Rok 2003. Seattle.
Piętnastolatka siedziała na stołówce ze swoimi znajomymi i najlepszą przyjaciółką. Znała ją bardzo dobrze, może lepiej niż ona sama. Zawsze wiedziała co jej doradzić aby było najlepiej. Razem pakowały się w kłopoty i z nich wychodziły obronną ręką. Nigdy się nie zdradziły. A drobne kłótnie…? Owszem, ale nigdy nie trwały one dłużej niż parę minut. Potem jedna przytulała drugą i śmiały się ze swojej sprzeczki, bo tak naprawdę zapomniały o co im poszło. Jak to mówią…Najlepsze przyjaźnie są od dziecka, a one właśnie od malca się znają. Razem bawiły się lalkami, zaplatały warkoczyki, wybierały ubrania…Teraz razem obgadują chłopaków i chodzą na imprezy. Przyjaźń to potęga i jest najważniejsza nade wszystko na świecie. Nikt chyba nie zaprzeczy tym słowom, bo każdy wie, że to prawda.
Tak, takie właśnie dla siebie są Bella Swan i Lily Collins. Gdzie jedna tam i druga, rzadko kiedy można spotkać je osobno. Prawdopodobnie taką porą dnia jest tylko noc i to nie zawsze. Dziewczyny często u siebie nocują. Dobrze mieć taką zwariowaną osóbkę jak Lily, jest zawsze taka wesoła, pomyślała Bella.
Panna Swan spojrzała na swoją przyjaciółkę o przenikliwych niebieskich oczach, blond włosach z różowym pasemkiem i nikłych piegach na polikach. Zgrabna sylwetka i smukłe, długie nogi były wyeksponowane w krótkich spodenkach, Bella nigdy nie odważyłaby się ubrać czegoś takiego do szkoły. Jedyne czego brunetka jej zazdrości to uroda. Isabella źle ocenia swoje piękno . Tak naprawdę niejeden chłopak myśli, że jest ona ładniejsza od swojej przyjaciółki. Bella ma długie brązowe włosy, naturalne, bez żadnych ozdobników. Jej oczy są niczym płynna czekolada. Moje oczy są puste, bez żadnych emocji. Jakże mylne jest to stwierdzenie, ale nie da się przekonać dziewczyny. Jest uparta i zawsze stawia przy swoim. Figura Belli również nie ma wiele do życzenia. Może i nie jest tak wysoka jak jej koleżanka, ale to nie odejmuje jej krasy! Ma zgrabne nóżki i choć są trochę krótsze przyciągają wzrok. Pomimo młodego wieku Bella może się pochwalić wspaniałą sylwetką i stylem.
Bella ocknęła się gdy usłyszała przy uchu chichot Lily. Uśmiechnęła się do przyjaciółki i odpowiedziała na zadane pytanie czy idzie z nimi do kina. Niestety, Bella musiała odmówić. Dziś chce spędzić czas z rodzicami, a poza tym musi się pouczyć do sprawdzianu z algebry, bo przecież jest zagrożona.
~*~
Bella była już dwie przecznice od swojego domu. Żałowała trochę tego, że nie może iść ze swoją paczką do kina, bo film zapowiadał się wspaniale. Ale była ona osobą słowną, a wczoraj obiecała matce, że spędzi z nią i ojcem trochę wolnego czasu. Obiecała i tak też zrobi. Nie rzuca słów na wiatr, tym bardziej nie oszuka rodziców.
Była szczęśliwą nastolatką z ambicjami i perspektywą na życie. W tym roku kończy naukę gimnazjalną i wybiera się do liceum. Po szkole licealnej ma zamiar iść na studia psychologiczne, a po zakończeniu nauki chce podjąć pracę z trudną młodzieżą. Tak, o tym właśnie marzy. I zrealizuję te marzenia.
W domu też nie było gorzej, może nawet lepiej. Była jedynaczką, rodzice od dziecka otaczali ją miłością. Charlie i Renee to wspaniali ludzi, którzy są szczęśliwi nade wszystko od siedemnastu lat. Ona sama ma piętnaście lat, czyli była dzieckiem całkowicie zaplanowanym i chcianym. Matka nie raz opisywała jej reakcję ojca gdy dowiedział się, że będą mieli dziecko. Ponoć nie posiadał się z radości, wyszedł na ulicę przy, której mieszkali i wykrzyczał „Moja żona jest w ciąży, będę ojcem”.
Dziewczyna stała już przed swoim domem. Ruszyła naprzód uśmiechając się do swoich myśli. Zatrzymała się przed drzwiami, uniosła dłoń aby otworzyć drzwi, ale zatrzymała się gdy usłyszała krzyki. Przyłożyła ucho do drewna, ale głosy były stłumione i niewyraźne. Brunetka zmarszczyła brwi i przygryzła dolną wargę. Jedyne co mogę stwierdzić to to, że głosy należą do moich rodzicieli. Czy znów się kłócą, ponieważ tato stuk ulubioną porcelanę mamy…? Bella zdusiła chichot. Charlie był nazywany przez nią „Tłukaczem” z racji tego, iż często mu coś spadało. A może tym razem to wazon od babci Sue…? Tato ma przechlapane.
Nastolatka po cichaczu otworzyła drzwi i je zamknęła. Na paluszkach przemieściła się do przedpokoju i schowała za ścianą. Zobaczyła mamę…Renee płakała. Chyba nie chodzi o porcelanę…Bella poczuła niepokój goszczący w jej ciele i umyśle. Bruzdy na jej czole od marszczenia brwi zgłębiły się. Teraz słyszała słowa rodziców.
-Charlie, zdradziłeś mnie! Nie zaprzeczaj, te zdjęcia mówią same za siebie! – krzyczała kobieta. Na jej policzki wstępowały nowe łzy. Jej twarz była wykrzywiona bólem z powodu zdrady męża. Czuła się upokorzona, zdradził ją. Jej Charlie, ten , za którego oddałby by wszystko. Ten, z którym stworzyła szczęśliwą rodzinę.
-Skąd masz te zdjęcia?! – huknął jej małżonek wyraźnie rozzłoszczony. Zbliżył się pewnym krokiem do kobiety i wyrwał jej fotografie. Potargał je i wyrzucił do kosza na śmieci.
-A czy to ważne…? Ktoś mi je przysłał, komuś widocznie zależało na zniszczeniu naszej rodziny. Co więcej, udało mu się – Renee już nie krzyczała, ale szeptała. Była widocznie przybita tą sytuacją. W jej głowie kłębiły się różne myśli. Czy nie była dość wystarczająca dla męża? Czy go zaniedbywała? Nie, była idealną żoną. Wszyscy by to potwierdzili. Nikt by nie sądził, że taki dramat dosięgnie rodzinę Swanów. Kogokolwiek, ale nie ich, a jednak. Stało się. Charlie Swan zdradził swoją żonę. Zhańbił ją, zmarnował te siedemnaście lat wspólnego życia, a jednocześnie stracił szacunek swojej nastoletniej córki, która słyszała…Słyszała wszystko dokładnie. Jej ojciec nawet nie zaprzeczył. Bella zacisnęła usta aby z jej gardła nie wydobył się cichy szloch. Przysłuchiwała się dalszej kłótni, która robiła się coraz ostrzejsza.
-Robiłam wszystko…-powiedziała przez łzy matka dziewczyny – Wszystko co w mojej mocy aby uratować nasze małżeństwo, aby przejść przez ten kryzys…-zapłakała – Charlie, myślałam, że nam też się uda, ale ty…Ci nie zależy. Staranie nie mogą być jednostronne. Do tego teraz się dowiaduje, że mnie zdradzasz. Tak nie może być, ja już nie mam siły udawać szczęśliwej żony sławnego prawnika...- kobieta starła łzy z policzków. Mężczyzna milczał. Nie wiedział co ma powiedzieć, albo nie chciał nic mówić. Nie chciał naprawiać ich małżeństwa. Jedyne co go trzymało w tym związku to jego córką, ich córka, Bella. Mała Bella była jego oczkiem w głowie, Charlie był z niej taki dumny. Była piękna, mądra, ambitna, kochająca. Mógłby wymieniać wiecznie...Jednak sławny prawnik nie wiedział, że jego córka straciła do niego zaufanie i szacunek, miłość. To wszystko co do niego czuła, znikło, w jednym momencie. To tak jakby małe dziecko dmuchało swój pierwszy balonik, a ktoś podszedł i go przebił, a on...Pękł z wielkim hukiem. Takiego balonika nie da się już skleić, naprawić. Będzie rozerwany, w częściach już na zawsze.
Szczęśliwe życie Belli Swan dobiegło końca. Jej nieskazitelne lustro się zbiło. Teraz pojawią się na nim popękane smugi, odłamki o zaostrzonych końcach, przecinających skórę niczym brzytwa. Nieubłaganie, nieprzerywanie. A teraz...
Pierwszy odłamek odpadł, zranił ją. I ta pierwsza rana była najgorsza. Pierwszego nacięcia nie da się zapomnieć, wymazać z pamięci. Nie ma takiej czarodziejskiej gumki, która sprawi, że pierwsza rana stanie się niewidzialna.
-Składam pozew o rozwód...-powiedział po chwili najspokojniejszym tonem ojciec Isabelli, mówił to tak jakby oznajmiał, że dziś wieczorem spóźni się na kolację!
Dziewczyna nie zważając na to czy rodzice ją usłyszą, czy nie poszła do swojego pokoju. Do sportowej torby spakowała trochę ciuchów i zbiegła na dół. Rodzice stali pod schodami i patrzeli na nią ze zmartwionymi minami. Bella chciała ich ominąć, ale skutecznie jej to uniemożliwili. Dziewczyna spojrzała na nich, a w jej oczach zalśniły łzy. Nieskazitelne, przeźroczyste krople powoli sunęły po jej policzkach. Nie mogła uwierzyć w to, że jej życie w jednej chwili runęło. Niby to taka błahostka, rozwód rodziców, jest wiele innych, groźniejszych tragedii. Ale to było dla niej największym ciosem w serce. Rozpad rodziny. Ona zawsze miała życie usłane różami, nie spotykała się z problemami, bo te zawsze były dla niej niewidoczne, nieważne. Nie miała ich, rodzice ją chronili. Teraz jej skorupa ochronna pękła, uległa zniszczeniu. Od dziś nie będzie chroniona. Dziewczyna, która nigdy nie była za nic w pełni odpowiedzialna musi poradzić sobie z rzeczywistością dopadającą ją z dnia na dzień, bez żadnego ostrzeżenia, bez czasu na pożegnanie się z tym co ją otaczało dotychczas.
Nadal stała wpatrzona w rodziców, szybkim ruchem otarła łzy. O nie, pomyślała, nie będę okazywała słabości, nie teraz. Sama nie rozumiała swojej logiki, nie mogła zrozumieć tej sytuacji. Okazało się, że od jakiegoś czasu żyła w kłamstwie. Myślała, iż między jej rodzicami jest wszystko dobrze, że idealnie się im układa, że są szczęśliwi. Ale nie, oni ją oszukiwali, przez cały czas taili prawdę. Może dla jej dobra, ale...To nie było dobre rozwiązanie. Kłamstwo nigdy nie popłaca. Nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. A to, z pozoru tak małe, kłamstwo zniszczyło jej życie. Jej dotychczasowy światek runął w gruzach i nikt go nie odbuduje, będzie żyła w ruinach, aż zniszczy samą siebie i zapomni co to jest honor, szacunek i szczęście.
~*~
Piętnastoletni chłopak, on już nie umierał, on już nie żył. Był z nami tylko ciałem, jego duch leży pogrzebany sto metrów pod ziemią. Oddycha, ale wie, że nikt go nie uratuje. Nie ma dla niego zbawienia. Nie ma dla niego miejsca w tym świecie. Chciał żyć, a nie istnieć. Chciał uciec albo umrzeć, albo się rozjebać. Wszystko, oby nie czuć bólu, aby zapomnieć. Zaznać wytchnienia, ale to nie było mu dane i nadal nie jest. Nic się nie zmieniło. Gdzieś tam, wewnątrz nadal jest tym małym, zagubionym sześcioletnim chłopcem, który chce aby go naprawiono. Jednak dziś już się do tego nie przyzna.
Układał białą kreskę na kartce papieru, drugą zwinął w rulonik. Przyłożył ją do nosa i wciągnął ją. Zatruwał się. Jedyne czego pragnął to śmierć.
__________________________________________________
WITAM
Dobry dzień, a może wieczór, jak kto woli. Do koloru do wyboru :) Rozdział 2 wstawiony, świeżutki, mam nadzieję, że bez błędów, bo ich nie lubimy. Ja ich, bynajmniej, nie lubię i sądzę, że bez nich się milej czyta. Ah, ta kochana autokorekta. Co Kinia zrobi źle ona poprawia : > Chwała jej za to, heh. Okej, piszę nie wiadomo o czym, a nawet nie wiem czy wy to czytacie, haha, ale oks, popiszę sobie tu jeszcze trochę. Bo lubię, ot co. Jest rozdział, a ja od razu się wygadam tu.
PODZIĘKOWANIA
Chyba wiadomo za co dziękuję, prawda? Jeśli ktoś nie wie to za komentarze. Kurczę, cieszę się niezmiernie, że poprzedni rozdział tak się Wam spodobał. Ja sama byłam z niego zadowolona, ale nie wiedziałam, że aż tak. Miłe zaskoczenie, naprawdę :) Szczególnie miło mi się czytało długie komentarze, bo ja w takich gustuję i sama staram się takie pisać :) Więc może się powtarzam, ale jeszcze raz dziękuje :) I mam nadzieję, że będzie Was coraz więcej, bo właśnie to wasze komcie motywują mnie do pisania. Gdyby nie one, nie było my mnie. Bells Cullen-Swan, znanej teraz jako Wampirek.
NA POŻEGNANIE
Teraz pod każdym rozdziałem będzie gif, ale teraz na koniec mam też filmik. Jest to urywek ostatniej części sagi: Breaking Dawn part 2. Ostatnia scenka, pokazanie wszystkich aktorów. Zawsze jak to oglądam to płaczę, tak mocno ryczę. Bo to koniec, już nie zasiądziemy w kinie, rozemocjonowani bo, kurwa, niech się skończą te reklamy i puszczą Bellę i Edwarda <3
Miłego oglądania ;*
Pozdrawiam, Wampirek.