niedziela, 30 listopada 2014

17. "Zabita niewinność"


Rok 2013. Chicago. 

"Będę grać w tę grę, lecz nie zatrzymam się
Trzymam głowę prosto
I nie zamierzam się zmienić
Nie zamierzam się zmienić"

Mały pokój. Na pierwszy rzut oka było widać, że to sypialnia małego chłopca. Dwie ściany były czyste i niebieskie, dwie następne pokryte tapetą w tym samym kolorze, jednak nieco ciemniejszym. Na parapecie poukładane stały różne modele aut i samolotów, czołgów i innych chłopięcych pojazdów. Koło okna stało łóżko, było z ciemnego drewna, pachniało starością. Pościel na nim była koloru ścian w małe misie. Na poduszce spoczywała maskotka, przykryta małym kocykiem. Przy jednej ze ścian stała duża szafa, w której były ubrania właściciela pokoju. Dalej, półka, na której spoczywały książki dla dzieci, było ich mnóstwo. Wszystko w pomieszczeniu było poukładane i na swoim miejscu. Oczekiwać tylko aż wpadnie tu radosne dziecko, ale nie. Była rzecz, która sprawiała, że to miejsce budziło strach. Wszystko było w kurzu, na suficie było widać serpentyny pajęczyn. Okno od dawna nie zostało tu otwarte i było duszno. A na środku leżał dywan. Brudny, niebieski dywan z czerwonymi, wyblakłymi plamami. Pościel na łóżku miała takie same ślady, a maskotka ze smutkiem wpatrywała się w sufit. 

~*~

  – Nie jestem do tego przekonana – powiedziała, siedząca za ladą kobieta. Ton jej głosu był oschły i zimny. Nie wyglądała na sympatyczną osobę, a tym bardziej na osobę budzącą zaufanie. Totalnie nie pasowała do pracy w szpitalu, gdzie jej kontakty z ludźmi muszą być dobre.  
  – Nic mi już nie jest, proszę zawołać lekarza – upierała się – naprawdę chciałabym móc stąd już wyjść. Czuję się nieźle. Jeśli mam być szczera, czuję się lepiej niż kiedykolwiek. Jestem tylko bardzo znudzona.  
Nic dziwnego, że była znudzona. Tkwi w tym szpitalu od kilku dni. Nikt jej nie odwiedził. Nie wliczała wizyty pana Cullena, nie przyszedł do niej, miał sprawę, którą ona musiała mu pomóc rozwiązać. Ten człowiek to jedna wielka zagadka. Nie wie o nim nic, mimo że mieszka w jego domu od trzech lat. Przyzwyczaiła się do mieszkania tam, z tym dziwnym człowiekiem. Nie było to dla niej dziwne, teraz nie. Na początku mieszkanie z Cullenem było bardzo dziwaczne i mocno abstrakcyjne, jak cały on. Jego postać jest nieprzenikniona, nigdy się nie ugina, zawsze dostaje to, czego chce. Sama cicho przed sobą przyznała, że kiedyś, na początku pracy u niego, zauroczył ją. Nie swoim wspaniałym charakterem, bo tego stwierdzić nie mogła. Nie stylem życia, czy ilością zer na koncie bankowym. Nie. Zafascynowana była jego osobowością, ten skryty człowiek, być może skrywający tyle tajemnic. Takie są już kobiety, prawda? Pociąga je to, co zakazane. Lubią mieć to, czego nie mogą. Ciężko było jej przełknąć porażkę. Edward Cullen jej nie chciał, odrzucił ją. Dała sobie spokój, nie dlatego, że w siebie zwątpiła. Za bardzo zależało jej na Hope; uroczej, kochanej dziewczynce, która skradła jej serce jeszcze bardziej niż Edward. Wracając do mężczyzny, mimo trzech lat w jego domu, nigdy nie widziała tam żadnej kobiety. Nie licząc jego rodziny, no i szwagierek. Przewinęło jej się przez myśl nawet to, że jest gejem, ale… Taki mężczyzna? Może doskonale to ukrywa, ale czemu? On nie przejmuje się innymi. Wyparła ten pomysł, to nie było to. Ten element do niczego nie pasował. 
  – Lekarz jest na obchodzie, pani Cassandro, proszę się uspokoić – ciągnęła pielęgniarka – proszę wrócić na salę i nie zawracać mi głowy, mam wiele pracy.
  – Ale – zaczęła Cassie, jednak nie dokończyła. Do jej nogi ktoś się przyczepił. 
Zirytowana spuściła głowę i uśmiechnęła się szeroko, widząc małą, miedzianowłosą dziewczynkę. Kucnęła i przytuliła ją do siebie. Była zaskoczona jej obecnością tutaj. Jej ojciec za wszelką cenę próbuje uniknąć szpitali. Pogłaskała ją po plecach. 
  – Hope – pogłaskała jej policzek – bardzo za tobą tęskniłam – przyznała. 
Mała energicznie pokiwała głową i pocałowała swoją opiekunkę w oba policzki. Właściwie miała teraz dwie opiekunki, ale jedna została w domu. Szkoda, że nie mogła przyjść z nimi. 
  – Z kim tu jesteś? – Zapytała. Złapała małą za rączkę i wstała. 
  – Dzień Dobry, Cassandro – odezwał się znany jej głos – Hope nalegała na wizytę, bardzo chciała cię odwiedzić. Sądzę, że mocno się stęskniła – rzekł. Jego wypowiedź brzmiała bardzo szefowsko. 
Nigdy by tu nie przyszedł, sam od siebie, a mimo to… Pojawił się tu już dwa razy. Nie był z tego zadowolony. Nienawidził szpitali praktycznie od zawsze. Wszędzie, w każdym pomieszczeniu te same ściany oddzielające go od świata. Miejsce śmierci. Tym dla niego był szpital, nie mógł znieść tego zapachu. Proszki do prania, chemikalia, brzdęk leków przenoszonych w plastikowych kieliszkach i te ubrane na biało postacie. Nie, zdecydowanie nie mógł tego znieść. 
Bella siedziała w domu. Obiecał Hope, że to on z nią tu przyjdzie. Musiał sam przed sobą przyznać, że żałował tej obietnicy. Nie mógł jednak się z tego wymigać. Już wczoraj nawalił i było mu z tym źle. Wiedział, że sprawił córce wielką przykrość. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak była ona podekscytowana gotowaniem dla niego. Naprawdę o niego dbała, jako jedna z niewielu osób. A on? On nawalił. Dał plamę, na całej linii i nie miał wyjaśnienia. Zapomniał, ot co. 
Przeszli na salę, w której była ulokowana kobieta. Znajdowało się tu jedno łóżko, obok niego szafka, na której leżała woda i resztki śniadania. 
  – Nie zjadłaś śniadania – powiedziała Hope, patrząc na talerz. Leżała na nim połowa parówki i jedna kromka z masłem, którego prawie nie było. 
  – Jedzenie to nie mocna strona szpitali – zaśmiała się Cassie i pogłaskała małą po włosach. – Ale wiesz, mogę tu spać całe dnie, właściwie tylko to – wywróciła oczami. Była zirytowana i zdenerwowana tym, że nie chcieli jej wypuścić. 
  – A jak twoja nowa opiekunka? – Zmieniła temat – Bella jest miła? – Uniosła brew. Gdy wcześniej widziała się ze swoją dawną znajomą ich rozmowa nie przebiegła w miłej atmosferze. Nigdy nie były przyjaciółkami, po prostu się znały. Wiedziała, że powierzenie dziecka Belli nie było odpowiedzialne. Oczywiste jest to, że wiedziała czym się brunetka zajmuje. Sama znała Jamesa i okropnie współczuła Belli, że ona tam tkwi. Czuła litość, bo straszne dla mniej było to, iż Bella myślała, że to, co ją spotkało jest dla niej ratunkiem. Wcale nie jest. 
Życie u boku Jamesa Moore to najgorsze, co ją spotkało w życiu. Poznała go na imprezie, była wtedy młodsza i o wiele głupsza. Dała się uwieść przystojnemu mężczyźnie, mimo że nie była typem dziewczyny, która oddaje się pierwszemu lepszemu. Początki ich znajomości były wspaniałe. Bezwarunkowo się w nim zakochała, a potem wszystko przybrało innych barw. James zabrał ją do swojego klubu i zaproponował pracę. Była oburzona. Jej chłopak chciał, aby została dziwką. Pragnęła stamtąd uciec, ale on ją złapał i pobił, wyzywał ją. Zostawił ją na bruku, wtedy znalazła ją Bella. Była wtedy nastolatką. Wyglądała na zagubioną i przestraszoną. Pamięta, że miała na sobie skąpe ciuchy, nie można tego było nawet nazwać ubraniem. Pomogła jej, umyła ją i odprowadziła do hotelu. Pamięta jak chciała jej przemówić do rozumu, ale ona bredziła coś o ratunku, pomocy, nadziei i ostatniej szansie. Cassandra nie miała pojęcia, co przeszła Bella, ale wiedziała, że James zrobił jej sieczkę z mózgu. 
Dwa lata później spotkała ją w centrum handlowym. Ledwo co ją poznała. Była całkiem inną osobą. Pewną siebie, zimną i wyrachowaną. Wiedziała, że tak to się skończy. Moore ją zniszczył, zmiażdżył jak małego robaka. Stłamsił tę dziewczynę, którą naprawdę była. Przestraszoną, zgubioną i pełną dziecięcej nadziei na lepsze. 

~*~

Siedziała w domu, a raczej w wielkiej willi i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Od trzech dni nie miała kontaktu z Jamesem. Nie czuła jakiegoś specjalnego smutku z tego powodu. Czuła się tu dobrze. Hope była cudowną dziewczynką, a sprzeczki z Cullenem były całkiem niezłą rozrywką. Czemu miałaby z tego rezygnować? 
Weszła na górę z zamiarem zamknięcia się w swoim pokoju, ale spojrzała w stronę sypialni Cullena. Wzruszyła ramionami i otworzyła drewniane drzwi. W jego sypialni było czysto, bardzo czysto. Po pomieszczeniu roznosił się jego zapach. Wkroczyła do środka i zaciągnęła się nim. Łóżko było zaścielane. Przejechała dłonią po miękkiej kołdrze. Małżeńskie łoże, tak śpi samotny facet. Przy przeciwległej ścianie stała komoda, zakładała, że znajduje się w niej jego bielizna. Szafa. Otworzyła ją. Wiele koszul, garniturów, kilka par jeansów. Odwróciła się. Dwie pary mniejszych drzwi. Pierwsze prowadziły do schludnej łazienki. Wanna, prysznic, umywalka, toaleta i półka na różne bzdety. Pachniało tam nim i miętą. Wycofała się. Za drugimi drzwiami krył się jego gabinet. Bardzo funkcjonalne, miał do niego dwa wejścia. Z korytarza i własnej sypialni. Weszła do niego. Wielkie, mahoniowe biurko, elegancka komoda z papierami, barek. No tak, barek i jego ukochane whiskey. Pudełeczko z cygaro. 
Co ja właściwie tu robię?, pomyślała i wyszła na korytarz. 

~*~

Nic mu się dziś nie udawało. Warknął i zwalił z biurka wszystkie rzeczy, a szklanka z złotym napojem roztrzaskała się na drobne kawałeczki. Ruszył do drzwi i skierował się na górę. Tam z pokoju wyrwał pierwszą lepszą dziewczynę. Nieświadomie wybrał taką, która miała brązowe włosy i czekoladowe oczy. Choć trochę przypominała mu ją. 

 

__________________________________________________________________

A TU ZNOWU JA! I ZNÓW SZYBKO :) MIŁE ZASKOCZENIE, NIE? :d DLA MNIE TEŻ, W KOŃCU WZIĘŁAM SIĘ W GARŚĆ I MAM NADZIEJĘ, ŻE UTRZYMAM FASON! SZLAG MNIE W TYM MIESIĄCU ZNÓW TRAFIŁ, BO DZIEWCZYNKA, KTÓRA SKOPIOWAŁA MOJEGO BLOGA, AKTYWOWAŁA GO. KREW MNIE ZALAŁA, BO JEDYNA ZMIANA JAKĄ ZROBIŁA TO ZMIANA IMION EDWARD I BELLA NA LEON I VIOLETTA (fanki disney'a rosną na złodzieki? co to się dzieje). NAWET DOPISKI ODAUTORSKIE MIAŁA TAKIE SAME JAK JA. OCZYWIŚCIE PO MOJEJ INTERWENCJI (I KILKU MOICH CZYTELNICZEK, KTÓRYM DZIĘKUJĘ) USUNĘŁA BLOGA, ZNÓW. OCZYWIŚCIE ROBIŁA Z SIEBIE NIEWINIĄTKO I MÓWIŁA, ŻE TO NIE ONA. NIE WIEM Z KOGO PRÓBOWAŁA ZROBIĆ GŁUPKA. USUNĘŁAM JĄ I ZABLOKOWAŁAM, ALE WIADOMO, MOŻE WEJŚĆ Z ANONIMA LUB Z INNEGO KONTA. 

DOBRA, JA JUŻ SIĘ TU NIE ŻALĘ XD DZIĘKUJĘ BARDZO ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE. MAM NADZIEJĘ, ŻE TERAZ BĘDZIE TYLKO LEPIEJ! JAK ZWYKLE, PROSZĘ WAS O WASZĄ OPINIE, BO TO BARDZO WAŻNE DLA MNIE I MOTYWUJĄCE! 

Pozdrawiam,
CM Pattzy

21 komentarzy:

  1. Pierwsza. Przeczytam jutro xD Albo raczej później dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, aby nie było, że wszyscy komentują, a ja nie :D Odkładam "Pięćdziesiąt twarzy Greya" na bok, photoshopa minimalizuję i biorę się za komentowanie :D
      Co ja tu mogę powiedzieć? To oczywiste, że rozdział mi się podoba, nie? Ty mi nie pisz więcej, że dostajesz kompleksów jak czytasz mojego bloga ;-;
      No, Edwardzioszek postanowił być miły i odwiedzić Cassie w szpitali, choć wiem, że robi to tylko dla Hope. Bo to jest kochany ojciec ^.^
      Wiem też co to za pokój opisałaś na początku i czym są te czerwone plamy. Wbrew pozorom, czasami zdarza mi się myśleć :D
      Biedny James... tęskni za Bellą... To się chuj jeszcze natęskni, bo ona tak szybko do niego nie wróci. A nawet jeśli to nie na długo, bo Edward się dowie, że ją kocha i będą po trudnym męczarniach szczęśliwi :D Ta da!
      W końcu wymyśliłaś jak Bell i Cassie się poznały :D Pamiętam, jak mnie o to pytałaś dawno temu, za czasów dinozaurów :D

      No, to tyle <3
      Kocham cię :)
      Najsik ^.^

      Usuń
  2. Jest świetny
    jest szybko
    czego chcieć więcej <333
    życzę weny na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu szybko i także świetnie :3 nie moge się doczekać następnej notki <33 A i licze na jaś romansik :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Czekam na nn;)

    OdpowiedzUsuń
  5. bomba, mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się tak samo szybko- chcę więcej.... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny :) W ogóle zazdroszczę, że znajdujesz tyle czasu na pisanie- ja przez ostatni miesiąc mam go praktycznie zero, bo kochani nauczyciele pozadawali tyle rzeczy, że głowa boli i jeszcze matematyk pod przymusem kazał pisać eliminacje do konkursu, do którego i tak się nie dostanę. Bo co z tego, że mam dobrą ocenę przez przypadek i tylko dlatego, że póki co mamy same powtórki.
    Ale teraz tylko o rozdziale. Miałam podobne zdanie, co Cassie, że oprócz tej jednej wizyty Edward jej nie odwiedzi, ale obie się przeliczyłyśmy -.- Bo nie dość, że przyszedł ponownie, to przyprowadził jeszcze Hope. Pomimo tego, że sam ma wstręt do szpitali i wszystkiego z nimi związanego. Chyba musiała go trochę dłużej niż zwykle prosić, aby się zgodził. Ale w końcu Edward nigdy nie odmówił swojej księżniczce :))))
    No i Bella chce się czegoś dowiedzieć o Edwardzie... Bo nie bez powodu weszła do jego gabinetu.
    A jeśli chodzi o Jamesa... Coś mi się tak wydaje, że ten niedługo pojawi się u Belli i zacznie domagać się jej powrotu. Ale ona się już chyba nie zgodzi...
    Dobra, nic nie snuję.
    Czekam już niecierpliwie na kolejny rozdział ^^
    Weny i do napisania,
    lilka24

    OdpowiedzUsuń
  7. Mega. Chociaż sądziłam, że coś się może będzie działo w relacjach Edward/Bella, biorąc pod uwagę to, co było w ostatnim rozdziale. Ale tak też jest mega.
    No, a James chyba tęskni :D
    Oj, co to będzie jak oni będą mieli wrócić do rutyny... W końcu niedługo Cassie wróci, a wtedy Bella wraca do swoich zajęć. To będzie... ciekawe, tak czuję. :D
    Pozdrawiam,
    Ayoi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dojdzie, to na pewno. Może już nawet w następnym rozdziale? Zastanawiam się nad tym!

      Usuń
  8. Oooo, sweet jest ta Hope To takie miłe z jej strony, że odwiedziła Cassie! I nawet zdołała wyciągnąć z domu swojego niedobrego, nie jedzącego jej obiadki tatusia! Złoto, nie dziecko.
    Miło dowiedzieć się czegoś o chociaż małej części przeszłości Cassie i Belli. Jestem ciekawa, czy pod wpływem Hope i Eda ta druga się zmieni... Może nawet pomogą jej wyrwać się z terroru Jamesa? Który, tak na marginesie, to powinien zostać napadnięty przez kogoś pokroju Czarnej Wdowy, która skopałaby mu dupę i wykopała w kosmosssss, wcześniej kastrując. Dwa razy! Hahhah :P
    Taak. Bardzo interesujące, co dokładnie kierowało Bells, kiedy wparowała do gabinetu i sypialni swojego tymczasowego pracodawcy.
    Rozdział świetny! Ba, BOSSSKI, jak to zwykle bywa w przypadku Twoich wypocin :D
    HAHAHHAHAHA! Nie wyobrażam sobie tej Miss Frajerstwa, Wioletty Sroletty, jako prostytutki! Hahahhaha, dobra jest ta Twoja naśladowczyni od siedmiu boleści... Kuźwa, Leon i Wioletta! Masz rację, fanki Wioletty (ja tam lubię Disneya, a przynajmniej Piratów z Karaibów) rosną na złodziejki...
    Nie zawracaj sobie głowy tą mendą. Zazdrości Ci bloga pewnie i tyle. Rób swoje :)
    Buziaczki! I powodzenia w pisaniu NN!
    Ps. Mój szablon (oczojebny czy nie) nie przeszkadza aż tak bardzo w czytaniu i komentowaniu bloga :P Plisss, napisz mi kiedyś komcia, zawsze pisałaś mi takie fajne komcie
    Papa po raz kolejny XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ładnie tak szperać w czyiś rzeczach :P
    Ale w sumie taka okazja...
    Uwielbiam Hope ;) Sama bym chciała taką córeczkę.
    Ogólnymi słowy co do rozdziału powiem jedno: bez zarzutu.
    Wiem, że mój komentarz długością (i treściwością) nie grzeszy, ale jeszcze nie siedzę w tej historii na tyle długo, by wszystko do końca ogarniać.
    Tak w ogóle to czytam ten rozdział po raz drugi, ale z nieznanego powodu komentarz jest dopiero tak późno.
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział, jeśli jesteś nadal zainteresowana historią mojej Iness :P
    http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji: pytałaś, czy informować o nowych postach, skoro nie mam zakładki SPAM.
      Jak najbardziej ;) Ignoruję tylko "spam", który mnie nie ciekawi, a sama wiesz, jak jest w Twoim przypadku.

      Usuń
  10. Zaprosiłaś mnie na twojego bloga, więc jestem.
    Przeczytałam ten rozdział, ale nie wiem za bardzo o co chodzi, więc zaczynam czytać od początku :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No i ostatni rozdział. Cieszę się, że nie usunęłaś bloga, bo przedstawiana przeć Ciebie historia jest nieszablonowa. Myślę, że Cassie miała rację w 100% że Bella zapomniała, kim naprawdę jest. A to na końcu to chyba James tęsknić za Belli. Czyżby czuł do niej coś więcej?
    Pisz, pisz, bo liczę na jeszcze wiele wątków ;)
    Pozdrawiam,
    Sparks ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej! Obiecałam, więc jestem;) Melduję, że rozdziały przeczytane, a teraz napiszę moją subiektywną opinię na ich temat;)

    Przede wszystkim jestem pod wrażeniem osobowości, które stworzyłaś. Nie spotkałam się jeszcze by główna bohaterka była dziwką, a główny bohater stwarzał wrażenie silnego, a płakał po kątach. Są kompletnymi indywidualnościami i to bardzo mi się spodobało. Jeśli chodzi o Bellę, pokazałaś jak łatwo jest się stoczyć i zmienić całkowicie swoje życie. Jak niewiele trzeba było by ją zniszczyć... Szczęśliwa, kochana, z dobrego domu, wychowana w miłości rodziców przez zdrady ojca i samobójstwo matki trafiła na ulicę, a potem do burdelu - mega! I choć należę do osób, które takich kobiet nie szanują, to jestem ciekawa jak dalej potoczą się jej losy. Czy ona kiedyś zrozumie, że sprzedawanie swojego ciała wcale nie jest powodem do dumy? Zaskoczyło mnie, że ona to polubiła. A może tylko tak sobie wmawia? No w każdym razie nie wygląda na smutną, gdy nadchodzą kolejni klienci, raczej cieszy się, że ma takie powodzenie. Oby do czasu! Bo jeśli chodzi o tok jej myślenia, wydaje się być bardzo mądrą i wrażliwą osobą.

    Edward... Jeśli chodzi o aktora, który "gra" tę postać, nie lubię go. Nie podoba mi się, nie uważam go za męskiego i szczerze powiedziawszy filmy z nim mnie odstraszają. Dlatego nie mogę powiedzieć, by wywoływał we mnie te emocje, które jego wygląd wywołuje w Belli. Ale opisujesz to tak dobrze, że aż jestem w stanie uwierzyć, że Edward jest przystojnym pociągającym mężczyzną. A że Robert do mnie nie trafia, to już inna sprawa. W każdym razie postać Edwarda podoba mi się szalenie, bo jest wyrazista. Stworzyłaś kawał faceta, który doszedł do bogactwa, samotnie wychowuje córkę i wydaje się być bardzo poważanym i szanowanym człowiekiem, a mimo to nie potrafi uporać się ze zmorami z dzieciństwa i nawet płacze gdy nikt nie widzi. To dopiero postać! Ma tyle warstw, że stanowi dla mnie zupełną zagadkę.

    Ogólnie mówiąc, bardzo mi się spodobało;) Historia jest świetna, postacie dopracowane, a Twój styl pisania bardzo przyjemny i poprawny. Ale zauważyłam w niektórych momentach powtórzenia, chociażby w tym rozdziale słowo "dziwny" na początku pojawia się o wiele za dużo i bardzo razi w oczy. A w poprzednich rozdziałach (na początku głównie) zdarzało Ci się mylić czasy. Najpierw pisałaś w przeszłym, a niektóre fragmenty czy zdania w teraźniejszym. Ale jakiś rażących błędów nie widziałam. ;)

    To by było na tyle dziś. Odniosłam się do całości, to tego rozdziału trochę mniej, ale chciałam żebyś wiedziała co sądzę ogólnie. Pod następnymi będę już komentować bardziej szczegółowo;)
    Kawał dobrej roboty!

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! Co do czasów na początku, wiem! Jest tam wiele błędów, bo to było rok temu, a rok to masa czasu do nauki. Jestem wielkim leniem i nie mogę się zebrać, aby to wszystko popoprawiać! :(
      Robert szalenie mi się podoba, ale wiadomo, każdy ma inny gust :D
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  13. Muszę powiedzieć, że naprawdę świetnie piszesz, dlatego na pewno będę czytać kolejne rozdziały. W wolnej chwili postaram się nadrobić poprzednie party. Żałuję, że nie trafiłam tutaj wcześniej. :<
    Zgadzam się co do tego, że jedzenie to nie jest mocna strona szpitali. Naprawdę rzadko można spożyć coś dobrego. Lepiej mają w więzieniu, gdzie pyszne obiady serwują codziennie. Co za ironia.
    Historia ciekawa, więc pewnie będę tutaj zaglądać! :)
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten ostatni akapit to myśli Jamesa, co nie? Co mu się tak nie udało?
    Współczuję Cassie szpitalnego jedzenia. Jest okropne. I nikt jej nie odwiedza. Taka biedna...

    OdpowiedzUsuń

Mrs. Punk