miała na sobie małą czarną i tak jak zawsze wysokie czarne szpilki z krwistoczerwoną podeszwą. Kochała takie buty i miała ich mnóstwo, właśnie w tych kolorach. Włosy pozostawiła rozpuszczone. Oczy podkreśliła eyelinerem, a rzęsy podkręciła mascarą. Na policzkach widać było nikłe smugi różu, ale nie za wiele. Jej cera nie potrzebowała takich upiększeń. Nie malowała się tak ostro jak inne kobiety Jamesa. Pozostawała naturalna. To zostało jej z lat młodości. Teraz miała już dwadzieścia pięć lat. Była kompletnie inną osobą, jej mniemaniem lepszą. Jak ona sama o sobie mówi? " Witam. Jestem Isabella Marie Swan i jestem dziwką. Z wyboru. Lubię to, a ci nic do tego. Jeśli masz zamiar napluć mi w twarz to zrób to, a jak skończysz mnie poniżać to spierdalaj... ". Tak, oto cała Bella, milutka, prawda? Dobrze wie czego chce, dąży do celu. I nie wstydzi się tego co robi i kim jest. "Szmata, lalka, dziwka, suka, kurwa, puszczalska, prostytutka. Co na mnie jeszcze wymyślisz? Ja wszystko już wiem. Wiem, kim jestem. I...Nie wstydzę się tego. Kroczę z dumnie podniesioną głową, no jak ta, kurwa.".
Ostatni raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zaczesała jeszcze włosy do tyłu i odwróciła się. Wyszła ze swojego pokoju i schodami skierowała się na górę do gabinetu Jamesa. Byli teraz w Chicago. Ona i jej szef. Zapukała dwa razy i weszła do niego. Moore spojrzał na nią z diabelskim uśmieszkiem i kiwnął palcem na znak aby do niego podeszła. Więc zrobiła to. Zawsze robiła to co on chce. Usiadła mu na kolanach, a on brutalnie wpił się w jej usta. Oddała obojętnie pocałunek. Jej zauroczenie Jamesem dawno minęło. Wie, że jest tylko jego zabawką dopóki nie znajdzie sobie nowej ulubienicy, wie też, że to tak szybko nie nastąpi, więc nie ma się czym martwić.
-Dziś masz bardzo ważne zadanie... - gdy skończył pocałunek odepchnął ją od siebie. Bella wstała i spojrzała na niego wyczekująco, chciała znać rozkazy na dziś.- Odwiedziła nas grupa ważnych mężczyzn z tego miasta. Masz ich zadowalać rozmową, ciałem, gdy będą chcieli więcej dasz im więcej, zrozumiałaś? - spojrzał na mnie.
-Tak, Jamesie - pokiwałam głową. Tyle wystarczyło.
-Pokażę ci ich - wstał zza biurka i podszedł do czarnej szyby. On stąd miał wgląd na większą cześć klubu, ale nikt nie widział go. Szyba była przyciemniona. Bella stanęła obok niego.
-To oni - wskazał na mężczyzn w ciemniejszej, bardziej prywatnie stronie klubu. Było ich pięciu. Stąd nie widziała twarzy, ale byli postawni. Każdy w garniturze. Widziała już takich nie raz. Pokiwała tylko głową. - Masz być na ich rozkaz - zakończył ostro. Zrozumiała aluzję, skończył wydawać jej polecenia, miała wyjść i wziąć się do roboty. Tak też zrobiła. Wyszła przez zaplecze i weszła do klubu. Było tu już wiele mężczyzn. Wiele dziewczyn na rurach, jedna tańcząca w klatce nad centrum parkietu. Reszta kobiet zadowalała klientów przy stolikach, a inna ich część była na zapleczu w pokojach przeznaczonych do seksu z gośćmi.
Spojrzała na przeznaczony jej stolik. Siedziało tam pięciu mężczyzn, tak jak mówiła wcześniej, bardzo postawnych. Samym wyglądem wyglądali na ważnych, ale to nie wzbudzało w niej zdenerwowania, czy przerażenia, raczej ekscytację. Lubiła takie wyzwania, zresztą... Z takimi więcej zarobi, więcej przyjemności to więcej zysku. To co lubi razy dwa.
Podeszła do stolika. Mężczyźni usłyszeli stukot szpilek, spojrzeli w stronę, z której dobiegał ów dźwięk. Każdy z nich zaniemówił patrząc na piękną kobietę stojącą tuż obok nich, na wyciągnięcie ręki, na ich rozkaz. Nie tak wyobrażali sobie przydzieloną im prostytutkę. Myśleli, że będzie to jakaś wytapetowana lata w samej bieliźnie tak, aby jej ciało odwracało uwagę od twarzy. Ale nie... Ona wyglądała kobieco, seksownie, diabolicznie. Chcieli ją mieć, posiadać, bawić się nią. Teraz, zaraz, już.
Dlatego klub Jamesa był popularny. Tutaj można było spotkać ładne dziwki, ubrane seksownie, a rozebrane dopiero pod koniec całej zabawy.
-Witam panów... - rzekła patrząc na nich pewnie, oblizała swoje pełne usta, które aż prosiły się o dotyk lub o to aby coś w nie wsadzić, poczuć.
-Dobry Wieczór... - powiedział jeden z mężczyzn. Wysoki brunet o piwnych oczach, bez zarostu, ubrany tak jak reszta w garnitur, bez najmniejszego zagniecenia - Pani godność?
-Isabella... - odpowiedziała dumnie, a oni szeroko się uśmiechnęli. Yhym, właśnie się dowiedzieli, że zdobyli najlepszą kobietę w tym klubie, w tym mieście.
-Będziemy musieli podziękować panu Moore'owi - powiedział inny, tym razem blondyn ścięty na krótko.
-Najpierw się mną zaopiekujecie... - powiedziała seksownym głosem podchodząc do jednego i kładąc dłoń na jego torsie - Sprawy biznesowe? - pytała czemu wszyscy się tu zebrali.
-Plus mały odpoczynek... - szatyn objął ją ramieniem i przygryzł płatek jej ucha, Bella zamruczała.
-Bo któż nie lubi odpoczywać... - zaśmiała się perliście, pozwalała na to aby mężczyzna błądził ustami po jej szyi, podobało jej się to, więc odchyliła głowę delikatnie w bok.
-Otóż to... - szepnął pieszcząc jej skórę, przechodząc z pocałunkami na jej obojczyk.
-Drake jak zawsze napalony... - ktoś poklepał po plecach mężczyznę, który zajmował się ciałem Belli.
-Lubię cię, Drake... - podlizała się i odwróciła głowę, pocałowała przelotnie jego brodę - To ty zajmiesz się mną jako pierwszy - szepnęła uwodzicielsko.
~*~
Obudził się w środku nocy w pokoiku Hope, zasnął czytając jej bajkę. Usiadł i przetarł twarz dłonią. Nikłe światło błyszczącego księżyca oświetlało jej twarz, uśmiechnął się i poprawił zbłąkany kosmyk włosów córeczki. Pochylił się i złożył na jej czółku oraz policzkach delikatne pocałunki. Wiedział, że już nie zaśnie, mało spał, koszmary go już tak nie dręczyły, ale jednak... Wstał, jeszcze raz spojrzał na dziewczynkę śpiącą w łóżku i wyszedł. Mijał pokój, którego nie odwiedzał od dziewiętnastu lat i nie ma tam zamiaru już nigdy wchodzić, nawet gdy patrzył na te drzwi coś w nim rodziło i nie mógł powstrzymać nadchodzącej fali wspomnień i tego okropnego bólu. Chciał wtedy usiąść i się skulić, bo to wszystko wracało, a nie powinno tego robić. Wrócił do swojego gabinetu. Usiadł za biurkiem i spojrzał na porozrzucane papiery, miał ochotę tym wszystkim rzucić.
~*~
Edward wyjrzał przez okno w swoim domu. W tym samym czasie Bella okryta tylko prześcieradłem wyszła przed klub i spojrzała w niebo.
Słońce wschodziło zza horyzontu, ale nigdy nie zabłyśnie dla nich.
________________________________________________________
WITAM
Dobry, Dzień Dobry. Co tam u was, Pyszczki? Oho, wzięło mi się od Miśki <3 Zawsze się tak zaczyna nasza rozmowa i mi się wkręciło :3 Jestem pyszczek.. Eh, okay. Wiem, że rozdziału dawno nie było, trochę nawaliłam, mam tego świadomość, ale wiele się u mnie działo i nadal się trochę dzieje. Ale to już takie tam masło maślane w mojej głowie, w której nic nie jest logiczne, więc... Przemilczmy to, hm?
TERAZ TROCHĘ CZEGOŚ
Okay, nowego rozdziału nie było, ale powstało parę nowych zakładek w "Menu". Jest to zwiastun, który robiłam ja sama, jestem wielka! W końcu mi się to udało, naprawdę jak go zrobiłam byłam z siebie tak dumna, że o mało co się nie zapowietrzyłam, haha. Drugą rzeczą jaka powstała jest zakładka Soundtrack, założyłam też dla mojej wygody, bo chciałam pamiętać jakie piosenki już dawałam na początek rozdziału, a jakie nie, jest to też zakładka, która pozwoli Wam poznać mój gust muzyczny. Trzecia zakładka to zakładka zatytułowana Nagrody, nie jest to nic innego tylko nominacje, które od Was dostałam. I właśnie. OGROMNIE WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ ZA NOMINACJE. Właśnie w tamtej zakładce są odpowiedzi na Wasze pytania.
BO NIKT NIE LUBI POŻEGNAŃ
Ale pożegnać się kiedyś trzeba, nie na zawsze oczywiście, tylko do następnej notki :* Czy coś jeszcze? Chyba nie, aaaaa. Daję Wam linki do blogów Miśki, SS wiele osób czyta, super :) Ale ona ma też jeszcze swoje prywatne blogi.
Teraz to chyba wszystko.
Ahm.
Proszę, jeśli ktoś to czyta niech zostawi komentarz, chcę wiedzieć ilu z Was ciekawi to opowiadanie :)
Pozdrawiam,
Wampirek.