"Nie znam nawet samej siebie
Myślałam, że teraz będę szczęśliwa
Ale im bardziej staram się to odepchnąć
Tym bardziej zdaję sobie sprawę, że muszę odpuścić."
Każdy
z nas rodzi się z czystą kartą. Ale czy każdy z nas ma wolną wolę? Nie do
końca. Nie potrafimy sami siebie wychować. Wpływa na to wiele czynników. Przede
wszystkim to, kim byli nasi rodzice, w jakim kraju mieszkamy, na jakiej ulicy i
w jakim domu. Nie decydujemy sami od początku, nie mamy względu na to, w jakich
czasach się urodzimy, jaki będzie kolor naszej skóry. Od najmłodszych lat,
ludzie, którzy nami się opiekują wpajają nam różne definicje, poglądy i
stereotypy. Jesteśmy manipulowani i napchani informacjami z zewnątrz. Dopiero,
gdy dorośniemy możemy samodzielnie decydować, ale to, czego nauczyliśmy się w
dzieciństwie wlecze się za nami całe życie i ma na nie wpływ przez cały czas.
Przyroda i społeczeństwo nas dominują. Zabierają wolną wolę. Przyroda narzuca,
jakie mamy pochodzenie, społeczeństwo wpaja w nasz umysł oklepane regułki. I kto tu mówi o wolnym człowieku?
~*~
Wiedziała,
że Bella jest do niej wrogo nastawiona. Wiedziała, że to sprawka Jamesa. W
końcu to on chciał zniszczyć je obie. Z tą różnicą, że Bellę udało mu się
przechytrzyć na swoją stronę. Cassandra uciekła, gdy tylko zrozumiała, co tak
naprawdę robił ten człowiek. Bella nadal żyła w kłamstwie, nie zorientowała
się. Cassie podejrzewała, że po prostu nie chce tego zrozumieć. Wygodnie jej
się żyje z nim. Pasowało jej to, że miała wszystko na zawołanie. Była pupilkiem
Moore, ale nie zdawała sobie sprawy, że to się kiedyś skończy. Znajdzie inną
zagubioną i biedną dziewczynę na jej miejsce. Wątpiła, aby ktoś taki jak on
mógł mieć uczucia. Jak mógł je mieć, skoro bez wyrzutów wykorzystywał młode
kobiety?
–
Polubiłaś Bellę? – zapytała małej. Hope żywo pokiwała głową i uśmiechnęła się
szeroko.
–
Bella jest świetna, gotuje ze mną obiady dla taty, kolacje i w ogóle! Umiem już
sama zrobić ciasto na naleśniki. Bardzo się przy tym brudzę – zmarszczyła brwi
– wszystko dookoła też, ale! – Podniosła jeden paluszek. – Ale naleśniki są
dobre i potem pomagam Belli posprzątać – powiedziała zadowolona z siebie. –
Najważniejsze, że tatusiowi smakują.
Cassie
zaśmiała się bezgłośnie. Odkąd pamięta ta mała osóbka robi wszystko dla swojego
tatusia. Spojrzała na Bellę i zauważyła na jej ustach delikatny uśmiech. Czyżby
był spowodowany słowami małej Hope? Może Bella też ją polubiła. Właściwie nie
byłoby to dziwne. Nie da się jej nie lubić. Jest małą kulką energii, która
wszystkich napawa dobrym humorem w złych chwilach. Niejednokrotnie sama się o
tym przekonała.
Bella
w istocie poczuła się dziwnie, gdy Hope tak o niej mówiła. Dawno czegoś takiego
nie przeżyła. Zazwyczaj była określana, jako „Bella Niezła Dupa”, a nie „Bella
fajna dziewczyna”. Wszyscy widzieli w niej rzecz, którą można wykorzystać i
zostawić. Nie przeszkadzało jej to, ponieważ zapomniała o tym, kim była kiedyś.
Tym bardziej zaskoczyło ją to, jak miło się poczuła, gdy została doceniona za
coś innego niż seks.
–
Niedługo wróci do ciebie Cassandra – powiedziała, patrząc na dziewczynkę, która
siedziała na kolanach opiekunki.
–
Właśnie. – Kobieta chrząknęła cicho. – Chodzi o to, że lekarz kazał mi przez
tydzień posiedzieć w domu. Czy mogłabyś? – Spojrzała na Bellę prosząco.
Brunetka
zamknęła oczy i napięła swoje wszystkie mięśnie. Cholera, co ta idiotka sobie myśli?! – przemknęło jej przez myśl.
Nie była zła za to, że musiała siedzieć z Hope, ale za to, że została o tym
poinformowana tak późno. Nie mogła robić, co chciała. Miała nad sobą Jamesa,
który był apodyktycznym dupkiem i zarządzał wszystkim, czym chciał, nią także. Z Edwardem są tacy podobni – pomyślała i
zastanowiła się nad tym. Są? Prawda, Cullen na pewno nie handlował kobietami i
nie ma za uszami tyle, co James. Ale jakby zwrócić uwagę tylko na charakter.
Oboje byli apodyktycznymi dupkami, zbyt pewnymi siebie, nieokazującymi uczuć, z
pewnymi wyjątkami.
Pokręciła
głową, zaintrygowana tą myślą. Czy ona nie mogła trafiać na normalnych
mężczyzn? Przysłowiowe z deszczu pod rynnę. Oboje próbowali nią dyrygować. Tak
jak James ma do tego pewne prawa, Edward chciał takie prawa nabyć. Nie w tym życiu!
Zorientowała
się, że Cassie podejrzliwie na nią patrzy i przypomniała sobie o odpowiedzi.
Musiała jej odpowiedzieć. Kiwnęła powoli głową.
–
Jasne, ale muszę porozmawiać z Jamesem – powiedziała, patrząc na nią spod byka.
– Wiesz, że nie mogę znikać na tak długo bez podania przyczyny.
–
Powinnaś stamtąd zniknąć na zawsze – wtrąciła zbulwersowana Cassandra.
–
Zdaje mi się, czy to nie twoja sprawa? – odpyskowała Bella.
Cassie
zrozumiała, że tak zakończyła tą rozmowę. Z złowrogim akcentem i wypieraniem
czegokolwiek, jak za każdym razem. Nie mogła podać nawet argumentów, spokojnie
porozmawiać, bo brunetka zawsze kończyła i nie słuchała ani słowa więcej.
Zazwyczaj próbowała się wykłócać, ale teraz nie były same, lecz w obecności
Hope. Darowała sobie i próbowała stłumić żal, smutek i złość w sobie. Głupia, głupia idiotka! Jest taka młoda, a
marnuje swoje życie.
~*~
Zatrzymał
się na parkingu, który o tej godzinie świecił pustkami. Nikt nie odwiedzał
takich miejsc w dzień. Dopiero w godzinach wieczornych to miejsce zaczynało
tętnić życiem. Wiele osób pewnie myślało, że nie cieszy się zbyt wielką
popularnością, ale to mit. Klub Moore’a to jedno z najczęściej odwiedzanych
miejsc w Chicago. Znał osoby, które tu przychodziły. Byli to szanowani
mężczyźni, biznesmeni i nikomu z ich otoczenia do głowy by nie przyszło, że
przesiadywali w takich klubach, obściskując się z obcymi kobietami, a żonom i
dzieciom wciskali kit o nadmiarze pracy i przymusu zostania i nadrobienia tego
wszystkiego. Oczywiście zakres gości tego burdelu nie mieścił tylko panów,
kobiety także można było tak spotkać.
Wyszedł
z auta i zamknął swoje volvo. Wsadził klucze do kieszeni spodni i ruszył do
lokalu. Było otwarte, ale w środku także nie zastał nikogo. Nie licząc barmana,
który w tradycyjny sposób czyścił za pomocą ścierki i tak czyste szklanki i
kobiety, która zamiatała podłogę, a potem myła ją. Kawałek po kawałku.
Edward
podszedł do baru. Chłopak za ladą od razu podniósł wzrok i spojrzał na niego.
Wiedział kim jest i do kogo przyszedł.
–
Pan Cullen – kiwnął głową. – Moore już czeka w swoim gabinecie, podać coś panu?
–
Nie – machnął ręką i ruszył w stronę zaciemnienia. Tam, za satynową firaną było
przejście do korytarza ciągnącego się w dół. Wiele razy tędy przechodził i nie
potrzebował przewodnika. Sam sobie świetnie dawał radę.
Stanął
przed drzwiami i już miał wejść, ale usłyszał stłumione krzyki. Jego dłoń
zawisła w powietrzu i wstrzymał się. Nie lubił bawić się w takie
podsłuchiwanie, ale wydawało mu się, że zna oba te głosy i to właśnie wzbudziło
w nim ciekawość. Jeden, z pewnością, należał do Jamesa. Drugi... Skamieniał,
gdy uświadomił sobie skąd zna ten głos.
Wszedł
do środka, nie bawiąc się już w żadne pukanie. W tym samym czasie, w
pomieszczeniu James uderzył Bellą, a potem gwałtownie ją pocałował. Brunetka
stała przyciśnięta do ściany. Była w potrzasku. Z jednej strony mury, a z
drugiej ciało Jamesa. Miała zamknięte oczy, a dłonie zaciśnięte w pięści. Moore
był tak zajęty, że nie usłyszał jak ktoś wchodzi do jego gabinetu.
Ponownie
uderzył dziewczynę, a ta cicho krzyknęła.
–
Nie zdajesz sobie sprawy… – warknął wściekły, ściskając wygłodniałymi dłońmi
obolałe ciało dziewczyny.
–
James, proszę – wyszeptała, a potem otworzyła oczy.
Jej
spojrzenie odnalazło sylwetkę Cullena. Pierwszy raz widział w jej oczach tyle
emocji. Przede wszystkim smutek i strach. Jej postawa tego nie okazywała.
Stała, zaciskając pięści, nie płakała. Oczy, gdy je otworzyła wiedział, że nie
pokazuje tego, jak naprawdę się teraz czuje. Współczuł jej. Pierwszy raz.
–
Może swoje sprawy odłóż na później – powiedział Edward, uświadamiając Moore’a o
swojej obecności. – A teraz interesy, bo mój czas jest ograniczony i naprawdę
nie mam ochoty patrzeć na ten cyrk. – Machnął lekceważąco ręką, a potem rzucił
woreczek na blat. – Kasa.
–
Sam Edward Cullen z tak nieznaczącą przesyłką? – rzekł zaskoczony blondyn i
odwrócił się. Podał Edwardowi kopertę i uśmiechnął się, przypominał węża. Cwany
i bezduszny.
–
Wszystko, co dotyczy mnie lub mojego towaru jest ważne i znaczące, Moore. –
Wywrócił oczami i zaglądnął do koperty. Kiwnął głową i schował ją do
wewnętrznej kieszeni w marynarce.
Nie
mógł dać po sobie poznać, że obchodziło go to, co James robił z Bellą.
Właściwie nie powinno go to interesować, ale ta kobieta opiekuje się jego
dzieckiem. Nieważne, że jest dziwką. Hope ją lubi i do tej pory Bella jej nie
skrzywdziła… Nagle znieruchomiał. Skoro Bella jest tu, gdzie jest do cholery
jego córka?!
W
jednej chwili wszystko stało się nieważne. Wyparł nawet to, że pierwszy raz
dostrzegł u Isabelli jakieś uczucia. To się nie liczyło. Chciał jak najszybciej
ją stąd wyrwać, zabrać gdzieś i dowiedzieć się, gdzie jest jego mała Nadzieja!
–
Tydzień. – Usłyszał syknięcie Jamesa, a Bella kiwnęła głową i szybko wyszła z
gabinetu. Wszystko po jego myśli.
Nie
miał tu już nic do załatwienia, a do rozmowy z szefem klubu nie był skłonny.
Bez pożegnania opuścił jego gabinet. Wyszedł z plątaniny korytarzy i znów
znalazł się w klubie. Posłał Belli znaczące spojrzenie. Kobieta siedziała za
barem i rozmawiała z barmanem, jednak napotykając wzrok Edwarda rzuciła szybkie
słowa pożegnania i wyszła z klubu. Ruszył za nią i gdy byli już wystarczająco
daleko, na parkingu koło jego auta, stanął i złapał ją za ramię.
–
Gdzie. Moja. Córka?! – wysyczał, zaciskając palce na jej ramieniu. Syknęła z
bólu. Edward uświadomił sobie, że wcześniej robił to Moore i od razu zwolnił
uścisk, ale jej nie puścił.
–
Spokojnie. Nie zostawiłabym jej samej – warknęła. Wróciła bezwzględność i
obojętność. – Jest z Cassandrą, w szpitalu. Nie było mnie tylko godzinę. Ma
zapewnioną opiekę.
–
Po co tu przyszłaś? – Edward odsunął się i otworzył drzwi od strony pasażera.
Nie wierzył w to, że po raz kolejny musi odwiedzać to okropne miejsce, jakim
jest szpital.
–
Cassandra powiedziała mi, że muszę zostać jeszcze tydzień, a ja nie mogę znikać
na tak długo – przyznała i wsiadła do volvo. Czuła, że nie ma sensu sprzeciwiać
się Cullenowi. To zawsze wiodło do nikąd, a teraz jest jeszcze rozłoszczony. A to nowość. Zły Edward, pomyślała z
kpiną.
Hope
spała już od godziny. Edward siedział w swoim biurze. Zastanawiał się, co ma
robić. Przypomniał sobie spojrzenie Belli, gdy James ją uderzył. Jęknął i
przeczesał nerwowo swoje włosy. Było to oznaką zdenerwowania i bezradności.
Nienawidził tego uczucia, zawsze od niego uciekał. W tamtej chwili wstał i
wyszedł z gabinetu, trzaskając drzwiami. Przeszedł korytarz, mrucząc wściekle
pod nosem i zatrzymał się przed pokojem tymczasowej opiekunki — dziwki.
Zapukał.
–
Proszę – mruknęła cicho. Wiedziała, że to może być tylko jedna osoba, skoro
Hope już spała.
Nacisnął
klamkę i wszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Bella stała tyłem do niego w
samej bieliźnie. Komplet, który na sobie miała był czarny. Czysty czarny
materiał. Mimo wszystko, prezentowała się świetnie, nawet od tyłu. Przemknął
spojrzeniem po jej smukłym ciele i dostrzegł siniaki na ramionach i biodrach.
Wiedział, że są dzisiejsze. Podszedł do niej powoli.
–
Nic ci nie jest? – zapytał bez chłodu w głosie, który był jej tak doskonale
znany.
Prychnęła
cicho i odwróciła się do niego.
–
Tak jakby cię to obchodziło.
–
Pracujesz dla mnie. Dbam o zdrowie swoich pracowników – powiedział omijająco.
To dobry argument.
–
Nic mi nie jest, Edwardzie. Bywało gorzej.
Kiwnął
głową i chwycił w dwa palce pasmo jej włosów. Były wilgotne, czyli musiała być
po kąpieli. Pewnie, że tak. W końcu było już późno, co mogła robić sama w tym
wielkim domu?
–
Dobranoc – szepnął. Chrząknął cicho i odsunął się. Zamknął na chwilę oczy, a
potem odwrócił się i wyszedł.
Co to było, do cholery?
________________________________________________________________
WITAJCIE :) TAK BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE DODAJĘ TEN ROZDZIAŁ. NIE PISAŁO MI SIĘ GO JAKOŚ SUPER ŹLE, ALE MOGŁO BYĆ LEPIEJ. MIMO WSZYSTKO, CHYBA JESTEM Z NIEGO ZADOWOLONA. JAKBYŚCIE WYŁAPALI JAKIEŚ BŁĘDY, TO ŚMIAŁO, WYTKNIJCIE MI JE. ZJEM JE ;D
CO MYŚLICIE O SPOTKANIU NASZEJ TRÓJCY? I O KOŃCOWEJ SYTUACJI? TO JUŻ DWUDZIESTY ROZDZIAŁ, CZAS ABY COŚ ZACZĘŁO SIĘ DZIAĆ! NA MOICH POPRZEDNICH BLOGACH PO DWUDZIESTCE BYŁY JUŻ EPILOGI, A TU PROSZĘ.
MAM NADZIEJĘ, DO NIEDŁUGIEGO ZOBACZENIA :)
PRZECZYTANY ROZDZIAŁ? BYŁABYM BARDZO WDZIĘCZNA ZA KOMENTARZ!
TO MOTYWUJE.
Pozdrawiam,
CM Pattzy
Pierwsza : )
OdpowiedzUsuńKomentuję again, ty raczej wiesz dlaczego, nie?
UsuńCzytałam ten rozdział, aby nie było. I mi się podobał, jak zawsze. To jak wszystko opisałaś no i że mnie posłuchałaś w ostatniej części notki. Cieszę się, że nie zrobiłaś tego co planowałaś wczoraj.
Początek jak zawsze świetny.
I jak dla mnie Cassandra może poprosić Bellę o kolejny tydzień wolnego i jeszcze kolejny. Chociaż każdy wie, że jak Bella się zejdzie z Edwardem, to opiekunka już potrzebna nie będzie. Chyba, że Swan nie będzie chciała być na jego utrzymaniu i pójdzie do pracy. Chociaż wątpię, aby on jej pozwolił na to.
Może w końcu Bella przejrzy na oczy i będzie chciała odejść do Jamesa. Tylko żeby szybko.
I już się nie mogę doczekać, aż między nimi będzie coś więcej. Bo jak na razie to jest malutko. A ja czekam wszyscy wiedzą na co, bo czekają razem ze mną.
No, abyś mi teraz nie marudziła : )
Pozdrawiam,
s.w.e.e.t.n.e.s.s
Ja nie marudziłam! Ja po prostu... Okej, marudziłam, ale i tak musisz ze mną wytrzymać.
UsuńZmieniłam plany, bo po tamtym, co planowałam reakcja Edwarda nie byłaby taka, jaką sobie życzyłam. Poza tym, zabiliby mnie za to!
Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego postu, ale zazwyczaj czytam rozdziały na moim telefonie i tam też je komentuję, ale ostatnio coś się chyba popsuło, nie wiem czy to moja komórka czy coś innego, i nie mogłam skomentować. Klawiatura nie działała i tyle. No, a potem zapomniałam o Twoim rozdziale. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że Bella zostanie jeszcze tydzień u Edwarda. Niech będzie tam jak najdłużej. Tylko sprawy z Jamesem. On jej tego nie wybaczy. Może Bella w końcu się opamięta i od niego odejdzie? Najlepiej natychmiast.
A Cullen małymi kroczkami coś tam zaczyna czuć do Swan. No może to zbyt wiele powiedziane, ale choć trochę przejął się jej losem. I dobrze.
Pozdrawiam,
Annabel
Nie masz za co przepraszać, ja wszystko rozumiem. :)
UsuńOboje coś czują, tylko nie chcą sobie tego uzmysłowić, ale ja nic zdradzać nie będę. Nawet jeśli Bella odejdzie to James nie odpuści.
Pozdrawiam;*
Znowu druga!!!
OdpowiedzUsuńJejuńcu, to był chyba NAJLEPSZY rozdział ze wszystkich, które czytałam, to było takie nagłe i niespodziewane, a jednocześnie BOSKIE!!! W 100% możesz być z niego dumna. Po tym, jak zostawiasz mnie napaloną na następny rozdział, mogę ci tylko powiedzieć, że nowa notka będzie wyczekiwana jeszcze bardziej, niż zwykle :)))))))))))))
Genialny rozdział!!!!!!!!!! Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńTy szykujesz tasak na moją Bellę, a ja na Twojego Edwarda. Czemu, ja się pytam do cholery dlaczego, jak już wszedł do jej pokoju, nie mógł zrobić małego hops, hops?
OdpowiedzUsuńObydwoje nawet nie zauważają, że ta ich nienawiść zmienia się w pożądanie. Ehh... uwielbiam skomplikowane historie. Chcą, ale nie wiedzą, że chcą albo nie mogą. Nasze życie jest skomplikowane, więc dlaczego ich nie może być? :D
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę.
Pozdrawiam.
Lina
Małe hops, hops wygrywa wszystko! Gdy to zobaczyłam, to nie mogłam przestać się śmiać Haha!
UsuńDziękuję <3
No nie wierzę! To oni jednak mają uczucia?! Miła odmiana;D Żartuję oczywiście ;) Rozdział bardzo mi się podobał. I mam wrażenie, że był jakiś inny... Do tej pory oni się tylko bez przerwy kłócili, a tutaj Edward pokazał się z innej strony. Nie tyle Belli, co nam.
OdpowiedzUsuńGdy James tak naskoczył na Bellę to myślałam na początku, że Edward wkroczy do akcji i ją obroni. Ale to by było chyba nie w jego stylu. Reakcja, którą nam zaprezentował bardziej do niego pasowała^^ Niby coś nim drgnęło, ale mimo to nawet się nie zawahał i nadal utrzymywał pokerową twarz. Cały Cullen... Jednak myślę, że powoli coś zaczyna do niego docierać i coś w nim pęka. Jakby nie patrzeć Bella dostała ochrzan i została uderzona dlatego, że chciała dłużej zajmować się Hope... Mógłby na to spojrzeć w ten sposób i chociaż z tego jednego powodu być milszym. Zaskoczył mnie w końcówce. Przyszedł, zapytał o samopoczucie i jeszcze powiedział dobranoc... Tak, zdecydowanie coś zaczyna w nim pękać;D Ciekawe czy Bella będzie podobnego zdania;D
I odniosę się jeszcze do Twojego komentarza u mnie;) Zupełnie się z Tobą zgadzam, co do szablonu! Próbowałam wielokrotnie stworzyć na mojego bloga coś, co miałoby stocki, tekstury albo jakieś inne dodatki i nigdy mi się to nie podobało. Nawet jeśli nagłówek sam w sobie był ładny to nie mogłam na niego patrzeć z jednego względu - nie pasował mi do tematyki. Niektóre opowiadania aż się proszą o takie graficzne pierdółki, ale moje opowiadanie chyba wręcz przeciwnie. Musi być ciemno, muszą być wyraźne postacie (nie jedna, a kilka) i koniecznie jakaś droga lub las. Inaczej po prostu nie mogę patrzeć na swojego własnego bloga;D A to jest tragedia;D
Pozdrawiam serdecznie!:*
Mają uczucia, to dla mnie aż dziwne. Przyzwyczaiłam się do bezuczuciowego opisywania ich przeżyć wewnętrznych, a tu powoli muszę zacząć się przestawiać. Ich znajomość będzie stopniowa, przynajmniej uczuciowo. Bo jak to będzie fizycznie? Sama jeszcze nie wiem.
UsuńDziękuję za komentarz!
Kochana!
OdpowiedzUsuńZ góry mówię, że nie jest to komentarz do treści rozdziału, ale chciałam, żebyś go zobaczyła.
Twoje opowiadania niestety (i stety, oczywiście) mają masową liczbę rozdziałów i postaram się przynajmniej nadrobić to w ferie, które zaczynają mi się już w ten piątek. Przeczytam wszystko i pozostawię komentarz. Przynajmniej na jednym blogu, postaram się spełnić moją obietnicę. :-)
A teraz zapraszam na nowy rozdział u mnie, który niedawno dodałam.
Pozdrawiam
www.kiedy-runie-niebo.blogspot.com
Mi rozdział się bardzo podoba :) I w sumie co z tego, że już rozdział 20, a tutaj nic się ciekawego za bardzo nie dzieje? Według mnie już się zaczyna dziać, a przeciągając (nie wiem, jak inaczej określić) moment, w którym dojdzie między Bellą i Edwardem do czegoś poważniejszego, budujesz napięcie i czytelnicy niecierpliwie czekają na dalsze rozdziały. Ja tak mam, ale niektórzy pewnie także xD Cały czas doczekać się nie mogę, kiedy wreszcie się do siebie zbliżą, ale w końcu dla ludzi z takimi przejściami jak oni, to potrzeba trochę czasu. A i tak już jest duży krok na przód, że nie odnoszą się do siebie tak samo, jak na początku. Ale zaczną od początku- jeszcze później namieszam i nic nie będzie można zrozumieć.
OdpowiedzUsuńJak już Cassandra poprosiła Bellę o to, aby popracowała u Edwarda tydzień dłużej myślałam, że ta się wkurzy i odmówi. Ale nie odmówiła. W ogóle zaczęła się zmieniać przy Hope. Bella oczywiście. Nie jest już taka... oziębła, chociaż na wzmianki o Jamesie reaguje nerwowo. Ale nie dziwię się jej- też bym tak zareagowała.
Sytuacja między Jamesem i Bellą w klubie wcale mi się nie podoba, a nawet sądzę, że gdyby Edward nie pojawił się w gabinecie Jamesa, to nie skończyłoby się tylko na tych kilku uderzeniach. Poniekąd Edward uratował Bellę. W sumie nieświadomie, ale jednak xD
Ale najbardziej to mi się podobała końcówka rozdziału *.* Zachwycam się nią od wczoraj i nadal nie mogę przestać. Edward zaczyna coś do Belli czuć- bez powodu nie poszedłby do jej pokoju i nie zapytał o samopoczucie. I ten jego argument, że dba o swoich pracowników wcale jakoś wiarygodny nie był. Może i Bella w niego uwierzyła, ale tutaj gołym okiem widać drugie dno. No bo przecież nie interesuje się nią bez powodu... Nic się nie dzieje bez konkretnej przyczyny ^^ Myślę, że niedługo nastąpi przełom, który wszystko zmieni.
Więc... To chyba z mojej strony tyle. Chyba napiszę jeszcze tyle, że cudny gif *.*
Weny, czasu i udanych ferii, bo o ile się orientuję, to też masz teraz ferie ;)
Do napisania (może niedługiego?) :*
lilka24
Oj, taaa, gif jest boski prawda? Chciałam go zachować na później, ale po prostu już nie mogłam wytrzymać!
UsuńWidzę, że wszyscy już się domagają czegoś więcej między B&E, kurczę, muszę chyba coś z tym zrobić ^^.
Rozdział bardzo mi się podoba, głównie ze względu na to, że stosunki Belli i Edwarda troszkę się ocieplają. To miło, że zainteresował się, czy nic jej nie jest i tak dalej. Wiedziałam, że z niego to jednak "porządny chłopak" :P Wiem, że nie jest mu łatwo zaakceptować kto zajmuje się jego córką, ale chyba zdaje sobie sprawę, że nie wszystko jest takie proste, a po tym co zobaczył w biurze może będzie Belli współczuć i będzie jeszcze milszy...
OdpowiedzUsuńCiekawe, co teraz zrobi z Hope, skoro Bella nie będzie mogła się nią zająć. A może właśnie się zbuntuje, sprzeciwi się, odejdzie... Choć to byłoby trochę za wcześnie...
Już nie mogę się doczekać, aż między nimi do czegoś dojdzie, ale przedłużając tylko podgrzewasz atmosferę, więc jest dobrze ;P
A i mówiłam już wiele razy, że uwielbiam Twoje wstępy, ale z tego rozdziału szczególnie mi się podoba ^^
Pozdrawiam,
Sparks ;*
Nad tymi wstępami najdłużej zawsze myślę, więc cieszy mnie ogromnie, że komuś się podobają <3
UsuńDziękuję!
Rozdział naprawdę świetny :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przez przypadek, a myślę, że może zostanę tu na dłużej :)
Mimo, że akcja idzie powoli ja uważam, że jednak robi się coraz ciekawiej.
Już nie mogę się doczekać kiedy Bella i Edward się do siebie zbliżą ♥ (Ale chyba większość osób też tego oczekuje xD)
Czekam z niecierpliwością na next ♥♥♥
Pozwól, że wypromuję się u Ciebie w zakładce "Spam" :)
Jakbyś mogła wpaść i ocenić byłabym wdzięczna :) (Ale do niczego nie zmuszam :))
świetny
OdpowiedzUsuńa końcówka jak zwykle wspaniała
uwielbiam te zakonczenia
takie...niespodziewane
życzę weny! <3
Szczerze nienawidzę Jamesa. Jak Bella nadal może się go trzymać. Aż... ja... agh... AAAaaaa... Nie mogę się kurdem wysłowić!! Miałam ochotę ją potrząsnąć i przemówić do słuchu albo rzucić najzwyczajniej w świecie "Uciekaj od niego, to jest cholerny demon w ludzkiej skórze". Nie zdziwiłabym się gdyby nagle okazało się iż kochany Moore podpisał pakt z diabłem x.x
OdpowiedzUsuńAle chyba jakaś dziwaczna, mega porąbana iskra przeskoczyła pomiędzy Bellą i Edwardem... Czyżby...Czyżby on się nią przejął??
Jeju, nie mogę się doczekać nexta. Pisz szybko, bo czuję się jak hinduski fakir na łóżku z gwoździami. Auu...
Pozdrawiam,
Jess ;*
Ich uczucie na pewno od razu nie będzie normalne, więc określenie "porąbana" świetnie tu pasuje.
UsuńPaktu z diabłem raczej nie przewiduję, ale to ciekawy pomysł :p
Dziękuję ;*
Super jak zwykle XD. Mam nadzieje że podkręcisz tempo bo już nie mogę się doczekać co stanie sie dalej no i w końcu to 20 rozdział. Trzymaj się i weny życzę :D
OdpowiedzUsuńWięc na sam początek, powiem że szablon jest przepiękny że aż zatrzymałam się tutaj z jego powodu. Niestety nie jestem wstanie przeczytać wszystkich 20 rozdziałów (może kiedyś) ale już biorę się za świeży rozdział, by chociaż trochę się rozeznać. Podobał mi się początek jest w nim, tyle prawdy że aż chyba nie może się nie podobać. Twój styl też jest przyjemny, dzięki czemu szybko i miło się czyta. Gdy znajdę może trochę czasu i chęci postaram się przeczytać od początku! :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń