wtorek, 31 grudnia 2013

10. "Zostało tylko echo"


Rok 2013. Chicago. 


"Powiedz mi, ilu takich samych jak my
Powiedz mi, nienawidzi takich jak my
Powiedz mi, czemu zabijamy by żyć
Powiedz mi, czemu tylko echo."


Wiedziała, czuła jak bardzo się zmieniła. Bynajmniej z każdą chwilą, dniem - uświadamiała to sobie. Z czasem zaczęła dostrzegać w sobie nową, obcą osobę. Całkiem inną. To tak jakby urodziła się na nowo, w ciele dorosłej osoby, bezwartościowej, sprzedając swoje ciało. Swoją duszę już dawno oddała. Działa, bo jej każą, czy ona w ogóle ma własną wolę? Nie wiem, nie sprawdzała tego, nie obchodzi ją to. Przerażało ją to? Możliwe. Jeśli tak to robi dobrą minę go złej gry. Nikt nie podejrzewa ją o jakiekolwiek uczucia, a przecież ona mimo wszystko jest człowiekiem, normalną kobietą. Kiedyś tak bardzo uczuciową.
Kim ona jest?
Jest największym tchórzem i kłamcą, wobec siebie; a to najgorsze ze wszystkich możliwości. Oszukiwać samą siebie, karmić się bajkami wyssanymi z palca. To daje jej poczucie szczęścia. Daje? Nawet najgorsza grzesznica nie chciała by zostać prostytutką, zabawką dla innych. Zwykłą szmatą, którą można wykorzystać i zostawić.
Nawet ona.

~*~

Stała przed szafą i szukała w miarę normalnych ubrań, takich w którym ludzie od razu nie zorientują się kim jest. Ba! W ogóle się nie zorientują, chyba że faceci. Być może korzystali z jej usług, a ją nie tak łatwo zapomnieć. Wielu z tych niewyżytych samców do niej wraca, aby znów ją wykorzystać. A ona go przyjmuje. Nie ma wyjścia, zresztą co jej to.
W końcu dała za wygraną, poszła do łazienki i spojrzała w lustro. Miała sińca pod okiem, co prawda nie był już tak siny, ale jednak jeszcze widoczny. Wzięła podkład i rozsmarowała po twarzy, a potem dla umocnienia makijażu nałożyła puder. Uch, nienawidzi mieć tego gówna na twarzy, ale teraz to nawet nie ma wyboru. Musi, aby wyglądać normalnie.
Nadal jest obolała, ale niedługo wróci do swojego fachu. Niestety, dla niej, obiecała coś koleżance. Jedynej chyba jaką ma. Coś ją tknęło, jakby ukuło w sercu. Lily. Przypomniała sobie o Lilianne. Wróciła do pokoju i klęknęła przed komodą. Z najniższej szuflady wyjęła pogięte zdjęcie. Przejechała palcem po jego powierzchni.
-Dawno i nieprawda. - powiedziała sama do siebie, wpatrując się w zdjęcie przedstawiające dwie postaci. Ją i jej dawną przyjaciółkę, prawie siostrę. Nocowała wtedy u Lily, leżały przytulając się, bo oglądały jakiś horror, do pokoju wpadła mama blondynki i zrobiła im zdjęcie z zaskoczenia. Mają na nim głupie miny, ale są przerażone.
Schowała zdjęcie głęboko do szafy. Nie. Ona już nie jest tą samą osobą, więc nigdy nie miała Lily, nigdy.
Ze wściekłością zamknęła komodę, a po jej policzkach spływały łzy. Warknęła sama na siebie.
-I czemu płaczesz głupia, suko, nie możesz ryczeć! - krzyknęła i wstała, walnęła otwartą dłonią w ścianę i oparła się o nią. Spłynęła po niej na podłogę i skuliła się, kładąc głowę na swoje kolana. Oddychała głęboko, nie może sobie pozwolić na takie zachowanie, to może zniszczyć wszystko, na co pracowała.
Tak naprawdę, w głębi duszy wiedziała, że to co czuje to tęsknota. Brakuje jej wspólnych chwil z przyjaciółką, ich rozmów o byle czym, brakuje jej bycia człowiekiem, a nie istotą. Chciałaby czuć się bardziej ludzka, ale nie może, gdyby pozwoliła aby uczucia wróciły nie wytrzymałaby tu. A teraz nie ma problemu ze sobą, może być tym kim jest, bo jest obojętna.
-Weź się w garść, idiotko. - szarpnęła się za włosy, pochylając sylwetkę w przód. Usłyszała jak ktoś puka. Przejrzała się w lustrze, poprawiła włosy i otworzyła. Uśmiechnęła się widząc James'a. Ten złapał ją za rękę i wszedł do pokoju, zamknął za sobą drzwi i złączył ich usta.
-Coś słyszałem, wszystko w porządku, Isabello? - pogłaskał ją wierzchem dłoni po policzku. Uśmiechnęła się sztucznie, ale robiła to tak często, że naprawdę wszystkich przekonywała.
-Tak, James, wszystko jest dobrze. - przygryzła zadziornie jego dolną wargę, ciągnąc ją delikatnie. - Mm, coś cię do mnie sprowadza? - spojrzała mu w oczy zaciekawiona. Rzadko kiedy odwiedzał ją w pokoju, najczęściej prosił ją do siebie. Musiał mieć jakiś powód, coś chce.
-A tak tylko. - chwycił w dwa palce kosmyk jej włosów. - Chciałem powiedzieć, że jestem z ciebie bardzo zadowolony.
-Och, a czym sobie zasłużyłam. - zaśmiała się, odsuwając się od niego i siadając na łóżku. Ten jak zaczarowany kroczył za nią i po chwili pchnął ją na posłanie, sam siadając nad nią. Pochylił się i musnął jej usta swoimi.
-Twoje zachowanie przy Cullenie. - wyjaśnił krótko.
-Ach, tak. - kiwnęła głową - Chyba ci na nim zależy, gruba ryba?
-Owszem. Mógłby mi zagrażać, wolę go jako przyjaciela. - wstał i skierował się do wyjścia - Trzymaj się, kochanie.
-James! - zatrzymała go, usiadła - Mam sprawę.
-No proszę. - zaśmiał się - O co chodzi?
-Potrzebuję parę dni wolnych. - powiedziała, patrząc na niego pewnie.
-A to po co? - zaskoczyła go tym, nie powie, że nie. Nigdy nie prosiła o wolne, nigdy go nie miała, choć czasami jej to proponował.
-Koleżance potrzebna jest pomoc, wiszę jej przysługę. - wywróciła oczami.
-Dobrze, kilka dni, ale dzwoń. - wyszedł, zostawiając ją samą. Wrócił do swojego biura. Nie dałby jej wolnego, ale i tak jest pobita, w interesach też nie ma nic do roboty. Widział również, że ona wcale nie jest zadowolona z tego wolnego i przysłudze dla koleżanki, więc miał pewność, że nic nie knuje. Niech idzie, wróci do niego. Ona jest jego.

~*~
Na dobrą sprawę nie znalazła w swojej garderobie ubrań, w których nie prezentuje się jak dziwka. Musiała wybrać się na małe zakupy i kupić normalne rzeczy. Pamięta, że kiedyś w takich chodziła codziennie. Kiedyś. Kiedyś robiła wiele rzeczy, które dziś są dla niej niespotykane, nie w jej świecie. Śmiech dzieci, zwykła uprzejmość, czy jakiekolwiek ludzkie odruchy. Ona wyparła to z siebie, wybrała obojętność i nieczułość.
Wróciła do klubu, spakowała się, pożegnała z Jamesem i wyszła. Wyjęła z kieszeni telefon i weszła w archiwum, spojrzała na sms, którego dostała od 'koleżanki' i poszła tam.
Stała przed domem i gapiła się w adres, czy na pewno dobrze trafiła. Nie mogła uwierzyć, że Cassie żyje w takich warunkach. Uch, nieźle się wyrobiła. Z bagna wyszła, a wpakowała się do całkiem niezłej willi. Brama była otwarta, wzruszyła ramionami i weszła. Zmierzchało, a tu było jak w jakimś pieprzonym małym zameczku. Wokół ogród, małe fontanny, może nie było to bardzo zadbane, ale było i wyglądało naprawdę ładnie.
Weszła po schodkach na werandę. Rozejrzała się, było ciemno tylko w głębi mieszkania tliło się światło. Wzięła głęboki wdech. Co ona tu, do cholery, robi? Nie nadaje się tu. Nie chodzi o sam wygląd, bo to jej akurat pasuje. Ale... Bycie niańką? Ona jest dziwką, nie nadaje się do dzieci. Kiedyś, owszem. Ale te czasy już minęły, bezpowrotnie, nie wrócą. Teraz jest inną dziewczyną, kobietą! Nie ma podejścia do dzieci, ogólnie do ludzi, chyba że chodzi o seks. A tu nie o to chodzi, musi pilnować małej dziewczynki, która ponoć jest kochana. Niech sobie będzie pieprzonym Aniołkiem, ale to nic nie zmienia!
Zadzwoniła. Słyszała kroki po drugiej stronie, ktoś odblokował zamek i otworzył drzwi. I wtedy ją zamurowało, spodziewała się wszystkiego, ale nie tego kogo tam zastała. Mężczyzna był chyba równie zdziwiony jak i ona, ale szybko jakiekolwiek emocje zniknęły z jego twarzy, jego oczy zabłyszczały.
-Isabella, zgadza się? - zapytał, oparł się o drzwi, nie miał najmniejszego zamiaru zapraszać jej do środka, przynajmniej to odczytała z jego postawy. - James cię przysłał? - nie wiedział czego ona tu szuka i nie widział powodu, aby James ją przysyłał wszystko załatwili, nie było żadnych niedomówień.
-Nie, pan Moore nie ma nic do czynienia z moją wizytą tu. - poprawiła torbę na swoim ramieniu. Edward spojrzał na nią uważniej.
-Och, w takim razie, co pani tu robi? - skrzyżował ręce na piersi.
-Przysłała mnie Cassie. - powiedziała Isabella, patrząc na niego i dojrzała w jego oczach złość.


____________________________________________________

HEJ...
... Wiem, znów trochę nawaliłam. Ale co zrobić, wychodzi na to, że rozdziały będą się pojawiać raz na miesiąc. Uch, postaram się dwa, ale no wiecie jak jest. Ogólnie to dziś bez mojego gadania. Wstawiam tylko rozdział i lecę, bo jest u mnie kolega i Julcia <3 
Idziemy się bawić. 
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


Pozdrawiam, 
Wampirek.

Mrs. Punk