wtorek, 22 kwietnia 2014

12. "Światodestrukcja"


Rok 2013. Chicago. 

"Mam blizny z jutra i pragnę abyś mógł zobaczyć,
Że jesteś jak antidotum na wszystko z wyjątkiem mnie
Konstelacja łez na twoich rzęsach 
Spalę wszystko, co kochasz
Potem spale popiół 
W końcu wszystko się zderzy
Moje dzieciństwo wypluwa potwory, które widzisz."


Najgorsze są w życiu te chwile, w których wszystko wywraca nam się do góry nogami. Jest to złe, ponieważ nie umiemy się w tym połapać. Każdy poukładany fragment naszego życia nagle wydaje się nam, aż nadto skomplikowany i trudno dać sobie z nim radę, zaczynamy rozpamiętywać. Myślimy, że już nic nie może nas zaskoczyć. Mamy zaplanowaną przyszłość i wiemy jak to wszystko będzie wyglądać, jak bynajmniej mamy zamiar aby wyglądało. Wystarczy jedna, niby nic nie warta sytuacja, aby to wszystko legło w gruzach.

~*~

Siedziała w salonie, w willi Cullena i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów czuła się po prostu zdruzgotana, zagubiona i zdezorientowana. Edward Cullen w pewnym momencie rozmowy po prostu wyszedł z salonu, mówiąc tylko "czekaj tu na mnie", tak jakby była jego podwładną, no ale co miała zrobić. Wyjść? Wtedy nie znałaby jego odpowiedzi i naraziła się na gniew Cassie, co jej nie przeraża, ale po prostu ma pewien szacunek do znajomej i coś obiecała. Z drugiej strony, tej bardziej dotyczącej jej, a nie obietnicy jaką złożyła, intrygowało ją co też miedzianowłosy wymyślił i do zostania w jego domu zmusiła ją wrodzona ciekawość, która nie pozwalała jej spokojnie usiedzieć i zmieniać co chwila pozycję, zakładając nogę na nogę, prostując materiał bluzki, czy też przeczesując włosy, lekko za nie ciągnąc, aby przywołać się do porządku.  
Co myślała o tym człowieku? 
Z jej dotychczasowych spostrzeżeń, nie tylko z tego co widziała w klubie, w piwnicy gdy ustalali z Jamesem zasady ich transakcji, nie z tego jaką rozmowę przeprowadziła z nim jakieś trzydzieści minut temu. Rozmyślała również nad czym, co o mężczyźnie mówią inni ludzie. Cassandra miała go za wzór ojca, wie że jest zapracowany i ma mało czasu, ponieważ jest szanowanym i znanym człowiekiem biznesu, ale nade wszystko pokłada dobro swojej córki. Mhm, ciekawe jaki ten biznes prowadzi. Tego Cass na pewno nie wie, gdyby wiedziała już by się zwolniła, nawet jeśli bardzo kocha Hope. Cassandra to niezły tchórz i umywa się od takich spraw. To ją przeraża i przerasta. Od zawsze taka była i nadal jest, to wywnioskowała po krótkiej rozmowę z nią i przestrachu związanego z zostawieniem małej smarkuli Cullena bez opieki. Pewnie bała się jego gniewu. Cóż, ma pecha, bo wybrała osobę, którą Cullen zna i nie jest to znajomość w dobrym świetle. Kurwa. Cassie zatrudniła do opieki nad jego córką dziwkę największego skurwiela w tym brudnym mieście. Lepiej trafić nie mogła. Ale wracając do myśli przewodniej, wie od Cassie również, że Cullen pochodzi z Londynu. To tłumaczy jego seksowny akcent. Prawdę mówiąc Bella uważała, iż Rudy jest bardzo pociągającym mężczyzną na celibacie. Cholernie on nerwowy. 
Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Wzięła głęboki oddech i znów przybrała profesjonalny wyraz twarzy. Wszedł powoli do salonu i spojrzał na nią, uśmiechnął się nieco widząc, że nadal tu siedzi. 
- Mogłabym wiedzieć, gdzie pan poszedł? - zapytała, unosząc brew. Cullen zaśmiał się i znów zasiadł na miejscu na kanapie, jak ponad godzinę temu. 
- A to chyba nie pani sprawa. - zaśmiał się, odchylając głowę nieco w tył. Mm, ma cholernie seksowną szyję. I ten zarost. Bella beształa się w myślach. Nie wolno ci tak myśleć, jasne? Uch, przyszła tu w celach "zawodowych", nie może sobie pozwolić na takie zachowanie. Nie ma o tym nawet mowy. 
- Och, jest pan cholernym ignorantem. - powiedziała z wrednym uśmieszkiem i usiadła wygodniej, zakładając nogę na nogę. Widziała, że facet zlustrował ją automatycznie wzrokiem i chrząknął cicho. 
- Czemu tak sądzisz, Bello? - miał nieco chrapliwy głos. Przyjemny. Mogłaby go słuchać godzinami, oczywiście nie miała takiego zamiaru, ale mogłaby. 
- A kiedy przeszliśmy sobie na ty? - podłapała, ale nie czekała na odpowiedź, kontynuowała. - Widzisz, Edwardzie. - podkreśliła wyraźnie jego imię. - Zwracasz uwagę na siebie i lekceważysz innych, nie dość że to przejaw ignorancji to jeszcze arogancji. Nie wnikam, co miało na to wpływ, ale podejrzewam, iż coś z twojej przeszłości. - mówiąc to, bacznie go obserwowała. Spiął się cały, a gdy już miała mówić dalej, on jej przerwał. 
- Nie jesteś jakimś pieprzonym psychologiem. - warknął. Ucieszył ją ten wybuch agresji i wściekłości. 
- Ha! Widzisz, zdenerwowałam cię, czyli mam rację. - powiedziała z wyższością. 
- Inteligentna z ciebie bestyjka. - uśmiechnął się złowrogo i podrapał się po policzku. - Ale skończyłaś jako dziwka, mimo twojej wiedzy... Stawiam na coś z przeszłości. - wymruczał ostatnie zdanie. 
- Owszem. - mruknęła niezadowolona, bo odbił jej pałeczkę. A to już nie za bardzo jej się podobało. - Wróćmy do tego, że jednak to iż wyszedłeś jest moją sprawą, ponieważ kazałeś mi czekać. 
- Tak, Bestyjko. - och, wymyślił jej ksywkę. Jak miło. - Byłem u Cassie. 
- Mniemam, iż nie z powodu zmartwienia się staniem jej zdrowia. - prychnęła. - Przeprowadziłeś wywiad na temat mojej osoby, zadowolony z wyników? 
- Nie za bardzo, widzisz nie wiem nic, co by mnie miało uspokoić czy zadowolić. Nadal jesteś dziwką. - wzruszył ramionami. - W domu są kamery, jeśli Hope coś się stanie...! - burknął groźnie. 
- Nie bądź idiotą, panie Cullen. - zaśmiała się perliście. - Bycie dziwką nie oznacza, że krzywdzę małe, bezbronne dziewczynki. - wywróciła oczami. - A Hope to ponoć takie kochane dziecko. 
- Moje dziecko. - spojrzał na nią ze złością. - I takie kąśliwe uwagi proszę zachować dla siebie. - wstał, dając jej do zrozumienia, że ma postąpić tak samo. Nie podobało mu się w niej to, że potrafi się postawić. Ciekawe czy dla Jamesa też taka jest, ha! Zapytałby go o to, ale pewnie ją wpakuje w gówno, bo nie wiadomo czy James będzie zadowolony, że pracuje również dla niego. Pracuje, w całkiem inny i legalny sposób, ale jednak. 
Ruszył w stronę schodów. Wchodził powoli, nawet się nie obracając. Po prostu wiedział, że kobieta idzie za nim. I szła. Bella rozglądała się uważnie po pomieszczeniu. Cullen ma dobry gust i to mieszkanie jest naprawdę zachwycające, co nie zmienia tego, iż jego właściciel to totalny ignorant i dupek. Może poprzedni właściciele byli milsi i podtrzymują dobrą aurę tego miejsca. Możliwe. 
- Można wiedzieć gdzie mnie prowadzisz? - zapytałam ciekawa, patrząc na niego, a raczej na jego plecy. Wzruszył ramionami i zaśmiał się bezgłośnie.
To chyba oczywiste, idę pokazać ci dom. - mruknął i odwrócił się na chwilę, patrząc na nią uważnie. - Musisz wiedzieć gdzie co się znajduje, prawda?
- Prawda. - wywróciła oczami, co za tyran! 
Godzinę później wiedziała już, co z czym się je. Posiadłość była naprawdę ogromna i mieściła wiele pomieszczeń. Basen, siłownia, sala kinowa, sypialnie, różne pokoje i piękna biblioteka, chyba lepiej wyposażona od miejskiej. Myślała, że to już wszystko, gdy zobaczyła drzwi na końcu korytarza. Były zniszczone i stare, wszystkie inne tutaj były powymieniane. 
- A tam co jest? - wskazała na drzwi, Cullen również tam spojrzał i spiął się. 
- Nic, tam nikt nie ma wstępu. - uciął. - Zajmujesz pokój gościnny, jako że jesteś opiekunką mojej córki śpisz w tym domu. Zrozumiano? - uniósł brew.
- Jasne, panie Cullen. - prychnęła i weszła do pokoju, który był przeznaczony dla niej. Co za człowiek. Sama nie wie, czy nie gorszy od Moore'a.

~*~
                                                  
Noc. Leżała na łóżku gapiąc się w sufit. Było tak bardzo cicho, nie przywykła do tego i nie mogła zasnąć. Westchnęła i wstała, podchodząc do okna. Uśmiechnęła się lekko i zarzuciła na ramiona skórzaną kurtkę, wyszła z pokoju i zeszła cichutko po schodach. Tylne drzwi były otwarte i przeszła nimi do ogrodu, a potem na plac zabaw. Usiadła na huśtawce i zaczęła się delikatnie bujać. To, co ją teraz otaczało było całkiem innym światem. 


_____________________________________________________________________

OD AUTORKI: GUBIĘ SIĘ W GIFACH I NIE MAM POJĘCIA, KTÓRE JUŻ BYŁY, A KTÓRE NIE. JEŚLI JAKIŚ POJAWI SIĘ DWA RAZY, NO TO NIE ZABIJAĆ. WIEM, ŻE ZNÓW BYŁA KOSZMARNIE DŁUGA PRZERWA I BARDZO ZA TO PRZEPRASZAM. W SUMIE NIE MAM NIC NA SWOJE USPRAWIEDLIWIENIE, OPRÓCZ OGROMNEGO LENIA. TERAZ OBIECAŁAM SOBIE, ŻE SPINAM DUPSKO I WRACAM DO W MIARĘ SYSTEMATYCZNEGO PISANIA ROZDZIAŁÓW. A POZA TYM, KTOŚ WIE JAK CUDEM MOŻNA ZDAĆ Z MATMY? ;-; BO JA SIĘ CHOLERNIE BOJĘ, ŻE NIE DAM RADY XD 
POZA TYM MAM NADZIEJĘ, ŻE MIŁO WAM MINĘŁY TEGOROCZNE ŚWIĘTA : ) 
COŚ MAŁO WAS OSTATNIO BYŁO. 
Pozdrawiam, 
Wampirek. 

Mrs. Punk