"Cienie twojego serca
Wiszą w słodkim, słodkim powietrzu.
Znam cię kochanie.
Tajemnice, które skrywasz,
Kontrolują nas i to po prostu nie fair."
Miłość
jest silnym uczuciem, ale równą potęgą może poszczycić się nienawiść. Ma
niszczycielską moc i zaraża wszystkich naokoło negatywnymi uczuciami. Nienawiść
przysłania zdolność trzeźwego myślenia i nie pozwala na podjęcie dobrych
decyzji. Kierowani gniewem wiele rzeczy robimy źle, a potem jest za późno, aby
to naprawić. Nic nie jest wtedy w stanie nas powstrzymać, ponieważ nie słuchamy
głosu rozsądku, a robimy to, na co mamy ochotę. Żaden z nas w chwilach, gdy
nasz rozum opanowują gwałtowne uczucia nie myśli o rozsądku i konsekwencjach
czynu, który zrobiliśmy. Tracimy kontrolę nad własnym ciałem, a kieruje nami
umysł, który, jak się później okazuje, często zawodzi i wpędza nas w niezłe
tarapaty.
Tak
samo było z nim. Minęło dużo czasu zanim nauczył się panować nad uczuciami.
Musiał przejść przez wiele prób i wycierpieć więcej niż niejeden człowiek.
Wielu poddałoby się po pierwszej porażce, ale nie on. On musiał walczyć,
ponieważ w końcu miał dla kogo.
Wcześniej odebrana mu nadzieja, została przywrócona w najmniej oczekiwanym
momencie. Długo dawał radę żyć bez emocji, które komplikowały życie. Aż ją
poznał, a potem ona jego zawiodła tak, jak wszyscy inni na tym świecie.
~*~
Nic się nie zmieniło, pomyślała ze smutkiem. Nadal
wszystko było takie samo. Jej mała klitka, w której musiała żyć. Dostała urlop
od tego miejsca, ale czas, który został jej podarowany skończył się. Przed
wyjściem stąd nigdy nie pomyślałaby, że będzie patrzeć na ten pokój z takim
obrzydzeniem. A jednak, proszę bardzo. Coś, a raczej ktoś, zdołało obudzić w
niej te emocje, które tłamsiła w sobie przez długi, długi czas. Nigdy nie
chciała, aby to się stało. Będzie znów musiała walczyć z tym obrzydzeniem,
wstydem i niechęcią. Bez tego było jej dobrze. Przestała odczuwać cokolwiek,
oprócz przyjemności, jaką dawała jej praca.
Podeszła
do komody, w której chowała swoje ubrania. Mebel był stary, ale zadbany. James
załatwił tę szafę specjalnie dla niej, gdy podarował jej ten pokój, jako dom.
Ale czy mogła go nazwać domem? Kilkanaście lat temu wiele razy się nad tym
zastanawiała, aż w końcu wmówiła sobie, że właśnie tak było. W tamtej chwili,
gdy wróciła z posiadłości miedzianowłosego mężczyzny, który tak namieszał jej w
głowie, znów miała wątpliwości, co do tego. Prawda była taka, że ona nie miała
domu od zawsze. Dach nad głową, który podarował jej James mogła nazwać hotelem.
Będzie tam ją trzymał, dopóki jej uroda nie przeminie. Potem znajdzie sobie
następną lokatorkę, a ją wyrzuci na ulicę.
Starła
wierzchem dłoni łzy z policzków. Robiła wszystko tak automatycznie, że ciuchy z
walizki znalazły się już w komodzie. Wrzuciła na jej dno, pusty już, bagaż i
rozejrzała się. Znów tu była i musiała wrócić do swojego życia. Koniec bycia
częściowo wolną, ponownie stała się własnością długowłosego mężczyzny, który
kochał jej ciało. Tylko ciało i kochał je tak mocno, że je sprzedawał, a ona mu
na to pozwalała.
–
Co się z tobą, do cholery, stało? – zapytała sama siebie, ciągnąc się za włosy.
– Nie mogę być taka, nie mogę. – Wstała i podeszła do lustra.
Spojrzała
z niechęcią na swoje odbicie, a kobieta w lustrze skrzywiła się. Włosy miała
związane w niedbałego kucyka, tak jakby robiła go w pośpiechu. Oczy i policzki
czerwone, napuchnięte od łez, które bez jej pozwolenia ciągle spływały po jej
bladej skórze. Usta zaciśnięte w cienką linię i jakby sine. Nie mogła się pokazać w takim stanie przed
Jamesem.
Wyjęła
z szufladki w toaletce kosmetyczkę i zaczęła robić makijaż, aby ukryć swoje
niedoskonałości, a tamtego dnia było ich całkiem sporo. Kończyła już swoje dzieło, gdy usłyszała
pukanie do drzwi.
Podniosła
głowę i rzuciła szybko:
–
Otwarte. – Siedziała w samej czarnej bieliźnie na krzesełku, dokańczając
makijaż i robiąc małe poprawki. Znów przypominała dawną siebie. Tą sprzed
wyjazdu do miedzianowłosego i jego córki.
–
Jak bardzo się cieszę, że wróciłaś! – usłyszała uradowany głos. – Nawet nie
wiesz, jaka to wesoła nowina. I bardzo się cieszę, że zadowoliłaś wczorajszego
klienta. Jesteś moją perełką! – Blondyn podszedł do niej i objął ją mocno,
łapczywie całując. Rozwarł jej wargi językiem i wepchnął go do jej ust. Jęknęła
i zacisnęła dłonie w pięści na klapach jego marynarki. W ostatniej chwili
powstrzymała się od odepchnięcia Jamesa. Przypomniała sobie, że po raz kolejny
stała się jego zwierzątkiem, a on jej panem. I musiała go słuchać, spełniać
jego zachcianki. Oddała pocałunek i zacisnęła oczy, aby się nie rozpłakać.
Do
jej umysłu wkradł się miedzianowłosy mężczyzna, to właśnie jego usta chciała
czuć na swoich. Pocałowała go wprawdzie tylko raz, ale nigdy nie zapomni smaku,
który pozostawił na jej spragnionych pocałunku wargach. Smakował jak połączenie
jabłka i mięty z drobną nutką whiskey, jego ulubionego trunku. Uświadomiła
sobie, jak wiele o nim się dowiedziała z obserwacji. Nie kontrolowała tego.
–
Edward – westchnęła cicho.
~*~
Pusty
pokój gościnny. Gdyby wszedł tu rano, zastałby śpiącą Bellę. Jak zwykle spałaby
w samej bieliźnie, tak jak to miała w zwyczaju. Patrzyłby na nią z nienawiścią
i obrzydzeniem przez to, co zrobiła poprzedniej nocy. Powydzierałby się na nią,
a ona zrobiłaby coś, czego on nie umiałby przewidzieć. Zawsze go zaskakiwała,
ale on nie dawał tego po sobie poznać. Na przykład wtedy, gdy rzuciła się na
niego i zaczęła go całować, mówiąc, że właśnie tak robią prawdziwe kobiety jej
pokroju. Gdy rozmawiała nim w nocy na korytarzu i pokazała swoją prawdziwą
twarz.
Teraz
miał jej już nigdy nie zobaczyć. Tak właśnie powinno być, tak miało być.
Musiała tylko zastąpić Cassandrę, a potem zniknąć z życia rodziny Cullen, gdy
opiekunka wróci do zdrowia. Nie chciał czuć tego, co czuł w tamtej chwili.
Brakowało mu małego puzzla układanki, małej części jego dnia i osoby, która
zajmowała ten pokój. Przerażało go to, co czuł i wiedział, że musi, jak
najszybciej pozbyć się tego uczucia.
Musiał
ją zobaczyć. Zobaczyć ją w jej prawdziwej skórze i poczuć do niej ogromne
obrzydzenie, które sprawi, że nigdy więcej nie będzie chciał w myślach
odtworzyć jej twarzy. To wydawało mu się odpowiednie i pokonałoby jego problemy
z nią związane. Ubrał się, ale nie w garnitur, jak to robił codziennie.
Zarzucił na siebie błękitną koszulkę, której trzy górne guziki zostawił
odpięte, a rękawy podkasał do łokci. Koszulę włożył w czarne jeansy, które
okrywały jego nogi, a na stopy zwykłe czarne trampki. Rzadko kiedy można było
zobaczyć go w takim wydaniu.
Pojechał
do klubu, w którym pracowała zastępcza opiekunka jego córki, kobieta, której
musiał się pozbyć z swojego umysłu. W środku usiadł przy barze i poprosił o
wodę. Nie przyszedł tu w celach rozrywkowych, chciał ją tylko zobaczyć i
przekonać się, że jest kimś, kim powinien się brzydzić. Nie zwracał też uwagi
na inne kobiety, które próbowały go poderwać. Szybko się ich pozbywał swoim
gburowatym nastawieniem.
Nie
wiedział ile czasu minęło, ale jej nadal nie było. Dziwne. Przecież były
godziny szczytu, utarg o tej porze był największy. Ludzie mieli jeszcze siłę na
zabawę, bo nie byli do końca upici i nie rzygali pod siebie. Ale jej nie było! Zmarszczył
brwi. Przyszedł tu po to, aby poczuć do niej obrzydzenie i nic nie szło z jego
planem, bo zaczął się martwić. Czyżby nie wróciła do Jamesa? Musiała, gdzie
indziej mogłaby pójść? Moore trzymał swoje dziewczyny jak na smyczy i on
doskonale o tym wiedział. Skoro jej „wolne” się skończyło musiała wrócić do
swojego pana. Więc gdzie do cholery ona była?!
Wstał
i ruszył w stronę ciemnego korytarza, przy którym stał postawny ochroniarz.
Miał już zastąpić drogę Edwardowi, ale miedzianowłosy dumnie podniósł głowę i
spojrzał wielkiemu facetowi w oczy z nieukrywaną wrogością i niechęcią.
–
Cullen – rzucił, a tamten kiwnął głową i wrócił na swoje miejsce,
przepuszczając go. Edward był zadowolony z faktu, że nawet pracownicy Jamesa
czują respekt wobec niego. Tak ma być,
pomyślał. Przynajmniej nie musiał szarpać się z tamtym ochroniarzem, aby dostać
się do zakazanej części klubu.
Przemierzył
szybkim krokiem ciemny korytarz i dotarł do ostatnich drzwi, które były
gabinetem Jamesa. Nie bawił się w pukanie, tak jak poprzednim razem po prostu
wszedł do środka. Moore siedział spokojnie przy biurku, ale twarz miał napiętą,
a spojrzenie wrogie. Ten facet nigdy nie miał dobrego humoru. Edward niechętnie
stwierdził, że pod tym względem byli podobni. Chociaż może nie? On miał Hope,
osobę, którą kochał i… Nie, nie powinien myśleć o Belli, ale to właśnie z jej
powodu tam się znalazł. Cholera jasna!
–
Cullen, proszę, proszę… Coś ostatnio mnie odwiedzasz – mruknął James. Musiał
dostać cynk od wielkiego ochroniarza, że będzie miał gościa w postaci Edwarda
Cullena. James nigdy nie śmiał sprzeciwić się miedzianowłosemu, wiedział, że to
mogłoby przysporzyć mu problemów, bo Edward miał wielu przyjaciół, tak jak
James. Wielu sądziło, że ta dwójka jest sobie równa i nie będzie nic gorszego
niż zgrzyty pomiędzy nimi. Nikt nie chciał się mieszać w interesy między nimi,
bo to nie mogłoby mieć dobrego zakończenia.
–
Z przymusu, niestety – odparł Edward, siadając na fotelu naprzeciw Jamesa – nie
ma nic gorszego od oglądania ciebie, ale pewne sprawy zmuszają mnie do tych
odwiedzin. A mianowicie Isabella, jedna z twoich dziewczyn – rzekł, patrząc na
zegarek. Jego postawa wręcz krzyczała: mam
cię w dupie Moore, dawaj mi to, czego chcę!
–
Ach, tak – warknął James – Bella jest dziś niedysponowana i nie może się
wstawić – syknął. Edwardowi się to nie spodobało. Widział już raz jak Moore
próbował skrzywdzić Bestyjkę i nie omieszkał wątpić w to, że byłby zdolny
powtórzyć ten czyn. James był nieobliczalnym szaleńcem i skurwielem do potęgi
entej.
–
Naprawdę mi na tym zależy – powiedział dobitnie Edward, głosem nieznoszącym sprzeciwu.
–
Nie. Bella to moja własność i to ja nią rządzę. Dziś na pewno z nikim się nie
spotka, więc wypieprzaj stąd! – krzyknął. Nie powinien tego robić. Edward
zerwał się z miejsca i ominął biurko, zaatakował zaskoczonego Jamesa, który
spadł z fotela. Starł krew spod nosa i zaśmiał się.
–
Jesteś idiotą skoro atakujesz mnie na moim terenie – mruknął. Po chwili do
gabinetu wparowało dwóch osiłków, którzy chwycili Cullena i sprzedali mi parę
mocnych ciosów, po których miedzianowłosy stracił przytomność.
~*~
–
Edward, Edward! – krzyczał kobiecy głos. Słyszał go tak jakby spod tafli wody.
Stłumiony i niewyraźny. Powoli, jeden po drugim, zaczął odczuwać źródła na
swoim ciele, z którego promieniował ból. Jęknął i otworzył oczy, zamrugał kilkakrotnie
i usiadł z sykiem. Rozejrzał się. Jak on do cholery się tu znalazł?
_______________________________________________________________________
NO HEJ, KOCHANI! WIEM, ŻE OSTATNIO NIECO MILCZĘ, ALE NIE WYRABIAM Z NAUKĄ. TEN TYDZIEŃ BYŁ OKROPNY I PRZYSZŁY WCALE NIE ZAPOWIADA SIĘ LEPIEJ! NIE MOGĘ JUŻ DOCZEKAĆ SIĘ WAKACJI I ODPOCZYNKU, KTÓRY SIĘ Z NIMI WIĄŻE. NAPRAWDĘ NIE MAM POJĘCIA JAK SOBIE PORADZĘ. KTOŚ MA DOBRĄ INSTRUKCJĘ NA TO JAK PRZETRWAĆ? U MNIE OGÓLNIE NIE JEST NAJLEPIEJ, ALE NIE BĘDĘ SIĘ O TYM ROZPISYWAĆ.
MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ PRZYPADŁ WAM DO GUSTU. LICZĘ TAKŻE NA KOMENTARZE :) NIE MUSZĄ BYĆ NIE WIADOMO JAKIE, WAŻNE ABYŚCIE ZOSTAWILI JAKIŚ ŚLAD PO SOBIE. JA, MAM CHĘĆ SIĘ ZRELAKSOWAĆ, WIĘC IDĘ NADROBIĆ ZALEGŁOŚCI U WAS.
Pozdrawiam,
całusy,
CM Pattzy
Nie rozumiem jak potrafisz blogi z taką tajemniczością oraz jak dla mnie agrasją i nienawiścią. Zawsze długo czeka się na nowy rozdział ,ale zawsze wychodzi on fantastycznie. Brakowało mi tego słowa bestyjka :)
OdpowiedzUsuńNa to właśnie czekałam. Cudo. Uwielbiam twoje rozdziały (i tu nowość no nie?). Jestem twoją wielką fanką, a twoje rozdziały z miesiąca na miesiąc mnie zaskakują, i co nie zdarza się często, zaczyna brakować mi słów w komentarzach. Może po prostu to jest za dobre? I oczywiście oby tak dalej. Nie mam pojęcia co mam pisać, bo nie chcę się już powtarzać, ale to co robisz, jest po prostu niewiarygodne.
OdpowiedzUsuńNie chcę Cię dobijać, ale maturzystka pozdrawia. :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Jak tylko Cullen wszedł do gabinetu, to wiedziałam, że użyje pięści. :D
Ten kobiecy głos, który go zbudził to Bella, prawda? Tylko ona mi przychodzi na myśl.
Ogólnie rzecz biorąc, to wydaje mi się, że piszesz bardzo lekko. Nie zmuszasz się do sklecenia choćby jednego sensownego zdania. Piszesz świetnie i czerpiesz z tego samą przyjemność, bez przymusów. Mam rację?
ps. u mnie nowy rozdział, po dłuugiej przerwie. Dla przypomnienia tego, co było, napisałam króciutki skrót. Z resztą, ten rozdział to dzień Dożynek, zatem wszystko zacznie się dopiero dziać jakby od początku. :P
Pozdrawiam, http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/
NESTIA, nie dobijesz Pattzy. Matura...ja bym chciała się przygotowywać do matury! Na studiach(II rok) jestem i się nie wyrabiam. Nawet na książkę nie starcza czasu, a szybko czytam! Także...jest ciężko, ale dasz radę. Ważniejsze są zaliczenia ,a NN kiedy Ci się tylko uda. My poczekamy(byle nie zbyt długo).
UsuńGenialny! Mam tylko nadzieję,że Edwardowi nic poważnego się nie stało i zdoła wyciągnąć Belle i siebie z tego "bagna". Czekam na nn;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Nie wiedziałam, że James jest AŻ TAK zafascynowany Bellą. Głupie, ale pomyślałam, że może czuje do niej coś więcej, tylko sam nie chce się do tego przyznać. B
OdpowiedzUsuńBiedny Edward... Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Jedynym plusem z całej tej sytuacji jest to, że w końcu oboje zdali sobie sprawę, jak wiele dla siebie znaczą.
Pozdrawiam ;*
Jest tyle pytań do tego rozdziały, ale nie będę ich zadawać, ponieważ wolę poczekać na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNotka, jak zawsze jest świetna. Edward nieświadomie zaczyna walczyć o Bellę, a Bells nieświadomie zakochuje się w naszym Cullenie.
Mam nadzieję, że nic im się nie stanie po agresji Jamesa i niedługo będziemy mogli przeczytać o nich jako o parze.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Lina.
Hej kochana! ;*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wreszcie mamy nowy rozdział;) I muszę powiedzieć, że bardzo mnie nim zaskoczyłaś. Spodziewałam się, że Edward zrozumie ile Bella dla niego znaczy, gdy kobieta już odejdzie i że to odbije się jakoś na nim, ale nie przypuszczałam, że sam z własnej woli pójdzie do klubu i jeszcze rzuci się na Jamesa. To rzeczywiście nie było zbyt mądre atakować go na jego terytorium. Ale zacznę od początku, żeby o niczym nie zapomnieć.
Jeśli chodzi o Bellę to bardzo wyraźnie tutaj widzę, że ona zaczyna zmieniać swój tok rozumowania. To, co kiedyś było dla niej przyjemnością teraz staje się karą. A to najlepiej dowodzi na to, że poznanie Edwarda bardzo na nią wpłynęło. Nawet James przestaje ją podniecać i przestała się cieszyć z tego, że jest jego zabawką! No jestem w szoku, bo kiedyś wydawało mi się, że jest dumna z tego kim jest... Zmiana jak najbardziej na plus. Ciekawa tylko jestem czy będzie zagłuszać te pozytywne myśli i starać się wrócić do starego 'ja' czy raczej zawalczy o nowe życie.
Edward... Wcale mu się nie dziwię, że chce znienawidzić Bellę. No bądźmy szczerzy, jest prostytutką i to może odrażać. Jaka to przyjemność być z kimś kto sypia dziennie z kilkoma facetami. Rozumiem jego obrzydzenie i chęć wyrzucenia jej z głowy. Ale z drugiej strony... Tylko on mógłby ją zmienić. I najwidoczniej nie jest mu już obojętna skoro walnął Jamesa w twarz za to, co gadał! Ciekawa jestem co będzie dalej... Raczej wątpię, że James tak po prostu go wypuści. Raczej będzie chciał się mścić i Bellę też w to wciągnie. Może ją też gdzieś zamknął, żeby nie uciekła?
Czekam na kolejny rozdział i ściskam mocno! ;*
Ta historia coraz bardziej mnie wciąga, każda odpowiedź na moje dotychczasowe pytania ,niesie za sobą nowe pytania. Powiem szczerze, że się nie spodziewałam że Edward zachowa się tak głupio. Zaatakować Jamesa na jego własnym terenie...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o jego potrzebę wyrzucenia Belli z głowy jest zrozumiała, ale zadziałał zbyt impulsywnie. Co do zdania RUDEJ , owszem żadna przyjemność być z takim , ale czasem to jedyna możliwość. Wystarczy wspomnieć sytuację...no dobra nie będę się zbytnio rozwijać. ;) Czekam niecierpliwie na nowy rozdział i weny życzę!
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę udany! Tylko kurcze... Dawaj trochę mniej James'a a więcej Belli i Edzia. Wtedy będzie genialnie! :)
Strasznie ciekawi mnie, co się stało z Edwardem. Czyżby to Bella go wolała? Cóż, mam nadzieję, że szybko nam to wyjaśnisz :)
Pozdrawiam i życzę weny!
PS. Zapraszam do siebie :3 http://damon-salvatore-crow.blogspot.com/ i http://hybryd-diaries.blogspot.com/
#Aleksandre
Chciałem przeczytać, ale mam mały problem. Otóż ja bardzo rzadko siadam przed komputerem i śledzę tekst oczyma, gdyż nie mam na to czasu. Zazwyczaj czyta dla mnie lektor, a ja w tym czasie wykonuje inne rzeczy: biegam, pracuje, czy też wykonuje obowiązki domowe. U was jest zakaz kopiowania treści, a to niezwykle utrudnia, gdyż przez to nie można wrzucić tekstu do automatycznego lektora. Jeśli ta blokada zostanie zwolniona to bardzo proszę dajcie mi znać. Od razu zaznaczam, że nie chce waszego opowiadania nigdzie upubliczniać, nigdzie wklejać, ani przypisywać sobie, po prostu chodzi o skopiowanie, wklejenie, przeczytanie przez lektora, usunięcie z lektora i wklejenie tam kolejnego skopiowanego rozdziału (w ten sposób po prostu mnie jest wygodniej, bo gdybym miał czytać tylko wtedy gdy mogę usiąść i mam na to czas, to czytałbym jeden rozdział na miesiąc, a nie tylko wasz blog mnie interesuje).
OdpowiedzUsuńŚwietne, czekam na następny <3 nie moge się doczekać gdy dowiem się co się stało z edwardem, trzymaj tak dalej,jest super
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero po takim czasie (bodajże ponad miesiąc) komentuję. Szkoła całkowicie mnie pochłonęła przez ostatnie kilka tygodni (w sumie nadal męczy, ale tylko do jutra. Tylko zawiozę papiery do nowej szkoły i będę nareszcie miała upragniony spokój) i na nic czasu nie miałam. Ale teraz siedzę w domu chora (30 stopni na dworze, a ja przeziębiona :/) i nadrabiam zaległości. No i w końcu zawitałam do ciebie, z czego ogromnie się cieszę ^^ Jednak przejdę do rzeczy, żeby nie zanudzać...
Sam Edward nie podejrzewał, że będzie mu tak brakowało jego Bestyjki. Nie chce się do tego przyznać, ale tęskni za nią. A chce iść do klubu Jamesa, żeby całkowicie ją znienawidzić i zapomnieć. Chociaż w mniejszym lub większym stopniu (prawdopodobnie) zdaje sobie sprawę z tego, że to niemożliwe. Bo brakuje, jak to określił "małego puzzla" układanki. Którym była (jest) Bella. Swoją drogą bardzo ciekawa i zdecydowanie pasująca metafora ^^
A Bella... Widać, że pobyt i Edwarda i Hope na stałe zmienił jej psychikę i spojrzenie na dotychczasowe życie. Nie chce dalej robić tego, co wcześniej, jednak w tym wypadku same chęci nie wystarczą. A o czyny wyjątkowo trudno, w końcu James jest nieobliczalny i znalazłby ją w każdym zakątku świata. Wiadomo, nie będzie łatwo, jednak moje przeczucie (ostatnio wyjątkowo niezawodne) mówi mi, że w końcu uda się jej z tym skończyć.
I na koniec o wizycie Edwarda w klubie, gdzie pracuje Bella. Rozumiem, że chciał ją znienawidzić i o niej zapomnieć (co wcale mi się nie podoba), ale nie podobało mi się to, że wdał się w bójkę z Jamesem. Rozumiem, żądziły nim emocje, jednak powinien myśleć o Hope... Jeśli James dowie się, dlaczego tak naprawdę chciał zobaczyć Bellę, może być naprawdę nieciekawie. W końcu James ma obsesję na punkckie swojej perełki i nie odda jej walkowerem.
Tą kobietą, której głos Edward słyszał zaraz po przebudzeniu jest Bella, prawda? Przynajmniej ja innej możliwości nie widzę.
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam i weny życzę,
lilka24