niedziela, 18 sierpnia 2013

07. "Bo istnieć nie znaczy żyć"


Rok 2013. Chicago. 

"W dół najciemniejszą drogą
Coś podąża za mną
Nie jestem sam
Bo nieszczęście kocha moje towarzystwo."

"Nigdy nie byłem sam."
Tak naprawdę, zawsze czuł się samotny, ale taki nie był. Nikt koło niego nie stał, nie wspierał go. Bo on to odrzucał. Ale cierpienie było zawsze. Jego nieodłączny towarzysz broni. Czekał na niego w każdym zaułku, za każdym rogiem, w każdej wąskiej uliczce, wszędzie. Nie puszczał go samego.
"Nie jestem sam."
I przez te wszystkie lata; wszystko znikało, ale - cierpienie jest nadal. Pozostało, a on się do niego przyzwyczaił. Dziwnie się czuje w chwilach gdy go nie ma. Nieswojo. Sam nie wie. Kiedy było lepiej? Jak jeszcze nie cierpiał, był szczęśliwym dzieckiem, nieświadomym tego co go czeka. Czy teraz gdy cierpi i wie, że życie jest pieprzoną dziwką.
"Nigdy nie będę sam."
Uczucie bólu i cierpienia nigdy nie odejdą, będą przy nim trwały jak jego własne dzieci. Te pierwsze, te które nigdy nie znikną, nie dorosną, ale będą rosły w siłę, a on będzie już je rewelacyjne maskował. Już dziś nieźle opanował tę sztukę. Wiele osób myśli, że on po prostu taki jest, inny wiedzą, że coś się stało w jego życiu, ale nikt nie przewiduje czegoś strasznego i okropnego jakie było naprawdę.
"Czasami chcę być sam."
Poczuć tę pustkę, wiedzieć, że nie czuje niczego. Chce się uśmiechnąć, choć raz, bezinteresownie, ot tak. Bez przymusu i udawania odwzajemnić czyjś uśmiech. Nie byłby złym człowiekiem, gdyby nie to co się stało w jego życiu. Naprawdę jest wartościowym mężczyzną, ale doszczętnie zepsutym. Prosił o naprawienie, nie udało się, czy jest jeszcze na to jakakolwiek szansa? Na to, że... Będzie dobrze?

~*~

Hope Cullen wyskoczyła ze swojego łóżka i podbiegła do okna, odsłoniła roletę. Świeciło słońce, uśmiechnęła się szeroko, podskoczyła i zaklaskała. Miała widok na swój ogródek, odnowiony plac zabaw, specjalnie dla niej. Tatuś jej mówił, że to był kiedyś jego plac. A za placem stał już całkiem nowy basen. Często pływa w nim z Cassandrą. Ale pływać nauczył ją tata, powiedział, że dopóki Hope nie będzie umiała pływać, nie wejdzie do wody z nikim innym niż z nim. No, ale w końcu się nauczyła i może także bawić się w basenie ze swoją ukochaną opiekunką, choć Edward czasami jak ma wolny czas też bawi się tam z córką. Za to nigdy nie przebywa z nią na placu, Hope nie wie dlaczego, ale widzi, że gdy tatuś patrzy na plac to jest smutny, więc nie naciska na niego.
Stała tak chwilę, a potem najwidoczniej o czymś sobie przypomniała, bo zerwała się z miejsca jak oparzona. Zaścielała szybko łóżko kładąc swojego misia na łóżku, pocałowała go w czółko.
-Śpij jeszcze, Panie Misiu - uśmiechnęła się - Ja mam coś do załatwienia - rozłożyła rączki bezradnie - No co zrobić, jak to mawia tatuś, obowiązki wzywają... - zaśmiała się radośnie i wybiegła z pokoju na drugi koniec korytarza. Nawet nie męczyła się dziś z pukaniem do drzwi, choć zazwyczaj pukała. Dziś po prostu niemal wleciała do sypialni swojego ojca, Edwarda Cullena, wskoczyła mu na łóżko.

~*~

Całą noc nie mógł spać. Najpierw zajął się papierami, które mu zostały do przeczytania i podpisania, potem odbył rozmowę o przewozie broni z klubu "Paradise" do klienta. Choć był już wykończony nie mógł zasnąć, zrezygnował z prysznica i wziął długą kąpiel w wannie, która miała go zrelaksować. Zamknął oczy i zanurzył się całkowicie, pozwolił aby woda otoczyła go całego. Może miał nikłą nadzieję, że obmyje jego problemy? To by pomogło, ale to świat rzeczywisty nie marzenia. Wynurzył się dopiero go zaczęły boleć go płuca z braku powietrza. Wziął głęboki oddech i otworzył oczy, westchnął ciężko i zanurzył swoje dłonie we włosach aby za nie pociągnąć. Skulił się jęcząc przeciągle. Zaczął mrugać oczami aby odgonić napływające łzy. Wstał sfrustrowany swoją słabością. "Boże, czasami jestem takim pierdolonym mięczakiem, że mam chęć sobie samemu przyjebać". Wyszedł z wanny, szarpnął za ręcznik i zawiązał go luźno wokół bioder, drugim przetarł swoje włosy susząc je. Potem rzucił nim w kąt, wytarł się i założył bokserki. Spuścił wodę z wanny odkręcając kurek, podszedł do umywalki i się o nią oparł. Spojrzał w lustro z rezygnacją. "Wyglądam jak ciota.". Warknął i chwycił za uchwyt przemontowany do małego lusterka, otworzył 'tajną' szafkę i wyjął z niej paczuszkę z białym proszkiem. Wziął leżące luźno na półce lusterko i wysypał troszkę substancji na nie. Uformował ją i wciągnął nieznaczną część nosem, resztę zebrał na palec i zlizał. Warknął jeszcze raz, tym razem drapieżniej. Był na siebie wściekły. Nie ćpa, odszedł od tego gówna i nie wróci do tego, czasami weźmie jakąś działkę, ale nigdy w dzień, nie chce aby Hope o tym wiedziała, jest za mała na takie rzeczy. Stanowczo za mała, dla niego zawsze taka będzie. Ochroni ją przed tym. Odłożył lusterko i szczelnie zamknął folię z proszkiem, schował ją z powrotem i zamknął szafkę. Ponownie spojrzał na swoje odbicie, odkręcił kurek i przetarł twarz zimną wodą. Wyszedł z łazienki, minął swój gabinet i podążył do sypialni, zatrzymał się przed komodą i spojrzał na zdjęcie jego i Hope, uśmiechnął się pod nosem. Zrobił się senny, wszedł na łóżko i zamknął oczy.

Mały pokój. Mały chłopiec. Siedzi z nimi. Śmieją się. Są szczęśliwi. Słyszą huk. Wybita szyba. Odłamki szkła. Szamotanie się. Szelesty. Kroki. Błysk ostrza. Nóż. Bójka. Krzyk. Łóżko. Krzyk. Krew. Krzyk. Ciemność. Hałas. Cisza. Krzyk. Błysk. Ruch. Brak powietrza. Wszystko ustaje. Spokój. Kuli się. Wtula sam w siebie. Głos. Inny niż zazwyczaj.
Nie...
To nie stąd...
To nie ten głos...
To nie jej głos....
To Hope...

Nadal spał, miał przebłyski swojego snu, ale czuł wiele więcej. Jakiś ciężar ciała na sobie. Przeraził się. Chciał otworzyć oczy, ale nie mógł, krzyknął.
-Tatusiu, nie krzycz, to tylko sen, tatusiu proszę... - poczuł jak ktoś obejmuje go za szyję i przytula do siebie, mała rączka przeczesująca jego włosy. Powstrzymał się od zrzucenia tego ciężaru z siebie, lęk go opuścił, zrozumiał, że to Hope na nim siedzi. Odzyskał czucie, odwzajemnił uścisk. Uspokoił oddech i otworzył oczy, napotkał zatroskane spojrzenie swojej córki.
-Już w porządku, to tylko sen... - szepnął głaszcząc jej policzek. Okropny sen. Uśmiechnął się do niej delikatnie i pocałował w czoło. Pokiwała głową na znak, że rozumie.
-Chcesz mi opowiedzieć? - teraz to ona pogłaskała Edwarda po policzku, zaśmiała się, bo tatuś miał lekki zarost i to ją łaskotało - Cassie mówi, że jak się powie co nam ciąży to jest lepiej. Dobrze mówi?
-Tak, Cassie jest bardzo mądra... - pokiwał głową - Ale wiesz... Ja nie pamiętam dokładnie tego snu, wiem, że był...
-Straszny... - dokończyła za niego.
-Tak, kochanie, był straszny... - szepnął jakby odpływając na chwilę w inną przestrzeń, ale po chwili znów uśmiechnął się do Hope. Oczywiste było to, że pamięta co mu się śniło, a bardzo chciałby zapomnieć. Jednak nie da rady. - Ale czemu już nie śpisz, Iskierko? - zmienił szybko temat.
-Oj, jak mogę spać, tatusiu, skoro wiem, że to już dziś przyjeżdża do nas babcia Esme i dziadek Carlisle? - mała poruszyła się na nim niecierpliwie - Strasznie się za nimi stęskniłam! A ty nie?
-Tak, Iskierko, nie zapomniałem i też się cieszę, że nas odwiedzą... - westchnął. Czy tęsknił? Nie, raczej nie, owszem fajnie, że ich zobaczy, ale nie można tego nazwać tęsknotą, ale po co tłumaczyć to Hope? Nie widział takiej potrzeby. Mała panna Cullen nie wiedziała, że Esme i Carlisle nie są jej prawdziwymi dziadkami, ale tego też postanowił jej nigdy nie mówić. Hope zainteresowałaby się co się stało z prawdziwymi rodzicami Edwarda, a to by zmuszała go do kolejnego kłamstwa, a nie chciał kłamac swojej córki, prawdy też powiedzieć nie mógł, była zbyt okropna.

~*~

Wjechał na parking, wyszedł z auta i odpiął pasy swojej córki. Złapał ją za rączkę i zamknął pojazd. Poprawił swój krawat, powolnym krokiem, aby mała za nim nadążała ruszył do hali lotniska. To stąd miał odebrać swoich rodziców, a potem mieli pojechać do "Paradise". Restauracji jego i jego braci, którzy mieli już tam czekać z gotowym obiadem i osobnym stolikiem dla ich rodziny.
Poczuł jak Hope potrząsa jego ręką, a drugą wskazuje przed siebie na dwójkę starszych ludzi z wielkim uśmiechem na twarzy. Odchrząknął i poszedł z córeczkę w ich stronę. Gdy byli wystarczająco blisko puścił jej rączkę, a ta od razu popędziła w stronę dziadków z głośnym, wesołym śmiechem. Edward słysząc ten dźwięk sam delikatnie się uśmiechnął. Podszedł do ciotki Esme i uściskał ją tak jak zawsze gdy się widzą, krótko i delikatnie, tak jakby bał się jej dotyku. Na Carlisle'a tylko spojrzał, kiwnął głową i uścisnął jego dłoń. Hope za to nie mogła się odkleić od swoich dziadków, bo za nich ich brała. Całowała to chwilę kobietę i mężczyznę nie mogąc się nimi naciszyć, a oni odwzajemniali jej się tym samym. Wiedzieli, że Hope za nimi tęskni, tak jak oni za nią, ale... Wiedzieli też, że bardziej cierpiałaby gdyby była z dala od swojego taty. Edward był dla niej wszystkim, a ona wszystkim dla niego. Nie był człowiekiem bez skazy, ale bez wątpienia był idealnym ojcem.
-Okay... - oczyścił gardło - Chodźcie, pojedziemy do restauracji, Emmett i Jasper są już na miejscu. - oznajmił bez jakiś żywszych emocji, po prostu powiedział to co miał do zakomunikowania, tyle.
Nic nie mówili. Hope wskoczyła na swoje miejsce w aucie, Edward zapiął jej pasy i pocałował w czoło z lekkim uśmiechem. Na ten widok Esme Cullen uśmiechnęła się i spojrzała czule na swojego męża, wiedziała, że Edward okazuje jakiekolwiek uczucia tylko swojej córce, nie miała mu tego za złe, wiedziała co przeszedł. Mimo wszystko pragnęła dla Edwarda, aby zaczął żyć, być sobą, a nie stworzoną pustą marionetką. Wiedziała, że ona nie może tego dokonać, miała nadzieję, że jednak znajdzie się ktoś taki, kto naprawi jej wychowanka, jej i Carlise'owi się nie udało.
Edward rozejrzał się po aucie, wszyscy już siedzieli, więc przekręcił kluczyki i wyjechał z parkingu na ulicę Chicago. Restauracja "Paradise" znajdowała się w centrum Chicago, w najlepszym miejscu. Szanowana restauracja, najlepsi kucharze, elegancki lokal. Ale jaka jest prawda? Taka, że "Paradise" jest sławne też w tych mniej eleganckich strefach, dobrze znane. "Ludzie są naiwni i łatwi do wyjebania. Nabierają się na, kurwa, wszystko. Pieprzone marionetki w rękach Boga. No, bo proszę was! Oni myślą, że ja jestem milionerem za pomocą jednej, popularnej restauracji? Huh, aby mieć tyle kasy ile mam musiałbym mieć z 10 takich lokali. Może i nawet więcej."
Zaparkował na tyłach i weszli. Emmett i Jasper już czekali. Uśmiechnięci powitali swoich rodziców. Obiad był już naszykowany. Wszyscy zaczęli jeść i rozmawiać. Edward milczał, jako, że siedział koło swojej córki to nieraz coś powiedział z uśmiechem, ale to do niej. Zabrał głos gdy zeszło na tematy biznesowe, potem znów milczał. Nie był zbyt towarzyski, tak naprawdę chciał mieć już ten obiad za sobą. Męczyło go to. Chciał uciec. Zamknąć się w swoim pokoju i nie wychodzić. Szkoda, że nie mógł. Wiedział, że musi tu wytrwać.
Dla Hope.

~*~

Siedziała w wannie i delikatnie myła swoje obolałe ciało. Woda wokół niej była zaczerwieniona. Z małych ranek nadal sączyła się krew, a dostające się do niej mydło sprawiało, że czuła lekkie pieczenie. Jej biodra były sine, bolała ją cała miednica. Nie mogła złączyć nóg bez wydania z siebie jęku bólu. Jej malinowe zazwyczaj wargi były opuchnięte i zdarte, widniały na nich małe strupki, które można było wyczuć pod palcami. Miała odbite palce na szyi.
Trafił jej się, klient sadysta, teraz ma za swoje.
Nie pierwszy i nie ostatni raz.


______________________________________________________

BRY WSZYSTKIM

Jakoś ostatnio tak nijak. Rozdział miałam napisany, ale brakowało zakończenia i miałam zastój, bo nie wiedziałam co dopisać, dziś jakoś coś naskrobałam. Mam nadzieję, że jest okay i komuś się spodoba. Ja nie jestem do końca zadowolona, ale sądzę, iż nie jest najgorzej. 

Z PRZYZWYCZAJENIA

Nie za bardzo wiem co napisać. Może... Szkoda, że wakacje się kończą, prawda? Smutno mi trochę z tego powodu, no i wiecie... Troszkę się boję, idę teraz do nowej szkoły, nowa klasa. Liceum to już nie to samo co gimnazjum, prawda?

DO ZOBACZENIA

Dziś krótko, to tyle ode mnie. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad w postaci komentarza. Do następnej notki, buziaki dla wszystkich <3 :*

Pozdrawiam, 
Wampirek. 

Jakiekolwiek pytania? - http://ask.fm/Wampirek00
A jakby wam się nudziło... - http://www.photoblog.pl/tinkerbell112

Mrs. Punk