niedziela, 18 sierpnia 2013

07. "Bo istnieć nie znaczy żyć"


Rok 2013. Chicago. 

"W dół najciemniejszą drogą
Coś podąża za mną
Nie jestem sam
Bo nieszczęście kocha moje towarzystwo."

"Nigdy nie byłem sam."
Tak naprawdę, zawsze czuł się samotny, ale taki nie był. Nikt koło niego nie stał, nie wspierał go. Bo on to odrzucał. Ale cierpienie było zawsze. Jego nieodłączny towarzysz broni. Czekał na niego w każdym zaułku, za każdym rogiem, w każdej wąskiej uliczce, wszędzie. Nie puszczał go samego.
"Nie jestem sam."
I przez te wszystkie lata; wszystko znikało, ale - cierpienie jest nadal. Pozostało, a on się do niego przyzwyczaił. Dziwnie się czuje w chwilach gdy go nie ma. Nieswojo. Sam nie wie. Kiedy było lepiej? Jak jeszcze nie cierpiał, był szczęśliwym dzieckiem, nieświadomym tego co go czeka. Czy teraz gdy cierpi i wie, że życie jest pieprzoną dziwką.
"Nigdy nie będę sam."
Uczucie bólu i cierpienia nigdy nie odejdą, będą przy nim trwały jak jego własne dzieci. Te pierwsze, te które nigdy nie znikną, nie dorosną, ale będą rosły w siłę, a on będzie już je rewelacyjne maskował. Już dziś nieźle opanował tę sztukę. Wiele osób myśli, że on po prostu taki jest, inny wiedzą, że coś się stało w jego życiu, ale nikt nie przewiduje czegoś strasznego i okropnego jakie było naprawdę.
"Czasami chcę być sam."
Poczuć tę pustkę, wiedzieć, że nie czuje niczego. Chce się uśmiechnąć, choć raz, bezinteresownie, ot tak. Bez przymusu i udawania odwzajemnić czyjś uśmiech. Nie byłby złym człowiekiem, gdyby nie to co się stało w jego życiu. Naprawdę jest wartościowym mężczyzną, ale doszczętnie zepsutym. Prosił o naprawienie, nie udało się, czy jest jeszcze na to jakakolwiek szansa? Na to, że... Będzie dobrze?

~*~

Hope Cullen wyskoczyła ze swojego łóżka i podbiegła do okna, odsłoniła roletę. Świeciło słońce, uśmiechnęła się szeroko, podskoczyła i zaklaskała. Miała widok na swój ogródek, odnowiony plac zabaw, specjalnie dla niej. Tatuś jej mówił, że to był kiedyś jego plac. A za placem stał już całkiem nowy basen. Często pływa w nim z Cassandrą. Ale pływać nauczył ją tata, powiedział, że dopóki Hope nie będzie umiała pływać, nie wejdzie do wody z nikim innym niż z nim. No, ale w końcu się nauczyła i może także bawić się w basenie ze swoją ukochaną opiekunką, choć Edward czasami jak ma wolny czas też bawi się tam z córką. Za to nigdy nie przebywa z nią na placu, Hope nie wie dlaczego, ale widzi, że gdy tatuś patrzy na plac to jest smutny, więc nie naciska na niego.
Stała tak chwilę, a potem najwidoczniej o czymś sobie przypomniała, bo zerwała się z miejsca jak oparzona. Zaścielała szybko łóżko kładąc swojego misia na łóżku, pocałowała go w czółko.
-Śpij jeszcze, Panie Misiu - uśmiechnęła się - Ja mam coś do załatwienia - rozłożyła rączki bezradnie - No co zrobić, jak to mawia tatuś, obowiązki wzywają... - zaśmiała się radośnie i wybiegła z pokoju na drugi koniec korytarza. Nawet nie męczyła się dziś z pukaniem do drzwi, choć zazwyczaj pukała. Dziś po prostu niemal wleciała do sypialni swojego ojca, Edwarda Cullena, wskoczyła mu na łóżko.

~*~

Całą noc nie mógł spać. Najpierw zajął się papierami, które mu zostały do przeczytania i podpisania, potem odbył rozmowę o przewozie broni z klubu "Paradise" do klienta. Choć był już wykończony nie mógł zasnąć, zrezygnował z prysznica i wziął długą kąpiel w wannie, która miała go zrelaksować. Zamknął oczy i zanurzył się całkowicie, pozwolił aby woda otoczyła go całego. Może miał nikłą nadzieję, że obmyje jego problemy? To by pomogło, ale to świat rzeczywisty nie marzenia. Wynurzył się dopiero go zaczęły boleć go płuca z braku powietrza. Wziął głęboki oddech i otworzył oczy, westchnął ciężko i zanurzył swoje dłonie we włosach aby za nie pociągnąć. Skulił się jęcząc przeciągle. Zaczął mrugać oczami aby odgonić napływające łzy. Wstał sfrustrowany swoją słabością. "Boże, czasami jestem takim pierdolonym mięczakiem, że mam chęć sobie samemu przyjebać". Wyszedł z wanny, szarpnął za ręcznik i zawiązał go luźno wokół bioder, drugim przetarł swoje włosy susząc je. Potem rzucił nim w kąt, wytarł się i założył bokserki. Spuścił wodę z wanny odkręcając kurek, podszedł do umywalki i się o nią oparł. Spojrzał w lustro z rezygnacją. "Wyglądam jak ciota.". Warknął i chwycił za uchwyt przemontowany do małego lusterka, otworzył 'tajną' szafkę i wyjął z niej paczuszkę z białym proszkiem. Wziął leżące luźno na półce lusterko i wysypał troszkę substancji na nie. Uformował ją i wciągnął nieznaczną część nosem, resztę zebrał na palec i zlizał. Warknął jeszcze raz, tym razem drapieżniej. Był na siebie wściekły. Nie ćpa, odszedł od tego gówna i nie wróci do tego, czasami weźmie jakąś działkę, ale nigdy w dzień, nie chce aby Hope o tym wiedziała, jest za mała na takie rzeczy. Stanowczo za mała, dla niego zawsze taka będzie. Ochroni ją przed tym. Odłożył lusterko i szczelnie zamknął folię z proszkiem, schował ją z powrotem i zamknął szafkę. Ponownie spojrzał na swoje odbicie, odkręcił kurek i przetarł twarz zimną wodą. Wyszedł z łazienki, minął swój gabinet i podążył do sypialni, zatrzymał się przed komodą i spojrzał na zdjęcie jego i Hope, uśmiechnął się pod nosem. Zrobił się senny, wszedł na łóżko i zamknął oczy.

Mały pokój. Mały chłopiec. Siedzi z nimi. Śmieją się. Są szczęśliwi. Słyszą huk. Wybita szyba. Odłamki szkła. Szamotanie się. Szelesty. Kroki. Błysk ostrza. Nóż. Bójka. Krzyk. Łóżko. Krzyk. Krew. Krzyk. Ciemność. Hałas. Cisza. Krzyk. Błysk. Ruch. Brak powietrza. Wszystko ustaje. Spokój. Kuli się. Wtula sam w siebie. Głos. Inny niż zazwyczaj.
Nie...
To nie stąd...
To nie ten głos...
To nie jej głos....
To Hope...

Nadal spał, miał przebłyski swojego snu, ale czuł wiele więcej. Jakiś ciężar ciała na sobie. Przeraził się. Chciał otworzyć oczy, ale nie mógł, krzyknął.
-Tatusiu, nie krzycz, to tylko sen, tatusiu proszę... - poczuł jak ktoś obejmuje go za szyję i przytula do siebie, mała rączka przeczesująca jego włosy. Powstrzymał się od zrzucenia tego ciężaru z siebie, lęk go opuścił, zrozumiał, że to Hope na nim siedzi. Odzyskał czucie, odwzajemnił uścisk. Uspokoił oddech i otworzył oczy, napotkał zatroskane spojrzenie swojej córki.
-Już w porządku, to tylko sen... - szepnął głaszcząc jej policzek. Okropny sen. Uśmiechnął się do niej delikatnie i pocałował w czoło. Pokiwała głową na znak, że rozumie.
-Chcesz mi opowiedzieć? - teraz to ona pogłaskała Edwarda po policzku, zaśmiała się, bo tatuś miał lekki zarost i to ją łaskotało - Cassie mówi, że jak się powie co nam ciąży to jest lepiej. Dobrze mówi?
-Tak, Cassie jest bardzo mądra... - pokiwał głową - Ale wiesz... Ja nie pamiętam dokładnie tego snu, wiem, że był...
-Straszny... - dokończyła za niego.
-Tak, kochanie, był straszny... - szepnął jakby odpływając na chwilę w inną przestrzeń, ale po chwili znów uśmiechnął się do Hope. Oczywiste było to, że pamięta co mu się śniło, a bardzo chciałby zapomnieć. Jednak nie da rady. - Ale czemu już nie śpisz, Iskierko? - zmienił szybko temat.
-Oj, jak mogę spać, tatusiu, skoro wiem, że to już dziś przyjeżdża do nas babcia Esme i dziadek Carlisle? - mała poruszyła się na nim niecierpliwie - Strasznie się za nimi stęskniłam! A ty nie?
-Tak, Iskierko, nie zapomniałem i też się cieszę, że nas odwiedzą... - westchnął. Czy tęsknił? Nie, raczej nie, owszem fajnie, że ich zobaczy, ale nie można tego nazwać tęsknotą, ale po co tłumaczyć to Hope? Nie widział takiej potrzeby. Mała panna Cullen nie wiedziała, że Esme i Carlisle nie są jej prawdziwymi dziadkami, ale tego też postanowił jej nigdy nie mówić. Hope zainteresowałaby się co się stało z prawdziwymi rodzicami Edwarda, a to by zmuszała go do kolejnego kłamstwa, a nie chciał kłamac swojej córki, prawdy też powiedzieć nie mógł, była zbyt okropna.

~*~

Wjechał na parking, wyszedł z auta i odpiął pasy swojej córki. Złapał ją za rączkę i zamknął pojazd. Poprawił swój krawat, powolnym krokiem, aby mała za nim nadążała ruszył do hali lotniska. To stąd miał odebrać swoich rodziców, a potem mieli pojechać do "Paradise". Restauracji jego i jego braci, którzy mieli już tam czekać z gotowym obiadem i osobnym stolikiem dla ich rodziny.
Poczuł jak Hope potrząsa jego ręką, a drugą wskazuje przed siebie na dwójkę starszych ludzi z wielkim uśmiechem na twarzy. Odchrząknął i poszedł z córeczkę w ich stronę. Gdy byli wystarczająco blisko puścił jej rączkę, a ta od razu popędziła w stronę dziadków z głośnym, wesołym śmiechem. Edward słysząc ten dźwięk sam delikatnie się uśmiechnął. Podszedł do ciotki Esme i uściskał ją tak jak zawsze gdy się widzą, krótko i delikatnie, tak jakby bał się jej dotyku. Na Carlisle'a tylko spojrzał, kiwnął głową i uścisnął jego dłoń. Hope za to nie mogła się odkleić od swoich dziadków, bo za nich ich brała. Całowała to chwilę kobietę i mężczyznę nie mogąc się nimi naciszyć, a oni odwzajemniali jej się tym samym. Wiedzieli, że Hope za nimi tęskni, tak jak oni za nią, ale... Wiedzieli też, że bardziej cierpiałaby gdyby była z dala od swojego taty. Edward był dla niej wszystkim, a ona wszystkim dla niego. Nie był człowiekiem bez skazy, ale bez wątpienia był idealnym ojcem.
-Okay... - oczyścił gardło - Chodźcie, pojedziemy do restauracji, Emmett i Jasper są już na miejscu. - oznajmił bez jakiś żywszych emocji, po prostu powiedział to co miał do zakomunikowania, tyle.
Nic nie mówili. Hope wskoczyła na swoje miejsce w aucie, Edward zapiął jej pasy i pocałował w czoło z lekkim uśmiechem. Na ten widok Esme Cullen uśmiechnęła się i spojrzała czule na swojego męża, wiedziała, że Edward okazuje jakiekolwiek uczucia tylko swojej córce, nie miała mu tego za złe, wiedziała co przeszedł. Mimo wszystko pragnęła dla Edwarda, aby zaczął żyć, być sobą, a nie stworzoną pustą marionetką. Wiedziała, że ona nie może tego dokonać, miała nadzieję, że jednak znajdzie się ktoś taki, kto naprawi jej wychowanka, jej i Carlise'owi się nie udało.
Edward rozejrzał się po aucie, wszyscy już siedzieli, więc przekręcił kluczyki i wyjechał z parkingu na ulicę Chicago. Restauracja "Paradise" znajdowała się w centrum Chicago, w najlepszym miejscu. Szanowana restauracja, najlepsi kucharze, elegancki lokal. Ale jaka jest prawda? Taka, że "Paradise" jest sławne też w tych mniej eleganckich strefach, dobrze znane. "Ludzie są naiwni i łatwi do wyjebania. Nabierają się na, kurwa, wszystko. Pieprzone marionetki w rękach Boga. No, bo proszę was! Oni myślą, że ja jestem milionerem za pomocą jednej, popularnej restauracji? Huh, aby mieć tyle kasy ile mam musiałbym mieć z 10 takich lokali. Może i nawet więcej."
Zaparkował na tyłach i weszli. Emmett i Jasper już czekali. Uśmiechnięci powitali swoich rodziców. Obiad był już naszykowany. Wszyscy zaczęli jeść i rozmawiać. Edward milczał, jako, że siedział koło swojej córki to nieraz coś powiedział z uśmiechem, ale to do niej. Zabrał głos gdy zeszło na tematy biznesowe, potem znów milczał. Nie był zbyt towarzyski, tak naprawdę chciał mieć już ten obiad za sobą. Męczyło go to. Chciał uciec. Zamknąć się w swoim pokoju i nie wychodzić. Szkoda, że nie mógł. Wiedział, że musi tu wytrwać.
Dla Hope.

~*~

Siedziała w wannie i delikatnie myła swoje obolałe ciało. Woda wokół niej była zaczerwieniona. Z małych ranek nadal sączyła się krew, a dostające się do niej mydło sprawiało, że czuła lekkie pieczenie. Jej biodra były sine, bolała ją cała miednica. Nie mogła złączyć nóg bez wydania z siebie jęku bólu. Jej malinowe zazwyczaj wargi były opuchnięte i zdarte, widniały na nich małe strupki, które można było wyczuć pod palcami. Miała odbite palce na szyi.
Trafił jej się, klient sadysta, teraz ma za swoje.
Nie pierwszy i nie ostatni raz.


______________________________________________________

BRY WSZYSTKIM

Jakoś ostatnio tak nijak. Rozdział miałam napisany, ale brakowało zakończenia i miałam zastój, bo nie wiedziałam co dopisać, dziś jakoś coś naskrobałam. Mam nadzieję, że jest okay i komuś się spodoba. Ja nie jestem do końca zadowolona, ale sądzę, iż nie jest najgorzej. 

Z PRZYZWYCZAJENIA

Nie za bardzo wiem co napisać. Może... Szkoda, że wakacje się kończą, prawda? Smutno mi trochę z tego powodu, no i wiecie... Troszkę się boję, idę teraz do nowej szkoły, nowa klasa. Liceum to już nie to samo co gimnazjum, prawda?

DO ZOBACZENIA

Dziś krótko, to tyle ode mnie. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakiś ślad w postaci komentarza. Do następnej notki, buziaki dla wszystkich <3 :*

Pozdrawiam, 
Wampirek. 

Jakiekolwiek pytania? - http://ask.fm/Wampirek00
A jakby wam się nudziło... - http://www.photoblog.pl/tinkerbell112

19 komentarzy:

  1. Fajny fajny ale szkoda że krótki . Ale mam nadzieje ze nn bedzie szybciej niż ten

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczam Ci :D Za twoje marudzenie, za mało komentarzy i NAWET za rzadkie pisanie noci!
    Wzruszyłam się tym rozdziałem! Biedny Ed... Ciekawe co się stało z jego rodzicami...

    No i ta Bells biedna :(

    Ps. Nie bój się liceum ;D Jakoś to bd! Don't worry, be HAPPY!!!
    Ps2. Skoro tak bardzo Ci poprawia nastrój moja pisanina, to mam dla cb dobrą wiadomość!!! Dodałam właśnie rozdziałek na swój blog ^^ Dość długi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny. Oby następny był szybko :D Czy w następnym będzie więcej Bells?

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, rozdział cudowny. Bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że Bella i Edward w końcu się spotkają. Szkoda, że taki krótki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Helloooł! :D
    Poprzedniej notki nie skomentowałam, za co baaaaaaaaaaaaaaardzo przepraszam, ale gdy miałam już dodać ładnego i długiego komcia, net mi się (za przeproszeniem) rozpierdolił i nie mogłam odzyskać komentarza, bo z przeglądarki mi wyszło :( I czuje się za to podle :( Komentowałam każdą (chyba) notkę i poprzedniej nie skomentowałam chociaż była naprawdę zajebista <3
    Jeśli nie masz nic przeciwko, to teraz powiem trochę na jej temat :) Szczerze powiedziawszy, kiedy czytałam jak Bella ma specjalnych klientów, myślałam nad Edem, a potem się okazało inaczej :D No i może dobrze...? :)
    A co do tej notki... :D Skakałam jak głupia, kiedy zobaczyłam, że jest nn :) I nie gadaj mi tu, że nie jesteś zadowolona, bo naprawdę piszesz świetnie!! :* To ja tu powinnam popadać w depresję, że piszę beznadziejnie, no ale dobra... :D
    Nie podobuje mnie się, że Ed sięgnął po narkotyk! Nie podobuje! :D Ale dobrze, że tylko odrobinkę, że nie jest nadal ćpunem :D
    Taaak :D Z pewnościa Edward jest ojcem idealnym :D Bo mimo iż wiele wycierpiał - i bądźmy szczerzy, nadal cierpi - jest oschły dla wszystkich, oprócz Hope, jej szczęście jest dla niego najważniejsze i nie chciał, aby jej wyrodna matka usuwała ciążę :D No i oczywiście ucieszył się na wieść, że będzie i że został ojcem :D
    Jednak nasz seksowny Edward ma uczucia :D A że okazuje je tylko słodkiej Hope, to jest akurat mało ważne, bo najważniejsze, że w ogóle je okazuje :)
    No i rodzinka Edka wie, że nie jest taki za jakiego każdy go ma, bo przecież widzą go, jak zachowuje się w towarzystwie swojej córeczki i że na jego seksownej twarzy pojawia się uśmiech, co jest niedopuszczalne w towarzystwie innych... :D
    Ciekawa jestem jak zareagowałaby Hope, gdyby weszła do piwnicy w restauracji i zobaczyła czym zajmuje się jej ojciec... Ale lepiej tego nie sprawdzać!
    Nagadałam się o Edwardzie, więc teraz pora na Bellę :D
    No więc... Szkoda mi jej :( Nie dość, że jest panną lekkich obyczajów, nie wstydzi się tego, to jeszcze natrafia na sadystów :( Czy ten James nie może jej kurwa jakoś pomóc?!?! Przecież ona jest jego najcenniejszą panną do towarzystwa, to powinien na to jakoś reagować prawda?!?! Ugh! Gdybym dorwała Jamesa i tego sadyste to zabiłabym kałachem! Tak tak wiem :D Często grożę kałachem, ale taka już ma natura :D
    Ja chcę aby Bells już się zapoznała z Edwardem! :D I nie tylko ja.. <3
    I ciekawe jak to będzie... :)
    Ta historia jest niespotykana i czytelnik nigdy nie wie co może pojawić się w następnych rozdziałach :D I to jest w tym zajebiste :D
    Pisz kochana już następną notkę i wstawiaj jak najszybciej, bo ja już się nie mogę doczekać :D A najbardziej oczywiście spotkania Belli i Edwarda :D
    Czyżby on poszedł do klubu?? A może ona będzie potrzebowała jego pomocy i dowie się o jego działalności bronią? :D Przekonamy się w następnych rozdziałach :P

    Pozdrawiam gorąco :**
    Życzę mnóstwo weny :)
    I abyś nacieszyła się końcówką wakacji :D
    Zwariowana Natalia <3

    P.S. Pamiętaj, że szablon jest mój! :p
    P.S2. Ja się cieszę, że dłuuugo nas nie opuścisz :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od końca - brr ;3 współczuję Bells takiego klienta. Zaczynam ją coraz bardziej lubić i bardzo mi się to podoba. Szkoda tylko, że to ona zazwyczaj tak obrywa ;(
    Początek z perspektywy Hope był genialny♥ - hm, ona całuje miśka w czoło, a ja kota (żywego oczywiście :D ) - przyzwyczajenie.
    Jak widać Edward nigdy się chyba nie cieszy na widok nikogo poza swoją córeczką, którą uwielbiam <3
    Nic nie szkodzi, że rozdział krótki. Ale genialny^^
    Pozdrawiam, i życzę weny
    Bella

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Rozdział jest świetny i naprawdę mi się podoba! :)
    Bardzo podoba mi się pierwsza część... Chyba jak zwykle :D
    Hope jest taka świetna! Malutka, słodziutka, urocza! Heh... Czyli Edward to wzorowy tata jeśli chodzi o uczucia i wyrażanie je w jakikolwiek sposób. Cóż, nie podoba mi się, że bierze, ale... Takie opowiadanie i całkowicie pasuje do klimatu. Ech... Szkoda, że Esme i Carlisle nie zdołali go naprawić... Szkoda, że nie okazuje uczuć nikomu innemu...
    Smutno, ale taki klimat bloga, więc nice mnie to kwestionować :) Jest świetny jaki jest :)
    Końcówka... Tak bardzo współczuję Belli! No ale... Hmm... Jakby to delikatnie ująć? Praca to praca? No powiedzmy...
    Szkoda, że krótki :) Ale i tak jest mega i bardzo mi się podoba :)
    Heh, troszkę mi smutno, że nie komentujesz rozdziałów u mnie, ale... Rozumiem, że każdy ma swoje sprawy, końcówka wakacji no i blogi :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po prostu cudowny!! Nic innego nie można o tym rozdziale powiedzieć ;D Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahh.... rozdział jest świetny - jak zawsze , muzyka świetna - jak zawsze ;* Nie mogę się już doczekać kontynuacji i oczywiście spotkania Bell i Edwarda ;) Mam nadzieję ,że ich spotkanie jest już blisko ,bo nie wiem ile jeszcze wytrzymam bez scen z nimi - razem .
    Życzę weny ;*
    P.S : Powodzenia w liceum <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny. Nie mogę doczekać się kolejnego. Jedyne nad czym się zastanawiam, to kiedy Edward i bella wreszcie się spotkają... mam nadzieję, że niedługo, chociaż coś mi mówi (w sumie to może kłamać), że sobie poczekam.
    Pozdrawiam i życzę weny, Aga :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej.

    Rozdział jest b. fajny. Miło się go czytało. Hope jest taka słodka. Polubiłam tą małą. Szkoda mi Edwarda, tak wgl... Biedaczek. Belli też, w końcu, brutalni klienci z pewnością nie są mili... Coraz bardziej zastanawia mnie, jak oni się spotkają. Bella i Edward. Ich światy są tak bardzo różne. Co sprawi, że się spotkają? Bo on chyba nie pójdzie na panienki, w to jakoś nie wierzę... Cóż, mam nadzieję, że szybko rozwiejesz tę tajemnicę. ^^

    Pozdrawiam,
    Ayoi

    OdpowiedzUsuń
  12. Kotek... To jest dżinius. Powiem po raz kolejny, scena w łazience - boska. Taka... Tragiczna, okazująca słabość, ale jednocześnie... mocna? Boże, muszę wkuć słownik, bo mam ograniczony zasób słów -.- Co do Bell - straszne. Nawet jak na dziwkę, współczuję jej życia... Pisz dalej, i kuźwa, co ty masz do tego szablonu? Mi się zajebiście podoba, inni podzielą chyba moje zdanie ;) Ale to twój blog :) kocham cię i szanuję twoje decyzje ;* Kocham cię, Julka <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Długo trzeba było czekać, ale za to było warto. Co prawda rozdział krótki, ale jak każdy twój zachwyca tym, co się dzieje. Przemyślenia Edwarda od zawsze mnie urzekały, a to, jak zachowuje się wobec Hope...
    No, a sama maleńka jest po prostu rozkoszna. W zasadzie rzadko zachwycam się cudzymi dziećmi (tak to bywa - swoje się będzie kochało, ale kiedy widzi się jak zachowują się niektóre...), ale to maleństwo akurat jest wyjątkiem. No i wydaje się bystra, nawet jeśli nie ma pojęcia, co spotkało Edwarda w przeszłości. Sądzę, że czasami kłamstwo jest dobre, ale z drugiej strony kiedyś powinien jej powiedzieć, bo kiedy dowie się sama... No cóż, szkoda byłoby, gdyby dziecina się kiedyś od swojego taty odwróciła, prawda? Jestem prawie pewna, że to całkiem by Edwarda zabiło, bo przecież mała Nadzieja jest dla niego wszystkimi.
    Spotkanie rodzinne... Nie dziwi mnie nawet, że dla niego to jak skazanie. Najgorsze jest właśnie to, że nie potrafi przyjąć wsparcia, które przecież otrzymuje. To paradoks - mieć kogoś obok, ale czuć się samotnym. No i to, że czasami negatywne emocje są wierniejszymi towarzyszami niż nawet najbardziej kochający bliscy. Jak na ironię wszyscy tam ranią się wzajemnie, a do tego zdecydowanie nie powinno było dojść. Życie jest przewrotne, a już na pewno okrutne - cóż poradzić - ale mimo wszystko...
    Całkiem udana scena w łazience. Nie podoba mi się, że Edward znów zaczyna sięgać po narkotyki, ale każdy ma chwile słabości, prawda? O ile tylko nie zaszkodzi tym Hope i sobie samemu, będzie dobrze. Chociaż z drugiej strony, te ciemne interesy, które prowadzi, zdecydowanie nie są dobrym pomysłem. To może sprawić, że wpakuje się w jeszcze gorsze kłopoty. No cóż, gdyby to dotyczyło tylko jego, może i jakoś by sobie poradził, ale tutaj znów wracamy do problemu dziecka, które może stracić - i to na różne sposoby, bo po tej "ciemnej stornie" wszystko jest możliwe. A on tego nie chce. Widać to po jego stosunku do małej, nie wspominając o wspomnieniu nauki pływania, które mnie rozczuliło. To jest prawdziwy ojciec, którego wręcz Hope żałuje, bo sama mam sama nie wiem kogo (znaczy wiem, ale nie mogę znaleźć odpowiedniego... określenia?), taka prawda.
    Och, no i ta Bella... Sama nie wiem, które z nich trafiło gorzej. Dziewczynie tylko współczuć, bo nie tylko ma zniszczone życie, najgorszą i upokarzającą pracę, ale jeszcze natrafia w życiu na zwierzęta, a nie ludzi. Niby sama w tym trwa, ale prawda jest taka, że trzeba mieć cholerne szczęście, żeby się od tego uwolnić. Sądzę, że Bella i Edward byliby dla siebie wybawieniem, ale pewnie jeszcze sporo czasu minie, zanim ta dwójka będzie w stanie się spotkać i jakkolwiek... uleczyć?
    Cóż mogę powiedzieć? Na pewno czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, który - mam nadzieję - pojawi się zdecydowanie szybciej. Jestem ciekawa momentu, kiedy główni bohaterowie nareszcie na siebie wpadną, chociaż nie chcę myśleć, jakie to mogą być okoliczności. Wierze jednak, że dobrze to rozegrasz i będą dla siebie niczym promyki światła, które sprawią, że ich życie stanie się lepsze. Być może jestem naiwna, a ta historia nigdy nie zakończy się happy endem, ale warto mieć nadzieję, prawda?
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Nessa.

    PS. Pięknie dziękuję za komentarz i powiadomienie. Twoje opinie zawsze dodają mi skrzydeł, więc nie mogłabym mieć za złe tego, że rzadko się pojawiają. Niemniej cieszę się, że moja historia wciąż ci się podoba. =)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jedyne o czym teraz marze to zobaczyć twoje opowiadanie w ekranizacji kinowej. Cały przedstawiony świat jest wręcz magiczny, wciągający i chce się go pochłaniać bez opamiętania lecz mnie wręcz ZAFASCYNOWAŁ świat, który jest w głowie Edwarda. Przedstawienie jego spojrzenia na świat, zamknięcie przed wszystkimi prócz swej ukochanej córki. Udało Ci się stworzyć postać, która przedstawia dwa światy rozgrywane w tym jednym, głównym. Wiem że lubisz długie komentarze lecz w tej sytuacji nie potrafię się rozpisać bardziej bo zwyczajnie brak mi słów. Całość jak najbardziej na ogromny PLUS. Z niecierpliwością czekam na dalszą akcje z Edwardem jednakże mam nadzieje że najbliższy rozdział Belli będzie równie intrygujący, fascynujący i pozostawi lekki niedosyt tak jak miało to miejsce w rym rozdziale. Powodzenia w pisaniu, czekam na więcej.
    KIBA :)

    OdpowiedzUsuń
  15. No i znowu się poryczałam. Jak zawsze na twoim opowiadaniu. Ten świat... taki prawdziwy i przepełniony bólem. Edward mimo, że tak wiele przeszedł jest wspaniałym ojcem. Bella... to trochę inna historia. Wydaje mi się, że ona nie lubi swojej"pracy'". po prostu łatwiej jej się pogodzic ze swoim losem jak sobie to wmawia. Co prawda rozdział krótki, ale genialny. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo , bardzo przepraszam , że komentuję tak późno , ale cóż ostatnie dni wakacji i nie miałam czasu :) A więc przechodząc do rozdziału. Jak zwykle wspaniały. Zachwyca mnie Twój styl pisania jest taki hm... oryginalny. Taki cudowny , bo świetnie opisujesz wydarzenia w rozdziałach , dzięki czemu możemy bardziej wczuć się w opowiadanie :)Pierwsze rozdziały były takim wprowadzeniem teraz czuję , że akcja zaczyna się rozkręcać i nie mogę się doczekać spotkania Belli z Edwardem.Jestem ciekawa w jakich okolicznościach się spotkają.Biedna Bella... Klient sadysta to... takie smutne , że musiała przez coś takiego przejść.
    Życzę dużoo weny <3 I pozdrawiam gorąco ~ Zaczarowannaa

    OdpowiedzUsuń
  17. Moje odczucia do głównych bohaterów zmieniają się z każdym rozdziałem, dlatego wybacz jeśli wydadzą ci się one odrobinę nie składane , ale to chyba zależy od przedstawionej sytuacji. Teraz naprawdę podziwiam Edwarda za to, jaki jest dla córki, że się o ni troszczy i nie chce wciągać jej w ten brudny świat. Szkoda mi Belli. Mam nadzieję, że niedługo się spotkają...

    OdpowiedzUsuń
  18. Jezu, co za kretyn zrobił Belli taką krzywdę? Bydlak. A Edward znowu ma koszmary! Biedaczek.

    OdpowiedzUsuń
  19. No to dzisiaj zdążyłam nadgonić jeszcze jeden rozdział. Może jeszcze zdążę następny. A to tylko dzięki temu, że potrafisz zaciekawić, mimo że nie ma tutaj jakieś wielkiej akcji. <3
    Opisujesz wszystko świetnie, idzie się wczuć. Czytając o Edwardzie, aż chce się płakać. Ten sen pewnie był wspomnieniem tej nocy podczas której zginęli jego rodzice. Oh, jak ja bym chciała poznać tę tajemnicę. Zaskoczyłaś mnie tym, że ma jakąś ukrytą szafkę w łazience z narkotykami. W końcu myślałam, że całkowicie przestał ćpać, a tu taka niespodzianka.
    Szkoda, że nie może się z tym wszystkim pogodzić i zjeść chociaż raz normalnie obiad z rodziną. Hope oczywiście jest cudowna i świetnie spisuje się jako ojciec, ale może mógłby zmienić swoje dostosowanie do pozostałych. No i uwielbiam ta dziewczynkę <3 Cudownie się zachowała, kiedy przyszła obudzić Edzia. :*
    Belli mi trochę żal, ale właściwie w przeciwieństwie do Edwarda nie musi tak żyć. Może uciec, chociaż spróbować.
    No dobra. No to znowu życzę weny :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

Mrs. Punk