"Lecz wtedy Ty pojawiasz się przy mnie
Ściany po prostu znikają
Nic by mnie otoczyć
I uchronić przed moimi lękami
Jestem nieosłonięta
Widzisz jak się otworzyłam
Oh, sprawiłeś, że Ci zaufałam"
Przeznaczenie.
Czym ono jest? Są to rzeczy i sytuacje, które zostały przypisane każdemu
człowiekowi. Nie da się tego uniknąć, ominąć, wyeliminować z naszego życiorysu.
Tak musi być. Nikt ani nic nie sprawi, że przeznaczone nam wydarzenia się nie zdarzą.
Przecież tak zapisano w kartach naszego życia.
Ale
czy na pewno?
Skoro
każdy człowiek ma z góry zapisane swoje życie i kieruje nim przeznaczenie, skąd
wzięła się wiara i wolna wola? Nie możemy być wolni, wiedząc o tym, iż nasze istnienie
jest przesądzone od samego początku. Ktoś już, za nas, je zaplanował.
~*~
Stała
przez dłuższą chwilę przy oknie, patrząc na zewnątrz. Nie wiedziała, czego jej
spojrzenie szukało. Było zagubione, tak samo jak ona w tamtym momencie. Dużo
się wydarzyło tamtego dnia i nie mogła tego wszystkiego ułożyć w głowie,
przydzielić do jakiejkolwiek kategorii. James dawno nie zachowywał się w
stosunku do niej tak bestialsko. Odzwyczaiła się od tego i to, co się wtedy
wydarzyło było dla niej abstrakcją, z którą nie mogła sobie poradzić. Wstyd jej
było to przed sobą przyznać. Nie wiedziała, co zrobić. Pozwoliła sobie nawet
pomyśleć, że Cassie miała od samego początku rację. Szybko jednak wyparła tę
myśl, znów wmawiając sobie, że James Moore był dla niej wybawieniem i służył
pomocną dłonią.
Skrzywiła
się, czując pulsujący ból niemalże w całym ciele. James Pomocna Dłoń, ten sam,
który zadbał o jej lepszy byt i zapewnił jej dach nam głową, sprawił, że każdy
ruch, który wykonywała przyprawiał ją o mdłości i zawroty głowy. Po kąpieli,
która ani trochę, ku jej zaskoczeniu, nie złagodziła bólu, wzięła dwie tabletki
przeciwbólowe. Czuła lekkie otępienie, ale nic poza tym. Stojąc w lekkim amoku,
nie spodziewając się nikogo i patrząc nieobecnym wzrokiem za okno, dużo
myślała. Czy tak miał ją traktować James? A może to był jednorazowy wybryk i
nic takiego więcej się nie powtórzy? Taką miała nadzieję. Złudną.
Ostatnim,
czego potrzebowała była wizyta Cullena. On, jak na złość, przyszedł i jeszcze
bardziej ją zdezorientował. Nigdy nie zwracał się do niej takim tonem i choć
bardzo chciała dowiedzieć się, co sprawiło taką zmianę, nie zapytała o to.
Obdarzyła go zdawkowymi odpowiedziami, chcąc się go pozbyć. Czuła się na tyle
paskudnie, że nie miała nawet ochoty na dogryzanie Panu Wszystkowiedzącemu. Mimo
to, gdy wyszedł poczuła się jeszcze gorzej i zapragnęła go zawołać z powrotem.
Drzwi za nim się zamknęły, a ona wyciągnęła rękę w jego stronę i już, już
otwierała usta. Nie zrobiła tego. Jej dłoń opadła, obijając się o obolałe
biodro. Zaklęła pod nosem.
Miała
dość tej sytuacji i zastanawiała się na tym, czy nie powinna tego wszystkiego
rzucić i wrócić do Jamesa. Pomogła Cassie, zajmując się małą Hope przez ten
czas, nie musiała zgadzać się na więcej. Mogła odejść i nie przejmować się tym,
jak sobie poradzą. Poradziliby sobie na pewno, jest milion opiekunek, które
podjęłyby się tej pracy. Ona nawet nie była opiekunką, nie miała kwalifikacji i
łatwo można było ją zastąpić kimś innym, kimś lepszym.
Położyła
się powoli, uważając na miejsca, które bolały ją najbardziej. Nie, to nie jest
odpowiedni czas by wracać. Musi nabrać sił i zregenerować ciało. Tutaj nikt jej
nie zrobi krzywdy. James jest wściekły i gdy wróci na pewno nie da jej spokoju.
Będzie musiała też wrócić do pracy, a nie wiadomo, na jakiego gościa natrafi.
Moore się nad nią nie zlutuje, bo będzie sądził, że swoim zachowaniem sobie na
to zasłużyła. Może i tak było, ale ona nie chciała bardziej cierpieć. Znała
swojego szefa i była świadoma tego, że odwlekanie kary też jest na nic. Będzie
cierpieć, bez względu na to, kiedy wróci. Na chwilę obecną, wolała to odkładać
w czasie.
Mimo
zmęczenia, nie mogła zasnąć. Doskwierał jej ból i jak na złość nie mogła
oczyścić umysłu z przeróżnych myśli. Najbardziej denerwowało ją to, że myśli o
Cullenie. Zastanawiała się, co by było, gdyby go zatrzymała. Nadal byłby taki
miły, czy wróciłby do swojego drwiącego tonu i znów przyodział maskę, która
stała się jego codziennym ubraniem. To jedno mieli wspólne. Maskę, która stała
się ich nieodłączną częścią garderoby.
–
Cholera jasna! – warknęła sama do siebie, bo jej myśli znów zawędrowały do jego
osoby.
Wstała
i ignorując ból chodziła po pokoju, który zajmowała. Od drzwi do okna, od okna
do drzwi. Przeszła ten dystans kilka razy, od czasu do czasu na jej twarzy
widać było grymas bólu. W końcu chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi, wychodząc
na korytarz. Rozejrzała się. Było ciemno i cicho, chłodniej niż w
pomieszczeniu, z którego wyszła. Najpierw zobaczyła, czy Hope śpi. Dziewczynka
leżała na łóżku, przytulając do siebie swojego misia. Jej miedziane, długie
włosy leżały rozwalone na poduszce. Oddychała spokojnie i miarowo, uśmiechała
się delikatnie. Musiało jej się coś śnić. Coś dobrego.
Nie
wiedziała, ile stała patrząc się na córkę swojego obecnego szefa i nie
zorientowała się, że ona i Hope nie są już jedynymi osobami w sypialni. Edwarda
spostrzegła dopiero, gdy stanął koło niej, ocierając się swoim ramieniem o jej.
–
Nie możesz spać? – zapytał cicho, tak aby nic nie mogło przeszkodzić jego córce
w odpoczynku.
Pokiwała
głową i spojrzała na mężczyznę. Zlustrowała go subtelnie. Był boso, w samych
dresach. Przez panującą ciemność nie mogła stwierdzić, jakiego były koloru.
Jego nagi brzuch i tors odznaczały się na tle mroku, miał bladą skórę, wydawała
się delikatna i gładka. W końcu napotkała jego oczy, on też się w nią
wpatrywał.
–
Czemu pracujesz dla Jamesa? – Odwrócił się w jej stronę, zmuszając ją do tego
samego. Stali twarzą w twarz, patrząc sobie w oczy.
–
Bo mi pomógł, gdy tego potrzebowałam – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Nie
miałam też wyjścia. To było jedyne, możliwe rozwiązanie.
–
Prostytucję nazywasz pomocą? Naprawdę myślałem, że jesteś mądrzejsza – mruknął,
kręcąc głową.
Choć
nie chciała rezygnować z jego towarzystwa, nie miała zamiaru słuchać tego, co każdy
już nie raz jej mówił. Ominęła go bez słowa i wyszła z pokoju. Wiedziała, że on
ruszył za nią, zamykając za sobą drzwi.
–
Po co za mną idziesz, chcesz mnie jeszcze obrażać? – warknęła i gwałtownie się
do niego odwróciła. – Proszę bardzo, dalej, ale pośpiesz się, bo naprawdę jest
późno! – Spojrzała na niego hardo i oddychała głęboko, by nie wybuchnąć i nie
zacząć krzyczeć.
–
Chcę to tylko zrozumieć! Ciebie zrozumieć. Widzę, jaka jesteś, gdy pokazujesz
siebie naprawdę.
–
A jaka twoim zdaniem jestem, co?!
Złapał
ją za nadgarstki i przyparł do ściany. Pochylił się tak, że ich twarze były
bardzo blisko siebie, a ich oddechy mieszały się ze sobą.
–
Delikatna, pomocna, czuła i kochana. Sam w to nie wierzyłem, ale tak właśnie
jest. Kiedy zobaczyłem twoje spojrzenie, gdy James cię bił – prychnął, a potem
dodał: – Pierwszy raz nie zobaczyłem w twoich oczach obojętności. Przed chwilą,
gdy obserwowałaś Hope. Patrzyłaś na nią z uśmiechem. Tak, jakbyś przypominała
sobie coś miłego. Nie mogłaś oderwać od niej wzroku.
Stała,
słuchając jego słów. Teraz nie mogła oderwać wzroku od niego. Zamrugała
kilkakrotnie, aby się nie rozpłakać, ale czuła, że tym razem to nie działa,
więc zamknęła oczy. Otworzyła je dopiero wtedy, gdy była pewna, że żadna
niechciana łza nie spłynie po jej bladym policzku. Edward nadal wpatrywał się w
nią z tą samą pewnością, nie była pewna, czy chociaż mrugnął.
–
Może kiedyś taka byłam – szepnęła – ale to było dawno. Wiele się zmieniło,
Edwardzie, ja się zmieniłam. Musiałam. Wyobrażasz sobie delikatną dziwkę?
Nauczyłam się być nową osobą, kimś całkowicie innym. Wyparłam dawną siebie, aby
nie zginąć i w tym wszystkim się odnaleźć. Chronienie Hope przed wszystkim w
niczym nie pomoże. Też kiedyś taka byłam, wiesz? Taka jak ona. Patrz, jak
skończyłam. – Czuła, że Edward słuchając jej, nieco rozluźnił uścisk na jej
nadgarstkach, a jego ciało nie było już takie spięte. Korzystając z tego, wyplątała
się z jego objęć i odsunęła się. Czuła, że gdyby tego nie zrobiła, wbrew swojej
woli, przytuliłaby się do niego, pragnąc czuć jego ciepłe ciało przy swoim.
–
Zawsze jest inne wyjście, Bello – powiedział, patrząc na jej oddalającą się
sylwetkę. – Nie wiem, jakie problemy miałaś i co się stało. Nie musiałaś jednak
rezygnować z siebie, to chyba jedno z najgorszych wyjść. Pomyśl, jak bardzo się
zmieniłaś. Odpowiada ci to, cieszysz się z tego, jakim człowiekiem się stałaś?
–
Przestań! – powiedziała wściekle, a łzy spłynęły po jej twarzy. – A ty?! Jakim
ty jesteś człowiekiem?! Co, panie mądry? – Położyła dłonie na jego torsie,
pchając go, ale on i tak twardo stał na nogach.
–
Ja naprawdę nie miałem wyjścia – szepnął, a jego pewność odeszła w niepamięć,
jakby nigdy nie wypowiedział wcześniejszych słów. – I naprawdę chciałbym być
inny.
–
Więc się zmień! – Zmrużyła oczy.
–
Nie umiem, Bestyjko. – Pokręcił powoli głową i uśmiechnął się blado, ten
uśmiech nie dosięgał oczu. Był wymuszony.
W
jednej chwili stał się taki odległy, gdy jeszcze przed chwilą przepełniała go
paląca pewność siebie, żarliwość i hardość. Teraz wyglądał jak inny człowiek,
który stracił wszelkie nadzieje i żył z przymusu. Nie myśląc o tym, co robiła
pogłaskała go po policzku, kciukiem przejeżdżając po jego dolnej wardze. Spiął
się, ale tylko na chwilę, potem cicho westchnął i spojrzał na nią. Jego
spojrzenie było przygaszone, ale nie obojętne. Jego piękne oczy straciły blask
i były takie smutne.
~*~
–
Chcę ją znaleźć – powiedział zdecydowany. Musiał działaś natychmiast, doskonale
wiedział, że jeśli będzie to przeciągał, rozmyśli się i znów zrezygnuje z tego,
co było dla niego jedną z najważniejszych rzeczy na świecie. Czas najwyższy
zamknąć pewien rozdział swojego życia i rozpocząć coś nowego.
_______________________________________________________________________
WITAJCIE! ZNÓW MNIE TROSZKĘ NIE BYŁO, CO SPOWODOWAŁ POWRÓT DO SZKOŁY PO TRZECH TYGODNIACH NIEOBECNOŚCI. BARDZO WAS PRZEPRASZAM, CAŁY ROZDZIAŁ NAPISAŁAM PRAKTYCZNIE DZIŚ I MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ SPODOBA! NIE MUSZĘ CHYBA MÓWIĆ, ŻE LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE, BO TO STRASZNIE MOTYWUJE! MOŻE TO BYĆ ZWYKŁE: "CZYTAM, PODOBA MI SIĘ/NIE PODOBA".
KIEDY KOLEJNY? NIE WIEM, MAM MASĘ NAUKI I JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ JAKIEJŚ PRZERWY, A DO ŚWIĄT DALEKO, PRAWDA? JAKOŚ JEDNAK MUSZĘ DAĆ RADĘ I POSTARAM SIĘ, ABY ROZDZIAŁ BYŁ ZDECYDOWANIE SZYBCIEJ!
CO JESZCZE? JUŻ O TYM PISAŁAM, ALE NAPISZĘ PONOWNIE. ZAPRASZAM WAS NA MOJEGO BLOGA, KTÓREGO PROWADZĘ ZE S.W.E.E.T.N.E.S.S -----> http://oznakowana.blogspot.com/
Pozdrawiam,
do następnego,
CM Pattzy
Pierwsza : )
OdpowiedzUsuńW końcu rozdział XD Znam ten ból związany ze szkołą :) Ale nie będę na te tematy przynudzała.
UsuńRozdział mi się podobał, ale to oczywiście nie jest żadną nowością, bo rozdziały mi się zawsze podobają. Tak samo jak rozpoczęcie każdego z nich.
Edward w końcu pokazuje się z innej strony, oczywiście tej lepszej, więc to bardzo dobrze :) Teraz będzie dobry dla Hope i dla Belli. Oczywiście o ile ta druga nie zajdzie mi za skórę :D Ale Bella też się powoli pokazuje z drugiej strony :D Oby tak dalej i ta dwójka stworzy parę, będą się kochać, żyć długo i szczęśliwe, etc. :D
I domyślam się o co chodzi z tym ostatnim wątkiem, albo raczej o kogo chodzi :) Ale swoich podejrzeń nie będę zdradzała - nie można :D
To chyba już wszystko, co chciałam powiedzieć... :)
Pozdrawiam,
s.w.e.e.t.n.e.s.s
[http://amnesia-life.blogspot.com
http://oznakowana.blogspot.com <- dołączam się do zaproszenia! :D]
Znasz ten ból, bo chorowałaś ze mną! Z rozpoczęciami jest coraz trudniej, bo brakuje mi już tematów, a nie chcę się powtarzać, help XD Ty ogólnie wiesz na temat tego opowiadania o wiele więcej ;D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Okropnie szkoda mi Belli i jeszcze bardziej jest mi przykro, że nie widzi żadnego wyjścia z tej sytuacji, że nie widzi możliwości uwolnienia się od człowieka, który tak naprawdę jest potworem. To, co powiedział o niej Edward było słodkie i cieszę się, że w końcu zauważył w niej kogoś więcej niż "dziwkę". Choć ta końcówka... Kurczę, mam nadzieję, że Edward odważy się otworzyć przed Bellą.
OdpowiedzUsuńNo i kto to był ten na końcu? Czyżby Charlie? Mam nadzieję, że to Charlie albo ktoś z jego nowej rodziny ;)
Pozdrawiam,
Spark ;*
Bella ma klapki na oczach, ale ona sama nie chce się ich pozbyć. Prawda ją po prostu przeraża. No i z końcówką - zgadłaś!
UsuńDziękuję!
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle ciekawy. Szczególnie końcówka.
Bella i Edward w końcu się trochę dogadują, miło to widzieć, naprawdę.
Życzę Edwardowi powodzenia z Bellą. Przekonanie jej może mu trochę zająć, ale jak się uda, to może być już tylko lepiej.
Wydaje się, że wszystko idzie w dobrą stronę... no, poza Jamesem.
Pozdrawiam. Życzę weny i wolnego czasu ;)
Ayoi
James nigdy nie pójdzie w dobrą stronę. Bella i Edward zrobili wielki krok, bez wzajemnego denerwowania się.
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Po raz pierwszy nie czuję tego ''czegoś'' kiedy czytam twój rozdział, oczywiście wszystkie były genialne, ale ten...hmm bardzo ciężko mi to ocenić, po prostu, to coś w stylu ''jest ok'', ale może właśnie t tym rozdziale potrzebna była delikatność i subtelność. Wiem, że niektórym może się nie spodobać, to co napisałam wyżej, ale ta długo wyczekiwana notka, miała mieć coś w sobie ...może niepowtarzalnego, kiedy tylko weszłam na bloga poczułam ogromne podekscytowanie, ale po skończeniu, czułam się jakbym w ogóle nie przeczytała twojego rozdziału, może to przez to, że napisałaś to wszystko jednego dnia, czasem mam tak, że kiedy piszę coś jednego dnia, to potrafię to strasznie zepsuć, zdusić od środka, a niekiedy pisząc coś kilka dni, czuję, że to za długo, i że próbuję coś na siłę zrobić z czegoś, co tak naprawdę jest gotowe. Istnieje też druga opcja, może to ja mam taką chorą psychikę, dlatego że bardzo podobał mi się moment kiedy to James uderzył Bellę, ależ z całym szacunkiem i miłością jaką darzę Bellę, po prostu uważam, że za mało przemocy i psychicznych momentów to źle. Rozumiem, że według innych rozdział może być świetny, bo w końcu, kto by się nie cieszył z bliskości Bells z Edłordem na małej przestrzeni kwadratowej, ale ja musiałam wtrącić swoje zgrabne trzy grosze i dorzucić jak bardzo się zawiodłam, choć chyba nie tak bardzo. Jest pokręcona, i nie przestaję wierzyć, że akcja z Jamesem się rozwinie i również jako wielka fanka owych bohaterów pragnę świątecznego wybrykanka, chciałabym, żeby Bella dowiedziała się, że jej ojciec ją kocha, i myśli, że ona nie żyje, a potem żeby doszło do przemocy między Bellą, a Jamesem. Nawiasem, Edward też mógłby się dowiedzieć dlaczego Bella została prostytutką, to rozjaśniło najmroczniejsze zakamarki tej całej zawiłej love story, która w cale nie wydaje się miłosna. Myślę, że Eddie dowie się historii Belli od Cassandry. Twoje wierna czytelniczka, która wstawiła tan komentarz o dość późnej porze i która może cierpieć na bezsenność z niecierpliwością czeka na nn na tym i na nowym blogu, który nawiasem jest świetny.
OdpowiedzUsuńOjej :( Nie chciałam zawieść! Ja pisanie rozdziałów postrzegam, jako wielką wenę i chęć do pisania, więc nie wiem, czy to jest powodem, ale...! Mogę powiedzieć, że to był jeden z spokojniejszych rozdziałów, takie wprowadzenie do "czegoś" (nic tu nie będę zdradzać!). James na pewno nie da im spokoju, tego możesz być pewna i do rozwiązania tego wszystkiego jest jeszcze masa czasu i wiele wydarzeń. Mam nadzieję, że następny bardziej przypadnie Ci do gustu :)
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
super :) mam nadzieję,że pomiędzy Edwardem a Bellą do czegoś dojdzie :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny nn :*
Cóż, co ja mogę powiedzieć... Rozdział wyszedł jak zwykle fenomenalnie :) Rozumiem, dlaczego rozdziału tyle nie było, bo sama jestem w podobnej sytuacji- nauczyciele na półtora miesiąca przed egzaminami litości nie mają :/ No i po chorobie jakoś nie mogę dojść do siebie- dalej gardło boli -.- Ale nie przynudzam, zabieram się za komentowanie :)
OdpowiedzUsuńPoczątek rozdziału cudny i wiele daje do myślenia, naprawdę. Cóż... Ludzie często starają uciec przed przeznaczeniem, ale nie da się tego zrobić- to niemożliwe po prostu. Przyznaję, sama próbowałam kiedyś tego dokonać, ale konsekwencje tego, że tak starałam się zapomnieć o pewnych sprawach i tak dały o sobie znać, więc... Lepiej nie uciekać przed przeznaczeniem i przyjmować od niego to, co nam daje.
Odnoszę wrażenie, że rozmowa Belli i Edwarda stanowiła przełomowy moment w ich relacji. Jak pierwszym był... nazwijmy to incydent w klubie Jamesa, tak ta rozmowa była drugim, ale ile znaczącym... Edward w końcu dostrzegł, że Bella nie jest naprawdę taka, jaką stara się być wśród innych. Ona także potrzebuje kogoś, tylko nie okazuje tego w odpowiedni sposób. Ukrywa swoje problemy przed światem, myśli, że poradzi sobie z nimi sama. Ale rzeczywistość jest tak naprawdę całkowicie inna i bardziej brutalna... Cóż, przeszła wiele i kiedy James "wyciągnął" do niej pomocną dłoń, nie dostrzegała innej możliwości, innego życia. Prostytucja miała jej zapewnić przeżycie, jednak jakim kosztem... Ale teraz... Tak powoli wszystko zaczyna do niej docierać. To, że to, co pokazał jej James jest jedną wielką pomyłką i istnieje możliwość zmienienia swojego życia. Tylko potrzeba do tego odwagi. Jednak nadal ma klapki na oczach i potrzebuje kogoś, kto jej je zdejmie :) Potrzebuje kogoś w rodzaju... mentora, który wskaże jej odpowiednią ścieżkę.
Zresztą, z Edwardem jest podobnie. Tyle, że on ma Hope, a Bella jest w tym bagnie sama. Ale poradzą sobie z tym. Razem. Mówi mi to moje przeczucie, a ono praktycznie w ogóle się nie myli.
W ogóle tak dużo było o nich w tym rozdziale i rozbudziło to moją ciekawość, co ty przyszykowałaś dla nich w przyszłości. Przeczucie mówi mi, że nie będzie kolorowo... W końcu James nie da o sobie tak łatwo zapomnieć.
I tak na koniec o końcówce rozdziału. Tak myślałam nad nią dosyć długo i doszłam do wniosku, że może chodzić tutaj o ojca Belli, który w końcu postanowił odnaleźć córkę. Bo o Jamesie to raczej nie mogło być- on nie pomyślałby o tym w taki sposób. Nie byłoby tu nic o nowym rozdziale w życiu...
Cóż, to chyba tyle z mojej strony. Trzeba skończyć się z lekcjami męczyć :/
Czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam,
lilka24
Super! Już się nie mogę doczekać nastepnego ;)
OdpowiedzUsuńSwietne :)
OdpowiedzUsuńSuper jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńHej kochana!
OdpowiedzUsuńNo nareszcie dodałaś rozdział! Choć muszę powiedzieć, że mam wrażenie, że był krótszy od pozostałych. Tak mi się wydawało, bo coś za szybko się skończył:D
Jestem prawie pewna, że ten rozdział był takim przełomem w relacji Belli i Edwarda. Do tej pory patrzyli na siebie ciągle wilkiem i można było pomyśleć, że nigdy się nie dogadają. Czuć było tą wzajemną niechęć i odrazę Edwarda do Belli. A tutaj kompletna zmiana! Potrzebowali dużo czasu by się do siebie przekonać, ale sądzę, że są na dobrej drodze do zacieśnienia tej relacji. Przede wszystkim dlatego, że powoli zaczynają dostrzegać inną twarz drugiej osoby. Widzą, że ta hardość i pewność siebie to maska, za którą kryje się całkowicie inne wnętrze i to jest klucz do zmiany zdania na swój temat. Wydawało mi się nawet, że Edward byłby w stanie przełknąć to, że Bella jest prostytutką, choć na początku wydawało mi się to niemożliwe. I myślę też, że i ona powoli zmienia swój tok rozumowania i przez zachowanie Jamesa zaczyna dostrzegać, że coś jest nie tak jak powinno. I mam nadzieję, że już niedługo Edward wyciągnie ją z tego bagna.
Pozdrawiam! ;*
I mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej! ;)
Ściskam;*
W końcu znalazłam chwilę na przeczytanie ostatnich rozdziałów. Już ci pisałam, ze jestem zachwycona tym opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńTa historia jest taka intrygująca, że aż ciężko się od niej oderwać ;).
Myślę, że Bella ma trochę zły tok myślenia, ale Edward ją zmieni. Musi. :D
No i James, który jest dupkiem do kwadratu i najchętniej to skopałabym mu tyłek i wywaliła z tego opowiadania. Nie dlatego, że tak nie pasuje (bo przecież jest jego częścią) ale dla tego, że po prostu go nie lubię, no bo jest dupkiem. :D
Pozdrawiam serdecznie! ♥
Świetnie piszesz i uwielbiam tego bloga dlatego nominuję cię do LBA!!!!!
OdpowiedzUsuńWięcej TU:
http://city-immortals.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award_17.html