"Obudziłam się późno, czułam ból
Straciłam moje marzenia i wiarę
Zamykam oczy i pytam siebie:
Czy mam jeszcze szansę?"
Życie.
Krótkie słowo, które ma wiele znaczeń. Każdy człowiek poda inną definicje tego
wyrażenia. Życie to chwila, życie to podróż, życie to labirynt, życie to
puzzle. Jest zmienne, monotonne, nudne, krótkie. Dla jednych ważne, dla drugich
obojętnie. Silni o nie walczą, słabi sami się go pozbawiają. Niektórzy je
kochają, a inni nienawidzą.
Oni
sami nie wiedzieli, jaką definicję życia chcieli przydzielić do swojego
istnienia. Z jednej strony mieli dość, pragnęli rzucić to wszystko i poddać
się. Z drugiej, ich duma i pewność siebie nie pozwalała na porzucenie broni.
Musieli wrócić z tarczą, nie na tarczy. Chcieli poznać szczęście, znów go
zaznać. Nie robili jednak nic, aby zmienić swoje dotychczasowe życie. Nic, co
mogłoby pomóc im sprecyzować, czym to życie było.
~*~
Siedział
w biurze i bawił się breloczkiem, który zostawiła na ławie w swoim pokoju.
Jedyna rzecz, której nie schowała i pozostawiła na wierzchu. Zastanawiało go,
czy zrobiła to przypadkowo, czy też miało to jakiś głębszy cel. Chciał wierzyć
w to, że jednak miała coś na myśli, zostawiając niepozorną rzecz na blacie.
Pragnął sobie wmówić, iż pozostawiła ten drobiazg, aby to właśnie on go znalazł
i przypomniał sobie o niej, zatęsknił za nią. Nie umiał wytłumaczyć, czemu tego
tak potrzebował. Był przekonany, że ona go potrzebuje, tęskni za nim, nie
poradzi sobie bez niego.
Pewnie, że nie poradzi – pomyślał. W końcu, gdyby nie
on, z niej już by nic nie było. Zapiłaby się, zaćpała, ktoś by ją zgwałcił.
Było wiele możliwości, każda prawdopodobna. Nie brał pod uwagę tego, że gdyby
nie namieszał i nie wysłał fałszywego listu do jej ojca, Bella mieszkałaby z
nim. I jego nową rodziną.
James
Moore miał jednak wszystko pod kontrolą i otrzymywał raporty z Volterry.
Wiedział, co jej ojciec robił, czym się zajmował i co miał w planach. Nigdy nie
pozwoliłby na to, by dowiedział się, że jego córka żyła i ma się całkiem
nieźle, jak na trupa. Poza tym, że została prostytutką. Czasami jednak
rozmyślał… Czy człowiek taki jak Charlie Swan chciałby mieć za córkę dziwkę?
Może wolał żyć ze świadomością, że jego ukochana, mała dziewczynka już nie
oddychała. To mniej bolesne od świadomości, że kurwiła się na lewo i prawo. Że
żyła, ponieważ pobierała pieniądze za seks.
Zdecydowanie.
Ale
nie był gotowy ponieść tego ryzyka. Nadal wolał trzymać Swana z dala od
Chicago. Gdyby jednak jego teoria była błędna. Nie mógł stracić Isabelli.
Przynosiła mu za wiele zysków. Poza tym, lubił się z nią zabawiać i nie miał
zamiaru z tego rezygnować. A utrata jej byłaby dla niego bolesna. Już wtedy nie
wiedział, co ze sobą zrobić. Na szczęście, jej nieobecność miała trwać tylko
kilka dni i już niedługo powinna do niego wrócić. A wtedy on się nią zajmie i
nie wypuści przez kilka dobrych godzin.
Żałował
tego, że dał jej ten urlop. Jej miejsce było przy nim i nic nie powinno tego
zmienić. Wiedział też, że musi się dopytać, po co były jej te dni wolne. Skoro
była jego własnością, musiał wiedzieć o takich rzeczach. Gdyby tylko miał mniej
na głowie, już wtedy zająłby się odszukaniem jej i sprowadzeniem z powrotem. Do
jego boku, tam gdzie zawsze powinna być i tęsknić za tym miejscem. Za nim.
Nie
chciał się przyznać, ale dotknęło go to, że nie dała żadnego znaku życia. Ten breloczek
sprawił, że w jego głowie powstał istny huragan. Myśli mu wirowały i nie miał
obiektywnego wglądu na tę sprawę. On za nią tęsknił, nie powinien tego czuć.
Czuł też coś gorszego. Złość na nią. Czemu postanowiła podrażnić go tą małą
błyskotką? Czemu nie da znaku życia? Nie odwiedziła go, nie zadzwoniła. Nic.
Musiał
ją znaleźć.
~*~
Siedział
w „Paradise”, na tyłach, za kuchnią, gdzie znajdowało się pomieszczenie
specjalnie dla niego. Tylko stąd mógł dojść do tej części piwnicy, w której
przetrzymywał nielegalne prochy i broń. I nikt z pracowników o tym przejściu
nie wiedział. Nikt oprócz jego braci, którzy też byli w to zamieszani.
Siedzieli w tym od dawna, on jednak nigdy nie mógł pozbyć się wyrzutów
sumienia, że ich w to wplątał.
Czasami
myślał, że Cullenom byłoby lepiej bez niego. Wiele namieszał w ich życiu,
wyrządził wiele krzywd i nie był dobrym człowiekiem, nie będzie nim. Nie z
grzeszkami jakie ma na sumieniu. Czasu nie da się cofnąć. Mógł się zmienić?
Nie. Nie pozwalała mu na to przeszłość.
Wiedział,
że Esme i Carlisle starali się z całego serca i chcieli mu zapewnić szczęśliwe
dzieciństwo. On jednak nie mógł się tym cieszyć, starał się, naprawdę chciał
zapomnieć, ale nie umiał. Często czuł do siebie żal. Był do niczego, skoro nie
mógł nawet przyjąć akceptacji ze strony rodziny. Może nie całkowitej. Emmett i
Jasper dokuczali mu, gdy zorientowali się, że ich rodzice skupiają się bardziej
na nim, a nie na własnych synach. Oczywiście, byli wtedy dziećmi i takie
zachowanie szybko dobiegło końca. Bracia Cullen wraz z upływającymi latami
coraz bardziej rozumieli, dlaczego rodzice poświęcali tyle czasu Edwardowi.
Wcześniej
nie wiedzieli.
Dwunastoletni chłopak siedział w
swoim pokoju. Wszyscy byli już na dole, ale on nie chciał schodzić za wcześnie.
Katorgą dla niego było to, że w ogóle musi tam zejść. Patrzyć na nich,
uśmiechać się. Nie chciał niszczyć świąt, ale to nie było jego miejsce. Nie
czuł się niechciany, ale wiedział, że to nie jego czas.
– Edwardzie, zaczynamy! –
usłyszał głos ciotki.
Próbował, tak jak prosiła,
nazywać go mamą. Ale nie umiał. Nawet w myślach sprawiało mu to trudności. Ona
nie była jego mamą. Na szczęście, rozumiała to i nie zmuszała go do tego.
Powiedziała tylko, że jeśliby chciał, może nazywać ją mamą, bo ona kocha go jak
syna.
– Już idę! – rzucił.
Nie chcę – pomyślał.
Spojrzał na okno. Wstał i powoli
do niego podszedł. Otwarł je i spojrzał w dół. Mieszkał na piętrze, ale do
ściany budynku była przypięta drewniana kratka, która przytrzymywała różne
rośliny ciotki. Nie był za ciężki. Właściwie walczył z niedowagą. Belki powinny
go utrzymać. Eksperymentalnie pociągnął za jedną z nich. Nic. Zaryzykował i
wyszedł, stając na nich.
Wtedy po raz pierwszy uciekł z
domu.
Westchnął
i pokręcił głową, chcąc przerwać wspomnienie. To były pierwsze święta, które
tak bardzo schrzanił. Potem, każdego następnego roku, było jeszcze gorzej.
Pamiętał,
że wtedy, gdy po raz pierwszy uciekł Cullenowie od razu zaczęli go szukać.
Wujostwo było szczęśliwe, gdy znalazło go całego i zdrowego, niedaleko od domu.
Siedział w parku, marzł i myślał. Nie chciał wracać do domu.
Emmett
i Jasper nie odzywali się do niego przez długi czas. Miesiąc, może dwa.
Krzyczeli na niego, gdy starsi nie słyszeli, że zniszczył im święta i go
nienawidzą. To jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że to nie jego
rodzina. Nie miał prawa tam przebywać.
–
Edward – powiedział Emmett. Wszedł do gabinetu, nawet nie pukając. Edward tego
nienawidził. Prywatność była dla niego bardzo ważna, a Emm nigdy tego nie
przestrzegał. Nie pukał, wtrącał się w nieswoje sprawy i wszędzie wtykał tego
ciekawskiego nosa. Nic nie można było z tym zrobić. Taki już był.
–
Mam nadzieję, że to coś ważnego, skoro nie miałeś czasu na to, by zapukać –
odpowiedział miedzianowłosy. W jego głosie było słychać irytację, ale Emmett
nie zwracał na to uwagi.
–
Moore dzwonił. – Edward od razu podniósł głowę. Wcześniej by go to nie
zainteresowało, ale teraz, jedna z dziwek Jamesa jest u niego w domu.
–
Dalej – ponaglił brata.
–
Nic nowego. Dupek potrzebuje prochów, brzmiał jak desperat. Nigdy gościa nie
lubiłem. Mam nadzieję, że tym razem po dragach skoczy z mostu – zarechotał Emmett.
W
przeciwieństwie do Jaspera, Emmettowi pasowało to, co robi. Nie miał wyrzutów
sumienia, że niektórzy ludzie mogą ginąć, ponieważ zostali zastrzeleni z broni,
którą oni sprzedali lub przedawkowali dragi od nich. Jasper był tym wrażliwszym
bratem Cullen i często nie radził sobie z tą myślą. Alice, jego żona, wiedziała
że coś go gnębi, ale jej mąż zawsze unikał odpowiedzi.
Przez
wszystkich młodych Cullenów Edward był uważany za najtwardszego i najmniej
wrażliwego. Przynajmniej do czasu, gdy zobaczyli jego zdjęcie z dzieciństwa. Po
tym nie wiedzieli, czy współczesny Edward żyje z maską, czy to, co kiedyś
przeżył tak bardzo go zmieniło.
–
Mówił konkretnie czego potrzebuje?
–
Mała ilość, pewnie dla niego. Wierzysz w to, że taki ziomek jak on nie ćpa?
Edward
wstał i minął Emmetta.
–
Ja się tym zajmę, zamknij restaurację – rzucił mu klucze i wyszedł, zostawiając
go samego.
~*~
Nie
wiedziała jakim cudem dała się na to naciągnąć. Cały czas miała ochotę wziąć
Hope na ręce i wrócić do domu. Wolała już z nią gotować, niż łazić po
szpitalach. Bo właśnie tu ją mała zaciągnęła.
W
duchu śmiała się z Edwarda, gdy dał się ubłagać dziecku, a teraz sama…
To
powoli robi się żałosne – pomyślała. – Ja robię się żałosna.
Przemierzała,
trzymając dziewczynkę za rękę długi korytarz. Ich celem były windy, które jakiś
dureń umiejscowił na samym końcu. Weszły i Hope wcisnęła odpowiedni guziczek.
Ona już tu była, więc ona prowadzi.
Po
chwili znalazły się w białej sali.
–
Cassie! – krzyknęła sześciolatka i podbiegła do łóżka. Kobieta odwróciła się i
uśmiechnęła. W głębi serca miała nadzieję, że to znów Cullen z nią przyszedł.
Zdziwiła się, gdy zobaczyła Bellę.
Wzdrygnęła
się. Za każdym razem, gdy widziała brunetkę, ta wydawała się jeszcze bardziej
wredna, zimna i nieczuła. Patrzyła na nią pustym wzrokiem, bez żadnych uczuć.
Zaczęła się martwić, co jeśli taka jest przy Hope? Ta mała zasługuje na coś o
wiele lepszego.
Cassandra
ma już to do siebie, że odkąd przeżyła dni po Jamesie jest dobrą duszyczką i
stara się pomóc każdemu we wszystkim. Źle się czuła z tym, że Belli nie udało
jej się uratować od tego potwornego człowieka.
–
Witaj, Bello – powiedziała, sadzając sobie Hope na kolana.
–
Cześć. – Usiadła na krześle.
Nie
przejawiała żadnych chęci na dalszą rozmowę.
~*~
–
Chciałbym ją odwiedzić, ale nie mam na tyle odwagi – pokręcił głową. Jego żona
westchnęła i przeczesała jego, już powoli, siwiejące włosy. Wiedziała, że jest
mu ciężko i już od dawna myśli o wyjeździe, ale nigdy się na to nie zdecydował.
A
ona nie chciała go ponaglać. Widziała, że cierpiał i nie miała zamiaru na niego
naciskać. To jego decyzja, a ona nie ma nic do gadania.
On
musi uporać się z przeszłością i tym, że wini się za śmierć córki. Ona i ich
syn jest jego przyszłością.
________________________________________________________________________
WITAJCIE! JAK MIŁO DO WAS WRÓCIĆ, ZNÓW PO NIEDŁUGIEJ PRZERWIE! JESTEM Z SIEBIE DUMNA, SKROMNIE MÓWIĄC, ALE ZOBACZYMY JAK TO BĘDZIE, GDY ZNÓW ZACZNIE SIĘ SZKOŁA. JEDNAK... NIEDŁUGO FERIE ;3
DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM.
Z MIŁYCH WIADOMOŚCI MAM JESZCZE TO, ŻE ZOSTAŁAM NOMINOWANA DO LIEBSTER AWARD I POJAWIŁA SIĘ STRONA Z ODPOWIEDZIAMI. DRUGĄ, NIECO WAŻNIEJSZĄ, JEST TO, ŻE WYBRALIŚCIE MÓJ BLOG, BLOGIEM ROKU 2014 I POJAWIŁ SIĘ ZE MNĄ WYWIAD TU:
BARDZO, BARDZO WAM DZIĘKUJĘ. MAM WRAŻENIE, ŻE O CZYMŚ ZAPOMNIAŁAM, ALE OKEJ ;-;
I TAK JAK ZWYKLE, PROSZĘ O KOMENTARZE. DLA WAS TO CHWILKA, DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA!
WIEM, O CZYM ZAPOMNIAŁAM ;d JEŚLI KTOŚ CHCIAŁBY BYĆ INFORMOWANY NA GG O NOWYCH, TO RAZEM Z KOMENTARZEM, NAPISZCIE SWÓJ NUMER GG! OSTATNIO ROBIŁAM CZYSTKĘ I MAŁO, CO MI ZOSTAŁO. A MOŻE KTOŚ NOWY WOLI BYĆ INFORMOWANY PRZEZ GADULCA ;D
Pozdrawiam,
CM Pattzy
Czytałam twojego bloga, którego prowadzisz z koleżanką, wchodze w link który tam zostawiłaś i widze że dodałaś tutaj następny rozdział. Prawie zaczęłam się drzeć !!! Rozdział super, ale miałam nadzieje że będzie więcej Belli i Edwarda razem. PS. Czy bedziesz jeszcze prowadziła http://niewolnicy-wyspy.blogspot.com/ ?
OdpowiedzUsuńPewnie, że prowadzę :)
UsuńPierwsza!!!! Rozdział jak zwykle cudowny, nie mogę się doczekać co będzie dalej:))). Gratuluję ci nominacji i wygranej, bo na prawdę na to zasługujesz, jeszcze nigdy w życiu nie czytałam takich cudownych blogów jak twoich, trzymaj tak jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńhttp://letnismutek.blogspot.com/
http://awada-kedavra.blogspot.com/
nie to nie jest fair, zaczęłam pisać kom, klikam opublikuj, a tu przed moim komentarzem, pierwszy komentarz. Idę pociąć się mydłem ;))
OdpowiedzUsuńHaha, bez obaw. Byłaś druga, to też dobry wynik! ;*
UsuńDobra, biorę się za komentowanie, aby nie było.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, ale to już na pewno wiesz. Tempo udaje ci się utrzymać, mi chwilowo też, ale jak dopadnie nas szkoła to boję się myśleć co to będzie. Już mi się humor pogarsza na samą myśl ;-;
Z Jamesem będzie na pewno wiele problemów, ja to wiem od początku. Ale z Edwardem będzie miał ciężko, to też wiem. Jeśli Cullen pokocha Belle to nie da jej skrzywdzić.
Zastanawiam się, kiedy uświadomi sobie, że ją kocha. I ona też. Ale na to trzeba jeszcze trochę poczekać, to pewne.
Błędów chyba nie zobaczyłam. Nie pamiętam już nawet : )
Szkoda mi Charliego. Obwinia się o śmierć Belli, chociaż ona żyje ;c
Coś miałam jeszcze napisać, ale zapomniałam, no... Może mi się kiedyś przypomni to napiszę ci na gg : )
Pozdrawiam,
Najsiątko
[http://amnesia-life.blogspot.com/]
Dobra, szkoła, a potem ferie! Ty większość wiesz od początku, nie chwal się XD
UsuńDziękuję <3
Rozdział jest świetny. Ten wstęp *.*.
OdpowiedzUsuńJames to taki cholerny dupek! Trudno mi o nim mówić i jednocześnie powstrzymywać się od przekleństw, a na ogół staram się tego nie robić. Co prawda gdzieś już było o tym liście od Moore'a, ale no kurczę! Przecież gdyby Bella się dowiedziała jej życie mogłoby się zmienić!
Co do Edwarda, nie miał lekkiego dzieciństwa, ale w sumie dobrze, że jakoś ułożył sobie kontakt z braćmi... Choć z drugiej strony wciągnął ich w niezły przestępczy biznes, ale mniejsza xD
Bella rzeczywiście się zmienia. Mam nadzieję, że jak wróci do Jamesa to nie zapomni o Hope i Edwardzie i nie stanie się z powrotem taka zimna.
No i niech że ten Charlie się w końcu zdecyduje!
Sparks ;*
Sama nie wiem, co z Bellą będzie. Mam dwie wersje, zobaczę, którą wybiorę ^^
UsuńDziękuję za komentarz <3
Jak zwykle świetnie<3
OdpowiedzUsuńŻycie czasami jest do niczego. Los nie zawsze sprzyja naszym planom, marzeniom i albo je komplikuje albo totalnie niszczy. Ale tak to już jest. Nic nigdy nie idzie tak, jak my to sobie zaplanujemy. No dobra, w większości przypadków. No na przykład taki James... Kiedyś z pewnością nie przypuszczał, że spotka Bellę. To samo Cassie. A Edward w życiu nie wpadłby na to, że Cassie przyśle na zastępstwo kobietę, która jest prostytutką. Jak to życie bywa nieprzewidywalne i zaskakujące, prawda?
OdpowiedzUsuńAle wracając do Jamesa... To uczucie, jakim darzy Bellę jest tak pokręcone, że czasami sama się w nim gubię. Niby mu na niej zależy, ale wykorzystuje ją i jeszcze czerpie zyski z jej "pracy". W ogóle on jest skomplikowaną osobowością, że nigdy nie wiem, co zrobi. Ale to, że chce szukać Belli, wcale mi się nie podoba. On jej niszczy życie. Ale z czasem Edward zrozumie, że Bella nie jest mu obojętna i nie pozwoli na to, aby wróciła do Jamesa. A ten będzie robił problemy, jednak Edward dopnie swego i po wszystkich trudnościach wszystko się jakoś ułoży.
I tak zastanawiam się, po co Jamesowi narkotyki. Skoro Emmett sugeruje, że taka ilość to dla niego... Może jest aż tak zdesperowany, że swój smutek zacznie ukrywać, ćpając? Możliwe, ale też nie do końca pewne.
I ta wizyta Hope i Belli w szpitalu u Cassie. Zawsze zastanawiałam się, po co Bella utrzymuje kontakt z Cassie, skoro nawet nie ma ochoty z nią rozmawiać. Ale może kiedyś to wszystko się wyjaśni...
Widać, że Hope jest przywiązana do Cassie. W końcu, gdyby nie była, to by nie nalegała na wizyty u dziewczyny w szpitalu.
A jeśli chodzi o Charliego... Współczuję mu. Myśli, że jego córka nie żyje. Ale został wprowadzony w błąd przez Jamesa. A tak w ogóle, to dlaczego Jamesowi tak bardzo zależy na tym, aby Charlie nie pojawił się w Chicago... Nie pamiętam, aby we wcześniejszych rozdziałach w ogóle była mowa nawet o tym liście. Coś czuję, że za postępowaniem Jamesa kryje się coś jeszcze... I tutaj nie chodzi tylko o Bellę.
Ach, ferie, ferie... Sama się ich już doczekać nie mogę. Chociaż będę musiała się z lekturą męczyć -.- I zrobić zimowe zdjęcia na fotografię. Jak nie będzie śniegu, to trochę kiepsko będzie... Oraz zapewne z wieloma innymi rzeczami, które nauczyciele zdąrzą sobie wymyślić. Ach, ta szkoła. Ale na razie o tym nie myślę i chcę przetrwać te półtora tygodnia szkoły, a potem ferie xD Już nie mogę się doczekać.
No i gratuluję wyróżnienia :) Z pewnością sobie na nie zasłużyłaś. A wywiad czytałam już jakiś czas temu.
Czekam już na nowy rozdział.
Pozdrawiam i do napisania,
lilka24
Haha, uwielbiam Twoje komentarze XD Ja mam dwie lektury na raz, więc...
UsuńDziękuję <3
Super rozdział!!!!! Robi się coraz ciekawiej... Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału;)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę świetny, a końcówka jak zawsze intrygująca :D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, więc życzę dużo weny! :*
Zacznę od tego, że gif z Camem na końcu skradł moje serce! :D Choć nadal nie mogę się przyzwyczaić, że ten przystojniak jest tutaj alfonsem. W dodatku wrednym i okropnym. I może od niego zacznę. Ta postać jest dla mnie kompletną zagadką. Przez moment wydawało mi się, że on naprawdę tęskni za Bellą i brakuje mu jej obecności. Ale ta myśl jak szybko się pojawiła, tak szybko znikła, bo ten mężczyzna chyba nie jest zdolny do takich pozytywnych, czystych uczuć. Może rzeczywiście tęskni za tą kobietą, ale raczej nie są to dobre intencje. Pewnie mu się współżyć z nią chce i to jest powód tej ogromnej tęsknoty. Nie mogę go rozgryźć. Jest zły do szpiku kości, zniszczył jej życie, a usilnie wmawia, że uratował, oszukał jej ojca i widzi w Belli tylko zysk, tylko kasę i nic więcej, a teraz nagle rozczula go jakiś breloczek. No facet-zagadka po prostu!
OdpowiedzUsuńBella też jest zmienna i też nie do końca wiem, co siedzi w jej głowie. Nie wiem dlaczego tak oschle zachowywała się przy koleżance. Przy córce Cullena wydaje się być inną osobą. Choć trudność jej sprawia otwarcie na ludzi to wydaje mi się, że ta mała topi w pewnym sensie lód na jej sercu. Tylko co się stopi to zaraz zamarza od nowa.
Ajajaja stworzyłaś naprawdę ciekawe osobistości! Ani Cullena, ani Belli, ani Jamesa nie potrafię rozgryźć;D Ale to mi się bardzo podoba, bo nigdy nie wiem czego się spodziewać;)
Pozdrawiam Cię serdecznie i niecierpliwie czekam na nastepny rozdział!:) A na koniec dodam, że Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych;D
W wolnej chwili zapraszam też na rozdział do siebie;)
Ściskam!:*
James na pewno troszkę namiesza. Bella nie za bardzo chce rozmawiać z Cassie, bo ta próbowała ją wyciągnąć od Moore.
UsuńDziękuję za komentarz, bardzo się cieszę, że opowiadanie się podoba! ;*
Rozdział jak zwykle porywający. Chyba pierwszy raz w fan fiction o zmierzchu autorka tak długo utrzymuje się w swoim postanowieniu. Edward to sukinsyn bez uczuć z trudną przeszłością, Bella tak samo. Nie starasz się szybko ich zmienić i nie każesz im szybko się w sobie zakochać lub uprawiać seks. Uwielbiam to w tym blogu.
OdpowiedzUsuńGif z Camem... och.. Gapiłam się na niego przez pół godziny i, dlatego też dopiero teraz komentuję.
Jak zwykle czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam.
Lina
Dałam Cama, bo troszkę o nim było w tym rozdziale ^^ Ale i tak wolę Roba!
UsuńDziękuję za komentarz, ja czekam na rozdział u Ciebie <3
Witam, witam!
OdpowiedzUsuńSkończyłam... Lecz czy to dobrze? Nie. Całkowicie źle. Ty, spowiadaj mi się: skąd masz tak wielki talent? Dlaczego nie mogłam się od tego oderwać nie wchłaniając wszystkiego od pierwszego do ostatniego słowa!?
Zmierzch. Moja najukochańsza książka... Kiedyś. Było to chyba już sto lat za Indianami. Pamiętam nadal jak jak na szpilkach wyczekiwana premiery drugiej czy trzeciej części. I mój okrzyk radości, gdy tatuś przynosi tą ciepłą bułeczkę do domu i wręcza w moje łapiątka. A potem plącz, gdy w jedna noc książka się kończyła. Ach te wspomnienia... Teraz uważam to raczej za bajkę dla dzieci. Cóż poradzić, że przeniosłam się na Pamiętniki Wampirów ;p
Kurdem, szczerze przyznam aktorka grająca Belle w ogóle mi nie pasowała do tej roli. Wyobrażam ją sobie zupełnie inaczej. No nuż... Takie życie.
Ale do rzeczy!!! James jest popaprany. Popaprany do potęgi ętej. Jak czytam, że Bell jest jego własnością to kurdem normalnie chce go wypatroszyć. Zwyrodnialec. Tfutfuyfu... Agh.
Ed powinien mu w końcu dać kulkę w głowę albo sztylet w serce. Właściwie on też nie jest ideałem ale już wole gościa handlującego prochami i bronią niż tego co handluje kobietami. *z powiększającą się rządzą mordu w oczach* x)
Ale jest kochającym ojcem i kurdem no... Po prostu dla Hope ma zarezerwowane swoje alter ego. To chyba udowadnia, że nie został do końca zniszczony. Gdzieś tam tkwi w nim ten good man. Chyba on sam sobie zaczął wierzyć, że jest tym popieprzonym skurwielem za jakiego inni go mają. W mojej opinii to maska, w której zaczął łazikować na co dzień i nauczył się w niej „dobrze czuć”.
Bella mnie zaskoczyła, że tak się odniosła do Hope choć może było to do przewidzenia. W końcu kogo by nie urzekłby taki słodzik x) Przypomina mi jednego z moich kotów. Ah…
Nie pędzisz z akcja. To dobrze. Lubię jak wszystko toczy się powoli. Własnym rytmem ;p
Zazwyczaj nie piszę tak długich komentarzy, nie przyzwyczajaj się więc, ale po tych dziewiętnastu rozdziałach… Musiałam coś, nieprawdaż? ;>
Weny!!
Pozdrawiam,
Jessabelle ;*
Peesik: Zapraszam do mnie na pierwszy rozdział x)
Ja tam Zmierzchu sobie nigdy nie odpuszczę, ale nie będę męczyć dlaczego ;p Pisałam o tym milion razy, wszędzie.
UsuńEdward z Jamesem zrobi porządek, ale to w swoim czasie. Na razie, jedyne co z nim robi, to interesy.
Dziękuję za komentarz. U Ciebie już byłam i skomentowałam ;*
Hejka!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział już wczesniej na komórce, ale jako, że klawiatura dotykowej komórki mnie nie znosi, postanowiłam napisać komentarz gdy będę mieć dostęp do komputera.
Powiem ci jedno: nienawidzę cię. Strasznie cię nienawidzę! Choćbym się dwoiła i troiła, to nigdy nie napiszę tak cudownego rozdziału! (Płacz i zgrzytanie zębami).
Przechodząc do konkretów, to mam do omówienia z Tobą kilka spraw. Pierwsza, to oczywiscie James. Co za wredny...(cenzura). Co on jest jakis arabski fundamentalista, że mysli, że Bella może być jego własnoscią, jak jakas cholerna zabawka?! Z takimi to na krzesło elektryczne od razu. Dobra, wiem, jestem nienormalna, sorry.
Edward jest według mnie jak Alaric Saltzman z Pamiętników Wampirów (tak, wiem, że porównywanie Zmierzchu i Pamiętników Wampirów, to swiętokradztwo, bo to podobno rywale, ale ja mam to gdzies i lubię oba). Z jednej strony dobry i troskliwy ojciec, a z drugiej chamski dealer. Jak Alaric, kiedy chciał powybijać wszystkie wampiry w trzeciej serii. W każdym razem, tak jak dziewczyna nade mną, twierdzę, że Edward powinien zrobić z Jamesem porządek.
Bella i Hope, jak zwykle cudne <3
Życzę duuuużo weny,
Priori :)
Ja to tam na telefonie jestem nauczona robić wszystko, ale masz rację, po dłuższym czasie pisanie na dotykowej klawiaturze, która robi się zacinać to tortura XD
UsuńJames jest ostro popaprany, prawda. Tego gościa z TVD nie znam, bo TVD się nie interesuję, ale... XD
Dziękuję za komentarz;*
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńNa początek świetnie opisałaś definicję życia :). Ubrałaś wszystko w bardzo ładne zdania i ogólnie bardzo podoba mi się Twój styl :).
Wydaje mi się, że Bella wyjechała. Może chce zmienić styl swojego życia? Nie chce już uprawiać seksu za pieniądze? Może chce odnaleźć swoje miejsce na świecie? Zostawić przeszłość daleko za sobą... Jednak nie pomyślała nad nim. Przecież to oczywiste, że zacznie ją szukać i jej nie odpuści. Uzależniła go od siebie.
Bryloczek mogła mu zostawić po to, aby miał jedyną rzecz po niej, aby nie myślał że to był tylko sen... Że ona istniała w jego życiu naprawdę :). Gdyby wyjechała tylko na dwa dni, na pewno nie zostawiłaby tylko bryloczka. Resztę rzeczy zabrała, więc musiałaby mieć naprawdę duży powód, jeśli nie uciekła.
Strasznie współczuje Edwardowi. Nie może znaleźć sobie swojego miejsca na ziemi ( prawdopodobnie tak samo, jak Bella :)). Myślę że oni mu już dawno wybaczyli tamtą ucieczkę, przez co nie udało im się spędzić świąt tak, jak chcieli. Na pewno przyzwyczaili się już do jego obecności, ale Edward nie może wyrzucić z pamięci tego, że był przez nich od początku odrzucany. Wyjedzie? Na pewno kilka Cullenów ( pewnie źle napisałam nazwisko ;p ) nie będzie zadowolonych z jego decyzji, bo na pewno tam nie zostanie, ale będą musieli go puścić, przecież chcą dla niego szczęścia :)
Widać, że Bella nie darzy jej sympatią, ale może kiedyś się przekona do tej dziewczyny?
Przepraszam za ten chaotyczny komentarz! Ostatnio czasu nie mogę znaleźć na ani jeden komentarz. Postaram się, aby następny był już bardziej ułożony :D.
Pozdrawiam!
Amy ;)
Ale Bella nigdzie nie uciekła :D Ani nie wyjechała XD Bella jest opiekunką córki Edwarda, który też się nigdzie nie wybiera, bo to jego restauracja, a wyjechał już parę lat temu. Sądzę, że takie pomyłki są spowodowane tym, że przeczytałaś tylko ten rozdział.
UsuńMimo to dzięki za przeczytanie ;*
Najmocniej przepraszam za te pomyłki!
UsuńPostaram się przeczytać poprzednie rozdziały, ale nie wiem ile mi to zajmie :/
Jeszcze raz przepraszam!
Amy :)
Rozdział cudowny. Robi się coraz ciekawiej. czekam na kolejny rozdział,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-in-our-life.blogspot.com/ zapraszam na mojego bloga <3
Chciałam odtworzyć link i przeczytać wywiad, a wtedy z głośników poleciało wielkie "sru!" i się przestraszyłam. Zakaz kopiowania treści i te sprawy...
OdpowiedzUsuńRozdział (jak wszystkie inne z resztą) bardzo fajny. Podoba mi się wstęp. Taka wisienka na torcie (choć to określenie bardziej pasowałoby do zakończenia, a nie początku treści). W każdym razie wiesz, co mam na myśli.
Podobają mi się też fragmenty z Bellą i Hope oraz zażyłość, która je łączy. Chociaż nie ukrywam, co do zażyłości, jestem głodna więcej intymności między Bellą a Edwardem,
ps. dziękuję za komentarz u mnie. Fajnie, że szablon się spodobał. Takie komentarze jak Twój motywują do dalszej pracy ;)
Pozdrawiam, http://www.w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/
Haha, jest sru, ale można zaznaczać tekst, jak o to wcześniej prosiłaś!
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i chyba każdy chce już więcej intymności między tą parką.
Pozdrawiam ;*
W końcu jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział - co tu dużo mówić - jak zwykle powalający. Coś czuję, że James wkroczy do akcji "Kradzież Belli" :D Ale tak serio, to błagam, niech ten drań zginie np. Krojąc kanapkę xD
Hope jak zawsze cudowna i słodka a Bella jak to Bella;3 szkoda że Cassie ma o niej takie mniemanie, ale no cóż. Co ja zrobię? Nic nie zrobię.
OH Emmet jest boski. Zawsze go kochałam ;P
No nic, lecz pisać w końcu do siebie i mam nadzieję, że szybko dasz nową notkę ;3
Informuj mnie o tym ;) tam gdzie zawsze
PS. Zapraszam na http://damon-salvatore-crow.blogspot.com/
James nie kroi kanapek, James ma od tego ludzi XD
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i hej! Czekam na nn na choice deadly <3
ps. Emmett w każdym opowiadaniu musi pozostać Emmettem.
Kurcze, ja to jestem zacofana.... nie wiedziałam, że są jeszcze ludzie, którzy piszą zmierzchowe opowiadania... ;) Chciałabym, żeby kiedyś ktoś pisał opowiadania na podstawie mojej książki... ach ;)
OdpowiedzUsuńNapisałaś jak o wymarłym gatunku XD Jest dużo takich osób, wszędzie. Na blogspocie, chomikach... Wystarczy być nieco otwartym na świat :)
UsuńOtóż to! Miałam wrażenie, że to jest wymarły gatunek ;) Może dlatego, że już od ponad roku nie miałam czasu na to, żeby zatopić się w blogowym świecie. Trochę mi się tutaj umarło, ale marzenie pozostaje wciąż żywe. Jakby ktoś napisał fanfiction o bohaterach "Oka Kanaloa", to bym się chyba popłakała ze szczęścia ;)
UsuńZaczęłam czytać opowiadanie w nocy i skończyłam od razu po powrocie ze szkoły. Jest genialne! Widać, że dojrzale piszesz, dojrzale budujesz zdania i myślisz nad każdą kwestią. Czytałam kilka "Zmierzchowych" opowiadań jeszcze dawno temu, kiedy seria dopiero co zawładnęła moim sercem, ale muszę przyznać, że Twoje jest najlepsze! :) Pozdrawiam i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, czuję, że będzie się działo!
OdpowiedzUsuńDziękuję! I masz rację, w następnym będzie się działo!
Usuń